Martwy trójkąt – tak można nazwać miejsce w jakim są położone Młyny. Jednym bokiem są zatrute rozlewiska i bagna, drugim – linie elektryczne, których są dziesiątki, natomiast podstawą jest autostrada, która zabiła Młyny. Najważniejszy jednak jest stary kombinat i Czarny Młyn będące wierzchołkiem tego trójkąta.
W Młynach jest wiele opuszczonych gospodarstw, ludzie wyjechali kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja, bo jaki sens ma egzystowanie w zapomnianej przez świat wiosce, gdzie nie można nawet usłyszeć świergotu ptaków... Jednak niektóre rodzinny zostały nie mając gdzie się podziać. Tak było z rodziną Iwa, jedenastoletniego głównego bohatera. Prócz niego w Młynach mieszka jeszcze szóstka dzieci, wśród nich Mela, jego siostra i właściwie „to jest opowieść o tym, jak moja siostra ocaliła Młyny, nas, a może i cały świat”.
Cóż takiego niezwykłego jest w tej Meli... „Melka ma prawie osiem lat i oczywiście też jest dzieckiem (…), ale specjalnym. Wyjątkowym, jak mówi mama”. Melka jest karłem, ma zdeformowany kręgosłup, co sprawia, że nie może sama chodzić, ponadto myśli inaczej niż wszyscy, jednak wkrótce okaże się, że dzięki temu ocali Młyny.
Czarny Młyn jest miejscem przerażającym i niebezpiecznym, należy do kombinatu, który spłonął dwanaście lat przed opisywanymi wydarzeniami, od tamtego czasu nikt się tam nie zapuszcza, nie ma nawet po co, chyba, że ktoś pragnie skręcić kark wpadając do jednej z wielu piwnic. Wszyscy wiedzieli, że w Czarnym Młynie jest coś złego, lecz nie mieli pojęcia, że kiedykolwiek się ono wybudzi... Jednak pewnego dnia jego skrzydła znów zaczynają się obracać, a to na pewno nie jest dobry znak.
„Czarny Młyn” Marcina Szczygielskiego jest książką niezwykłą. Jest niezwykła z tego powodu, że dotyka delikatnych spraw jak upośledzona siostra, czy ojciec, który opuścił rodzinę. Dlatego właśnie jest opowieścią dla młodych czytelników, może pomóc zrozumieć im świat, może nauczyć tolerancji. Pochwalić należy autora za to, że umiejętnie wplótł wartościowe treści w książkę pełną napięcia, dzięki temu osoby, które nuży pseudo wychowawczy bełkot, również będą mogły zakochać się w tej historii. Jeśli zastanawiacie się jaką książkę podłożyć dziecku na półkę, to „Czarny Młyn” jest trafnym wyborem.
Osobiście miałam już kontakt z twórczością Marcina Szczygielskiego, szczerze nie spodziewałam się, że potrafi on pisać tak różnorodne powieści. Jedynym elementem wspólnym jaki zauważyłam jest wekiera, choć w „Bierkach” miała ona dużo większe znaczenie, to także i w „Czarnym Młynie” się pojawia. Ciekawe czy był to świadomy zabieg autora... Jednak Marcin Szczygielski sam o sobie mówi, że boi się zaszufladkowania. Może to i lepiej, bo dzięki temu mamy okazje czytać tak wspaniałe i jednocześnie różnorodne powieści.
Książka została nagrodzona w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren, zorganizowanym przez Fundację „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom”.