Można powiedzieć: z dużej chmury mały deszcz. Po tekście z okładki i lekturze przedmowy byłem nastawiony bardzo optymistycznie. Niestety tej magii starczyło na 50% książki. No, może 60%.
Pięknie się płynęło przez kolejne strony, kolejne dialogi "po ślunsku" które często bawiły fest, pomimo obserowania życia w znoju, na pańskich włościach.
Niestety, książka dostaje zadyszki pod koniec części dziejącej się w Płużnicach, i tym agonalnym rzężeniem raczy nas aż do samego finału, który zresztą też jest trochę od czapki i powoduje niedosyt. Ba, niektóre pomysły na rozwinięcie akcji zalatują desperacją, czego efektem są deko infantylne sceny, albo takie bez większych znamion prawdopodobieństwa.
Mam spory żal o brutalne ucięcie wątków niektórych bohaterów- był duży potencjał na rozwinięcie tego, czy to w opowieść o zemście, czy, zupełnie odwrotnie- element komediowy.
A tak to czytelnik zostaje bez wytłumaczenia, historię porzucamy i ciiii, nie wracamy do tego! Co było a nie jest itd. Oj, słabo.
Pomysł na książkę w moim odczuciu bardzo ciekawy, historia mieszkańców Płużnic aż się prosi o napisanie opasłego tomiska. W tym wypadku wyszło trochę po łebkach. Może autor nie chciał przeszarżować- z drugiej strony rodzina Poradów jest tylko wymysłem autora, więc mógł się pokusić o więcej wątków, nawet gdyby trochę odjechały od głównej osi fabularnej.
Nie do końca przekonują mnie bohaterowie. Kilka rubasznych dialogów to trochę mało, żeby się do nich przyzwyczaić. Większości postaci brakuje charyzmy, ikry, miałem spore opory żeby któreś polubić. Główny czarny charakter jest tak fajtłapowaty (taki mamlas!), że prędzej przypomina mi pechowych złodziei z "Gangu Olsena". Jeszcze słowo o charyzmie: autor stara się zrobić z Maryś najbardziej rzutką postać, posiadającą wiele ukrytych talentów, również tych których nie mogłaby się nauczyć nawet jako służąca u hrabiego. No nie klei mi się to, w żaden sposób. Reszta jest dla niej tylko tłem, zwłaszcza rodzina, choć zapowiadało się zgoła inaczej.
Do brzegu, do brzegu: odrobinę może naciągając daję 6. Źle nie jest. Fakt, zostaje niedosyt, ale historia w większości się broni, przeczytać można.