Cyfrowa twierdza recenzja

Techno-polit-thriller w wydaniu Dana Browna? A czemu by nie!

Autor: @belus15 ·8 minut
około 4 godziny temu
Skomentuj
2 Polubienia
Dobry thriller czy kryminał – jeśli takowy istnieje, bo wciąż to subiektywna opinia tudzież wrażenie – jest jak dzieło mistrza trudnego, solidnego rzemiosła; jak dzieło stworzone prawdziwą, solidnie prowadzoną ręką, ze splotu twardszego niż stal. Jak wiemy, istnieje cała, prawie że bezbrzeżna, wylewająca się zza granic ram jakichkolwiek ilości, plejada powieści z gatunku sensacji, thrillera, z elementami spisku polityczno-naukowego itp. Jest ich tak dużo, co ciekawe ilością na równi z pisarzami zajmującymi się tym nurtem literackim, że odkąd istnieje tego typu literatura kwestią czasu były narodziny i wyewoluowanie całej gamy podgatunków, rodzajowości, rozgałęzień wśród, przykładowo, tego co zwiemy thrillerem sensacyjnym. I tak można by wyróżnić thriller noir, neo-noir; istotny jest również doświadczony i mocno osadzony w literaturze thriller detektywistyczny z motywem ,,kropla drąży skałę”, czy thriller z dużym namaszczeniem klasycznego suspensu wprost z horroru, co jest znakiem rozpoznawczym dla twórczości Stephena Kinga bądź Jacka Ketchuma. To tylko nic innego, jak wstęp wśród początków takiego podziału gatunkowego, bowiem każdy z pisarzy charakteryzuje się tą swoją, tylko sobie przypisaną, specyfiką – miarą i jakością pióra, co w szczególności pozna doświadczony obcujący z całym spektrum utworów współczesnych poczytnych powieści entuzjasta. A jak wiemy, to zawsze ma jakiś wpływ na sam gatunek, na to jak się rozgałęzia, jak ewoluuje.

Swoistą rewolucję w materii sensacji, powieści akcji i dającego pola do popisu ludzkiemu strachu i lęku suspensu, co sądzę w thrillerze, powiedziałbym nawet wartkiej akcji i sensacji, staje się powoli normą, wprowadził znany wśród wyjadaczy książkowych, a także niemałej ilości entuzjastów kina, Dan Brown. I nie byłby to, ot jakiś tam ,,hop siup” przełom, tylko wręcz stopniowe ,,odwewnętrzne” zmiany gatunkowe. Bo Brown z mojej perspektywy, z czym zapewne zgodzi się wielu z Was, jest autorem współczesnej beletrystyki dość niezwykłym. A rzecz rozchodzi się o to, że potrafi on, od podstawy jaką jest w literaturze popularnej np. nurt intensywnej sensacji i akcji, rozwinąć liczne jego odnogi, tak, że przykładowo: dostaniemy thriller polityczny prawie że ,,live-action” lub dynamiczną naukową sensację, której to nie brak wysmakowanego paradoksu suspensu, jak w dość dobrym, poczytnym w wielu aspektach podobnym do cyklu powieściowego Roberta Langdona dziele pt. "Zwodniczy Punkt". A co do fizycznego wyznacznika popularności Browna, choć nie jest to wyznacznik wymierny (nie zawsze z ilością czy z mianem bestsellera idzie wyczekiwana jakość), warto podkreślić, że nakłady jego książek sięgnęły łącznie ponad 200 milionów – jak nie więcej - egzemplarzy, co czyni go jednym z najbardziej rozpoznawalnych, tych ,,wielkich poczytnych” współczesnych pisarzy. Przykładowo we Francji sprzedano w 2004 r. 500 tys. egzemplarzy "Kodu Leonarda da Vinci" (którego głównym bohaterem jest Robert Langdon), w Polsce ponad 200 tys. W Wielkiej Brytanii, natomiast, tygodniowa sprzedaż w lecie tego roku wynosiła ok. 40 tys. egzemplarzy; łączny nakład tej powieści przekroczył w 2004 r. 17 milionów egzemplarzy. A zatem, czyż o czymś to nie świadczy? Tak, jest to pisarz, który potrafi przyciągnąć tłumy; który ma dar do porywania ludzi, zachęcania ich do rzucenia się w wir lektury swych dzieł. Jednakże nie jest to ktoś – choć to moja prywatna opinia – kto jest wybitnym, pamiętnym ze stylu, z motywów w swych powieściach zawartych, z ogólnego wkładu w rozwój kultury Cywilizacji. Dan Brown jest wielki przez swą popularność. Im jest bardziej ,,wychwytywany”, im szybciej wieść się niesie w eter wymiany danych o kolejnej jego książce, jak z automatu staje się tym bardziej popularnym, tym lepszym twórcą. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to człowiek dość opanowany, nie stający na laurach; to taka czarna owieczka wśród artystów współczesnej literatury, o czym może świadczyć jedno: ów Amerykanin, choć nie napisał dziesiątek pozycji jak Koontz czy King, utrzymuje ten równy stabilny poziom jakości w swych książkach. Pan Brown ociera się może i nawet o uniwersalizm dla osób będących z kulturą za pan brat, kreuje tak swe powieści, że potrafią ten ,,wybrany" typ ludzi zainteresować.

Nie ma rzeczy, zjawisk, osobistości idealnych. Nawet sam Wszechświat taki nie jest, skoro jego zaprogramowanym głęboko zadaniem jest dążenie do chaosu – uleganie postępującej entropii. Nie ma więc ,,plusów dodatnich, plusów ujemnych”. Stąd myśl, czy nawet przypomnienie, że książki Browna mogą zniechęcić poddającego się ich lekturze osobnika. Są jakby pełne patosu, niekiedy tej dziwnej ,,nabrzmiałej" elegancji i obsesyjnej szczegółowości w opisywaniu świata przedstawionego: miejsca akcji wykreowane rzutem z opisem pojedynczej klatki filmu. Z drugiej strony to w końcu fikcja; fikcja zatem musi się umieć sprzedać. Charakterystyczne jest to, że brownowskie tytuły, uśredniając, wykorzystują w swej fabule multum wiadomości, rozmaitych nawiązań, coś ze stylu, języka, estymy – wszystko to wprost z zakresu działalności dziedzin nauk i życia kulturowo-duchowego: historii, sztuki, religii i teorii spiskowych. Jego książki lubią ,,wtrącać się” w sam środek istoty ich działania i idei, które prezentują, a chodzi o instytucje religijne: powieści mają chrześcijański, kontrowersyjny wydźwięk w związku z historią samego chrześcijaństwa, według tego, co zostało w dziejach zapisane i uznane. To samo daje na myśl: czy aby Brown nie miał przypadkiem choć o ociupinkę racji? Cóż, to nietuzinkowy twórca, którego fandom twórczości występuje jako podzielony – ma w sobie tyle samo zwolenników, co i przeciwników tego ,,co, jak, o czym i dlaczego Brown pisze”. Bo chyba największe emocje wzbudziła jego powieść, "Kod Leonarda da Vinci", która to okazała się gigantycznymi wrotami do wymarzonej bezbrzeżnej krainy sławy i popularności. Tak też się stało, tego pisarza zna praktycznie każdy w miarę płynnie poruszający się w wytworach kultury popularnej człowiek. Do dziś zarzuca mu się jednak, mówiąc delikatnie, dość ortodoksyjne podejście do wielu aspektów religii i historii ludzkości, jakby celowo chciał coś udowadniać bądź robić to z powodu stworzenia pokrętnej, intrygującej fikcji literackiej na potrzeby rozpopularyzowania swojej twórczości, dania coś od siebie, również zachęcania populacji do aktywnego czytania.

Tak jak Dan Brown stał się znany z "Kodu Leonarda Da Vinci", tak nie powinno się zapominać, że ten lubiący świat historii, zagadek, sensacji i konspiracji autor literatury popularnej, przyczynił się dość solidnie (a to czy znacząco, to zależy już od głosu krytyków i znawców; zresztą jest to częściowo subiektywne zdanie) do ewolucji gatunku thrillera w literaturze współczesnej. Brown nakreślał - i wciąż tego dokonuje - z rozmysłem nowe standardy jakości w tym względzie, dając nam coś bardzo wyjątkowego w rodzajowości szeroko pojętych sensacji, akcji i thrillera politycznego – gdzie wszystko razem tworzy wyjątkową całość. To, co warto dodać, to to, iż pisząc swoją pierwszą powieść, "Cyfrowa Twierdza", Amerykanin tak naprawdę dał popkulturze zaczyn pod wyjątkowe odgałęzienie nurtu beletrystyki: pod ,,technothriller”. A dlaczego? Dzięki językowi danych, faktów i realiów historycznych, które jak w tej powieści owinęły się wokół wątku NSA (National Security Agency) – jednego z najważniejszych Organów rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - które to stosuje Dan Brown, a wiadomo iż NSA zawsze, nawet przeciętnej osobie ,,ogarniętej” co nieco w sprawach globalnych będzie kojarzyć się z gorącym, zagrażającym bezpieczeństwu USA, a także światu tematem spisku, mamy podany jak na tacy jeden z najważniejszych elementów ,,technothrillera". Polityka, wojskowość, tajemnice i technologie – czyli mówiąc krótko składniki, które należy wrzucić do kotła i stworzyć z niego odpowiedni produkt. A tego udało się dokonać Brownowi: upichcić dość smakowitą zupę o niewypowiedzianym uroku.

"Cyfrowa Twierdza" to pierwsza powieść Dana Browna: pierwsza ale co istotn tak ważna, i tak dobra. Napisana została stosunkowo prosto: dynamicznie, z masą konkretnych, dobrze rozprowadzonych i konsekwentnych, jak na pełny akcji trudny gatunek thrillera politycznego, dialogów, a w porównaniu do klasyków, które Brown dał światu, jak seria literacka z Robertem Langdonem w roli głównej: z o wiele słabiej rozbudowanym opisem świata przedstawionego, co w wartkiej "Cyfrowej Twierdzy" nie nudziło czytelnika, wręcz przeciwnie, nie sposób było odczuć większej stagnacji w kreacji tutejszych wydarzeń z jednoczesnym związaniem postaci i aktualnego momentu w przebiegu akcji powieści z danym obszarem. W kwestii tytułu niniejszej beletrystyki, warto podkreślić, iż jest to dość kapryśny zabieg Dana Browna – stanowi odwrotność do tego, z czym się tytuł ten kojarzy, jak i buduje pełną ironii przestrogę: że skoro Cyfrowa Twierdza w fabule beletrystyki miała być doskonałą bronią w walce z amerykańskim wywiadem, orężem w dążeniu do niezależności i swobody praw do informacji o sobie samym i prywatności, dla poruszającego się w sieci użytkownika, to te dwa twarde i solidne wyrazy tworzące tak istotny element tego dzieła, stają się przeciwieństwem uderzającym w łamiący prawa do danych osobowych i wolności obiegu informacji w sieci, system kontroli takowych danych... uderzającym w rządowy techn-naukowy spisek. Ciekawe w konstrukcji niniejszej powieści jest to – i nie chodzi w pierwszej kolejności o rozpisanie jej dość wypukłych i wyróżniających się bohaterów: ich historii, charakteru, związku z głównym wątkiem, bo są oni stosunkowo wyraziście wykreowani i bardziej zapadający w pamięć, niżeli flagowy dla Browna Langdon i cała ta jego świta – że część informacji podanych tu przez autora może wydawać się nieco… zbyt ,,piękna i prawdziwa”, jakby istota systemu komputerowego "Translator", czy filtru szyfrującego "Gauntlet", a także związanych z tym algorytmów – były one tak przełożone na język powieści, aby tworzyły podstawę do uwypuklenia jak najlepszej dla rozwoju powieści sytuacji.

Podsumowując niniejszy wywód recenzencko-opiniotwórczy, Brown pisząc "Cyfrową Twierdzę" pokazał, że, owszem myśli on prawidło w kontekście wykorzystania nauki i polityki dla fabuły swej beletrystyki, jednakże jako pisarz ma ,,ciągoty” do nadwyrężania prawdy na korzyść fikcji w książce. Jest to niekonsekwentne, ale czytając jego pierwszą w karierze książkę naprawdę nie sposób o tym myśleć, jeśli odrzuci się swojego naukowego głoda i skupi się głównie na istocie książki, wyobrażając sobie intensywność przebiegu jej fabuły i całej osnowy politycznej sensacji. Bo przecież nie jest prawdą, że: ,,istnieje szyfr, którego nie dałoby się złamać”. Ba, jest zgoła przeciwnie: istnieje obecnie technologia szyfrowania z kluczem jednorazowym, finalnie dając szyfr nie do złamania. Przyszłość tkwi w informatyce i cyberbezpieczeństwie kwantowym. Wtedy też Brown na pewno będzie miał większe pole do popisu... Może znajdzie sposobność do obalenia, na łamach swej kolejnej powieści, ,,systemu żąglowania danymi obywateli", bez względu, co oni sami myślą o swojej cennej prywatności.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2021-02-08
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Cyfrowa twierdza
13 wydań
Cyfrowa twierdza
Dan Brown
6.9/10

WSZYSTKO JEST MOŻLIWE. NIEMOŻLIWE WYMAGA TYLKO WIĘCEJ CZASU… Gdy należący do NSA superkomputer napotyka na tajemniczy szyfr, którego nie potrafi złamać, wicedyrektor Agencji wzywa na pomoc szefową...

Komentarze
Cyfrowa twierdza
13 wydań
Cyfrowa twierdza
Dan Brown
6.9/10
WSZYSTKO JEST MOŻLIWE. NIEMOŻLIWE WYMAGA TYLKO WIĘCEJ CZASU… Gdy należący do NSA superkomputer napotyka na tajemniczy szyfr, którego nie potrafi złamać, wicedyrektor Agencji wzywa na pomoc szefową...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Cyfrowa twierdza”. Dla mnie, humanisty, to prawdziwa twierdza do zdobycia. I udało się! Jednak nie było to łatwe zadanie. Początek – zrozumiałam od razu. Jednak kiedy dotarłam do pierwszej termi...

@eve768 @eve768

Cyfrowa twierdza, to literacki debiut Dana Browna i druga jego książka, po którą zdecydowałam się sięgnąć. Wcześniej czytałam Kod Leonarda da Vinci i byłam zachwycona. Postanowiłam wtedy, że koniec...

@nataliarecenzuje @nataliarecenzuje

Pozostałe recenzje @belus15

Żyj i pozwól umrzeć. James Bond
Jestem Bond... literacki James Bond!

James Bond jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci kina akcji i sensacji, jaka istniała do tej pory, jaka istnieje i jaka w eterze tworów i relacji kulturowych ...

Recenzja książki Żyj i pozwól umrzeć. James Bond
Czarna owca medycyny
Seria ,,Zrozum" za kulisami tajemnic i istoty funkcjonowania Psychiatrii

Seria książek Zrozum od Wydawnictwa Poznańskiego to jedna z najbardziej nieoczekiwanych pod względem bardzo dobrej, przystępnej dla odbiorcy rzetelnej realizacji materii...

Recenzja książki Czarna owca medycyny

Nowe recenzje

Zdrada pod czerwoną gwiazdą
„Zdrada pod czerwoną gwiazdą”
@martyna748:

Niedawno zaczęłam swoją przygodę z serią "Pod czerwoną gwiazdą" Joanny Jax. Pierwszy tom zakończył się w taki sposób, ż...

Recenzja książki Zdrada pod czerwoną gwiazdą
Smoki ze Zwyczajnej Farmy
Czy w Ameryce mogą żyć smoki?
@jatymyoni:

Tad Williams jest znanym autorem kilkunastu powieści fantasy i science fiction dla dorosłych. Jego powieści zostały prz...

Recenzja książki Smoki ze Zwyczajnej Farmy
Własną drogą
"Własną drogą"
@nsapritonow:

Własną drogą" autorstwa Izabeli Skrzypiec-Dagnan to poruszająca i refleksyjna powieść obyczajowa, która zabrała mnie w ...

Recenzja książki Własną drogą
© 2007 - 2025 nakanapie.pl