Demony atakują
Na świat ludzi nieoczekiwanie spada atak demonów pochodzących z innego wymiaru. Na początku podbijają Atro, miasto leżące przy granicy królestwa. Wkrótce mają wyruszyć na Xer. Krótko przed upadkiem Atro dowodzący jego obroną Leif wysyła swoją podopieczną Veanę, aby ostrzegła następne miasto przed atakiem. Później ma wybrać się do stolicy. Przed nią długa i wyczerpująca podróż, a z każdą kolejną chwilą robi się coraz bardziej niebezpieczne. Szanse na zwycięstwo nad hordą demonów zaczynają się kurczyć w zastraszającym tempie. Wkrótce staje się jasne, że jedyną nadzieją na przetrwanie ludzkości jest Zmora, który nie używał magii od kilkudziesięciu lat.
Bardzo udany debiut
Koncepcja historii przedstawionej w „Strażniku Treasonu” – Dobro za wszelką cenę usiłuje pokonać Zło – wydaje się już mocno oklepana. Autorowi udało się jednak uniknąć utartych schematów za sprawą odpowiednio umieszczonych i ciekawych zwrotów akcji. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni kilku dni, nic nie jest dziełem przypadku. Wszystkie wydarzenia zostały dobrze przemyślane oraz opisane w ciekawy sposób. Maciej Ruszel umiejętnie dopasowuje swój styl do różnych bohaterów, opisów pojedynków, a także innych, bardziej przyziemnych wydarzeń. Znajdziemy tutaj też ciekawe przemyślenia odnośnie Dobra i Zła, pozwalające na chwilę się zatrzymać i zastanowić.
Jeśli chodzi o bohaterów, również nie byłem zawiedziony. Veana od samego początku przypadła mi do gustu. Jej charakter został świetnie wykreowany, nie jest ona postacią o samych zaletach. Dzięki temu wręcz chciało się czytać dalej. Bez wątpienia jest to waleczna i oddana sprawie bohaterka, którą jednak często potrafi zgubić arogancja. Veana nie jest przy tym jedyną dobrze wykreowaną postacią. Na szczególną uwagę zasługują postacie Dena i Leifa, których historie pozwalają ich poznać jako pełnokrwistych bohaterów.
Podsumowanie
Nie tak łatwo dzisiaj trafić na naprawdę udaną fantastykę. Tym bardziej cieszę się, że ukazują się na naszym rynku takie debiuty, jak „Strażnik Treasonu”. Mam nadzieję, że Maciej Ruszel szybko wyda kolejną książkę, w którą będę mógł się zanurzyć. Oby jak najwięcej takich debiutów!
Recenzja z "Ostatnia Tawerna"