„Dziewczyna o których sercu” autorstwa Elżbiety Rodzeń to przede wszystkim historia, przez którą wylałam morze łez. Do sięgnięcia po tę powieść skusił mnie przede wszystkim tytuł oraz różowe brzegi stron, od których do tej pory nie potrafię oderwać wzroku... Autorka przygotowała dla nas historię miłosną dwójki młodych ludzi, dla których nie ma rzeczy niemożliwych.
(Z góry Was przepraszam, jeśli uznacie, że moja recenzja jest zbyt chaotyczna - jestem świeżo po lekturze i nie potrafię pozbierać wszystkich myśli.)
Janek, przyszły maturzysta, zgłasza się na ochotnika, aby udzielić korepetycji z matematyki koleżance z klasy. To miało być proste zadanie, jednak chłopak nie wziął pod uwagę temperamentu dziewczyny.
Ula nie ma łatwego charakteru. Jest opryskliwa i cyniczna, ale nie bez przyczyny. Od dziecka choruje, a jej życie koncentruje się wokół lekarzy i szpitali. Gdy okazuje się, że z powodu zaległości może nie zostać dopuszczona do matury, niechętnie przyjmuje pomoc od Janka.
W świecie tych dwojga nic nie jest takie, jak się z pozoru wydaje.
Poukładany chłopak skrywa olbrzymią tajemnicę, a wycofana dziewczyna realizuje swój plan.
Czy uczucie, które ich połączy, zmieni nieubłaganą przyszłość?
Nie wiem dlaczego, ale na samym początku byłam święcie przekonana, że autorka przygotowała dla mnie typową, młodzieżową obyczajówkę z wątkiem romansu. Do tej pory pluję sobie w brodę, że tak pomyślałam. „Dziewczyna o kruchym sercu” to przede wszystkim poruszająca historia o przeznaczeniu, życiu oraz śmierci. Lektura ta sprawiła, że zaczęłam doceniać każdy dzień i każdą małą rzecz...
Narratorem historii tej dwójki nastolatków jest Janek. Muszę przyznać, że jest on dobrym obserwatorem oraz mądrym, lecz lekko zagubionym chłopakiem. Bardzo się cieszę, że jego postać pojawiła się u boku Uli - skrytej oraz nieufnej dziewczynie, która pomimo swojego młodego wieku chorowała na poważną chorobę.
Niektórzy z Was mogą zarzucić, iż autorka przedstawiła nam zbyt stereotypowy obraz nastolatki - cicha myszka, którą zainteresował się towarzyski chłopak. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Dlaczego? Ponieważ po części rozumiem zachowanie Uli - mamy ze sobą wiele wspólnych cech, które nie wszyscy są w stanie zrozumieć...
Bardzo podziwiam Janka za jego postawę - został u boku dziewczyny i wspierał ją z całych siły. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie siebie na jego miejscu. Nie wiem, czy miałabym tyle „odwagi”, by tak się zachować.
Do gustu przypadła mi również przemiana Uli. Nie chcę Wam za dużo zdradzić, więc powiem tylko tyle, że na początku dziewczyna dość sceptycznie podchodziła do całego leczenia, jednak pod wpływem Janka i uczuć co do jego osoby, postanowiła zmienić zdanie i zacząć walkę o lepsze jutro.
W trakcie lektury towarzyszyło mi wiele emocji - smutek, radość, śmiech przez łzy oraz zdenerwowanie. Do tej pory wspominam z uśmiechem na ustach niektóre sceny, które swoją uroczością roztopiły moje serce. Nie będę przed Wami ukrywać, że „Dziewczyna o kruchym sercu” jest jedną z tych książek, o których dość szybko nie zapomnę...
Jedynym elementem, do którego muszę się przyczepić, jest wątek wiary. Niestety nie do końca mnie on kupił. Jak dla mnie był zbyt wyimaginowany i niektóre fragmenty były tak absurdalne, że musiałam odłożyć na chwilę książkę i zająć myśli czymś innym... Oczywiście nie jest to atak w stronę autorki, bądź też w jej czytelników, jednak jak dla mnie ten wątek mógłby zostać usunięty, bądź też poprowadzony odrobinkę lepiej.
I na koniec kilka słów o zakończeniu. Czy pani Elżbieta przygotowała dla mnie happy end? Nie do końca. Przyznam, że finał tej pozycji należy do tych bardziej słodko-gorzkich. Tym zakończeniem Rodzeń bardzo dobrze oddała prozę życia, w którym nie wszystko jest tak idealne, na jakie wygląda. Szczerze, to chyba właśnie finał tej książki poruszył mnie bardziej niż cała historia - nadal nie potrafię się z nim pogodzić.
Czy książkę polecam? Zdecydowanie zachęcam Cię do sięgnięcia po tę powieść ze względu na: piękny język autorki (jej sposób opisu miejsc, czy uczuć bohaterów całkowicie mnie kupił) oraz krótkie rozdziały, które sprawiają, że przez tę powieść dosłownie się płynie (pomimo tego, że liczy ona ponad 500 stron).