"Wieczorem Wanda stała w progu, ogarniając wzrokiem okolicę. Choć Szkoty od ponad dziesięciu lat były jej domem, nie przywykła jeszcze do wszystkiego. Wieś wyglądała inaczej niż miasteczko, w którym się wychowała. Mała Łódź leżąca wśród niedostępnych borów i bagien, z daleka od wielkich miast, była przerażająca. Żyli tam mieszczanie odcięci od nowinek, wiedli ciężki los, uczciwie pracując w polu. (...) Choć Szkoty, z racji wiejskiego statusu, powinny ustępować Łodzi, było odwrotnie."
Kiedy sięgałam po pierwszą część sagi "Pod złą gwiazdą" nie ukrywałam, że jestem sceptycznie nastawiona. Pomimo że lubię historię to jednak z książkami historycznymi było mi nie po drodze. Dobrze, że czasami znajdzie się ktoś, kto powie - weź, przeczytaj, nie uprzedzaj się. I tak naprawdę okazało się, że to nie jest powieść historyczna a bardziej obyczaj, romans czy jak w przypadku drugiej części także i dramat.
W pierwszej części poznaliśmy Łódź w XVIIw. Tym razem autorka zabiera nas do Gdańska. Wyszła moja ignorancja i niedouczenie, bo przepięknie opisany wjazd króla Jana III Sobieskiego do miasta uzmysłowił mi, jak piękne to miasto i pomimo, że wiele bram i budowli zostało zniszczonych to niektóre stoją do tej pory.
Wanda, w wyniku splotu okoliczności zmuszona była do opuszczenia rodzinnej Łodzi. Los styka ją z Danielem Schulzem, człowiekiem bardzo porywczym i ambitnym, lecz ambitnym moim zdaniem w złym tego słowa znaczeniu. Jego chorobliwe dążenie do wygodniejszego życia prowadzi do tragedii. Ludwika, córka Wandy i Daniela nie ma zamiaru biernie się temu przyglądać lecz czy małe dziecko, dziewczynka, będzie miała jakąś moc sprawczą?
Ależ polubiłam Ludwikę. Jej cudowną otwartość, odwagę i głód wiedzy. Myślę, że była bardzo podobna do swojego dziadka Jerzego Sobótko. Dziaduszko jako jedyny wyśmiewał mieszczańskie autorytety i zyskiwał sympatię biedoty. Ludwika będąc dzieckiem nie mogła sobie aż na tyle pozwalać ale była takim wolnym ptakiem, trudnym do skrępowania. W swojej energii ale też takiej skrytości bardzo przypominała młodą Wandę Sobótko, swoją matkę. Niedaleko wszak pada jabłko od jabłoni.
"Wpatrywała się w mężczyznę dosiadającego bułanego konia, a trudno było dostrzec, kim jest, bo obracał się zręcznie w siodle, ciesząc oczy zgromadzonych po obu stronach. Kiedy jednak wychylił się z innymi jeszcze raz, ogier wyciągnął przednie kopyta, jakby się kłaniał i Wanda dojrzała twarz wyraźnie..."
"Ogniste serca" tylko z pozoru są powieścią historyczną. Przedstawione w powieści problemy czy przywary są w dalszym ciągu aktualne. Zachłanność, pycha, chciwość, miłość, przemoc w rodzinie czyż nie brzmi to znajomo? Teraz bicie żony czy dziecka nas szokuje ale czasami wolimy przymknąć oko, nie angażować się w nie swoje sprawy. W XVIIw. przemoc była społecznie akceptowalna choć czasami także nie pozbawiona wyrzutów sumienia. Któż z nas nie chciałby polepszyć swojego życia? Daniel niczym się pod tym względem od nas nie różni. Niestety jego działania nie zawsze są godne.
Wanda, jak każda kobieta chciałaby zatracić się w miłości. Wyjść za mąż z miłości a nie bo tak trzeba i wypada. Pomimo że jest teraz żoną chłopa nie przestaje w dalszym ciągu marzyć o przystojnym chorążym. Taka miłość niestety nie miała racji bytu.
Naprawdę jestem pełna podziwu dla autorki za jej mrówczą pracę. Reaserch jaki wykonała jest niebywały przez co powieść zyskuje na wartości. Zachowując realizm historyczny wplata w autentyczne wydarzenia wątki obyczajowe czy dramatyczne. Autorka rewelacyjnie łączy życie chłopów i mieszczan z królewskimi dostojnikami.
Ponownie będziemy mogli sprawdzić znaczenie wszystkich wyrażeń czy słów, których nie rozumiemy gdyż na końcu książki znajdziemy słowniczek dawnych nazw i określeń. Moje ulubione to anilina i cug maścisty :)
"Ogniste serca" to niezwykła przygoda historyczna ale także obyczajowa. Już przy okazji pierwszej części pisałam, że autorka zostawiła czytelnika w tak dramatycznym momencie, że czekanie na kolejną część zdawało się być torturą. Tym razem nie jest inaczej. Kolejny raz z niecierpliwością będę wypatrywać następnej części sagi.
"Niespodziewanie dla samej siebie uśmiechnęła się i zapłakała ze wzruszenia. Stała w pierwszym szeregu, ale trwoga nagle minęła, teraz chciała by ją zobaczył. Rozchyliła usta, by złapać więcej powietrza, ale oddychała płytko i szybko. Fala tłumionego od lat uczucia zalała jej ciało, dreszcz miłości przebiegł po plecach. Głowa zrobiła się pusta, jakby trosk uleciały z niej bezpowrotnie. Łzy zaczęły spływać po twarzy."