“Wszyscy wychodzą. Aula pustoszeje. Zostajemy tylko ja i ona. Profesor Easton i Briana Larsen. Albo professor i snöflinga, jak kto woli”.
[ współpraca reklamowa: @wydawnictwoniezwykle ]
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
Po zakończeniu pierwszej części tej fascynującej historii, moje serce było pełne mieszanych uczuć, podobnych do tych po burzliwie emocjonalnym przeżyciu. Byłam zachwycona, ale także zaniepokojona, zastanawiając się, czy kontynuacja spełni moje oczekiwania.
Czy drugi tom spełnił moje oczekiwania? Zarówno tak, jak i nie. Trudno jest wyrazić moje odczucia w sposób, który nie zdradziłby zbyt wiele, ale spróbuję.
Pendrive, który wpada w ręce Reeda, staje się punktem zapalnym dla serii dramatycznych wydarzeń, które prowadzą do momentów wzlotów i upadków między głównymi bohaterami. Reed dąży do odkrycia wszystkich tajemnic Briany, co stawia ich relację na ostrzu noża. Tymczasem dziewczyna, uświadamia sobie, że zależy jej na profesorze bardziej, niż sądziła, a ich relacja staje się coraz poważniejsza, co prowadzi do jeszcze większej niepewności i lęku.
Historia Briany i Reeda jest niezwykle nietypowa i świeża. Ich losy nie podążały schematami, co sprawiało, że każde wydarzenie było dla mnie zaskoczeniem, a napięcie narastało z każdą stroną.
Jednak ostatni zwrot akcji nie spełnił w pełni moich oczekiwań. Dokładniej ten po wydarzeniach w bibliotece. Był to moment, który aż za bardzo przewidywałam, a sposób jego rozwiązania nie poruszył moich emocji tak, jakbym tego oczekiwała. Wydawało mi się to zbyt typowe i schematyczne jak na dotychczasową narrację. Chociaż finał przyniósł pewną satysfakcję, to jednak oczekiwałam większego rozwoju tej sytuacji.
Pomimo tego, "The Science of Affection" nadal zachwyca swoją oryginalnością i świeżością. Historia Briany i Reeda toczy się w nietuzinkowy sposób, unikając innych utartych schematów romansowych. Ich losy są pełne niespodzianek, które sprawiają, że nigdy nie można być pewnym, co wydarzy się na następnej stronie. Jest to dzieło o ogromnej objętości, ale równie silnej treści. Emocje bohaterów były chwilami tak intensywne, że przechodziły na mnie, a ja dzięki temu przeżywałam ich zmagania w sposób niesamowicie osobisty.
Psychologiczne gierki między Brianą a Reedem nadal były na naprawdę wysokim poziomie. Manipulowały moimi myślami i emocjami. Czułam się jakbym była zwykłą marionetką w rękach autorki.
Jednak warto podkreślić, że ta część książki głównie koncentruje się na rozwijającym się uczuciu między głównymi bohaterami. To nie tylko kontynuacja ich fizycznej siły przyciągania, ale także głębsza eksploracja emocjonalnej więzi. Jest to kolejny etap w ich relacji, gdzie zmysłowe napięcie ustępuje miejsca czemuś o wiele bardziej znaczącemu. To już nie tylko płonące pożądanie, ale coraz silniejsze pragnienie bliskości i zrozumienia. W tej części Julia Popiel pozwala nam zagłębić się jeszcze bardziej w psychologiczne tajniki Briany i Reeda, co stanowi niezwykłe doświadczenie. Odkrywamy kolejne warstwy ich osobowości, zmagania i pragnienia, co sprawia, że połączenie między nimi staje się jeszcze bardziej realne i przekonujące. To nie tylko historia ognistego romansu, ale również podróż przez skomplikowane emocje i relacje, które trafiają do serca w sposób niezwykle autentyczny i poruszający.
Jestem zadowolona, że sięgnęłam po tę dylogię, ponieważ pozostawiła we mnie trwały ślad, który będzie przypominał o niej przez długi czas. Mimo pewnych zastrzeżeń, "The Science of Affection" to opowieść, która mnie poruszyła i zaangażowała, pozostawiając w emocjonalnym rollercoasterze.