Jakiś czas temu otrzymałam od wydawnictwa SQN tajemniczy e-mail, który uczynił mnie Medium. Choć nie miałam pojęcia czym odtąd się staję, zgodziłam się bez wahania i z niecierpliwością czekałam na przedpremierowy egzemplarz "Czasu żniw", książki, która na zachodzie zbiera świetne recenzje.
Samatha Shannon może pochwalić się ogromną wyobraźnią, bowiem w dobie, gdzie wszystko zdaje się być wtórne, wykreowała całkiem nową rzeczywistość, znacznie odbiegającą schematem od tego, co zwykle kryje się pod hasłem "fantastyka dla młodzieży". Bohaterów podzieliła według dwóch kategorii – jasnowidzów oraz ślepców, przy czym ci pierwsi tworzą znacznie bardziej złożoną strukturę społeczną i dzielą się na mniejsze podgrupy. Do najwyższego szczebla hierarchii należą Śniący i tym właśnie jest główna bohaterka, Paige Mahoney. W Sajonie nie są bezpieczni, władze państwa chcą za wszelką cenę pozbyć się jasnowidzów ze swojego świata, uznając ich za niebezpiecznych odmieńców. Oni tworzą jednak własne społeczeństwo, zrzeszają się w Syndykatach, przestępczych organizacjach, bo tylko tam mogą być sobą, a ich umiejętności są cokolwiek warte. Paige jako Śniący Wędrowiec jest faworytą Siedmiu Pieczęci, ale jej umiejętnościami zainteresowany jest także ktoś inny. Nashira, okrutna władczyni krwi doprowadza do pojmania nastolatki i umieszcza ją, wraz z innymi jasnowidzami, w kolonii karnej – Szeolu I. Paige trafia tam pod opiekę Naczelnika i staje się niewolnikiem, wykorzystywanym do osobistych celów rasy Refaitów. Szeol I, znajdujący się w Oksfordzie, to miejsce odosobnienia, gdzie jeśli jesteś człowiekiem, to jesteś nikim.
Dodać należy, że akcja całej powieści rozgrywa się w roku 2059, w Anglii, jednak wiele tu odniesień do epoki wiktoriańskiej oraz edwardiańskiej. Podłoże historyczne znajduje swoje uzasadnienie w książce, pokazując genezę walki z odmieńcami. Sama fabuła jest dość skomplikowana. Szereg nazw własnych, niejednokrotnie nie tylko trudnych do zrozumienia, ale nawet wymówienia początkowo sprawia wrażenie wszechobecnego chaosu. Jest to też powodem, dla którego "Czas żniw" nie wciąga od pierwszej strony. Czytelnik musi się najpierw oswoić z rzeczywistością i nowatorskimi pomysłami Shannon. Ale kiedy już w miarę uporządkujemy sobie w głowie, co, jak, dlaczego i po co, książka staje się fenomenem współczesnej literatury młodzieżowej. Podział bohaterów i ich miejsce w społeczeństwie (zarówno w Sajonie jak i w Szeolu) są jasno określone, a wszystko łączy się w spójną całość, tworząc razem niezwykłą opowieść o wielkiej odwadze oraz niesłabnącym pragnieniu wolności i akceptacji. Pomysłowość autorki uwidacznia się w całej gamie różnorodnych postaci, jakie stworzyła, dzieląc ich i grupując na mniej lub bardziej istotne kategorie.
Jeśli zaś chodzi o kreację bohaterów, to Paige jest niemalże ideałem. Niby młoda dziewczyna, ale bez żadnych piskliwych czy infantylnych zapędów, charakterystycznych dla nastolatek. Jest zaradna, trochę pyskata i, co najważniejsze – popełnia błędy. Mimo że jest jasnowidzem, nie brak jej ludzkich odruchów i potrzeb wynikających z człowieczeństwa. Jest dokładnie tym, czego zawsze szukam w bohaterach. Bardzo podobało mi się wprowadzenie wątku związanego z pewnym bolesnym wspomnieniem Paige – pokazywało ono jej wrażliwą naturę i bardzo prawdziwy obraz zranionej osoby. Ale nie tylko ona, bo również pozostali są doskonale nakreśleni, każda postać ma swoją osobowość, którą się wyróżnia.
Samatha Shannon zrobiła coś niezwykłego. Wprowadziła powiew świeżości w oklepaną literaturę młodzieżową, a trzeba pamiętać, że zrobiła to debiutując w wieku 21 lat. "Czas żniw" będzie doskonałą propozycją dla osób poszukujących nowatorskich pomysłów w niewymagającej literaturze dla młodych czytelników. Świetnie skonstruowana akcja i nietuzinkowi bohaterowie gwarantują wiele przyjemnie spędzonych chwil, a samej autorce z pewnością zapewnią rozgłos w wielu miejscach na całym świecie.