"Manuskrypt Voynicha" to niedługi, bo zaledwie 174-stronicowy kryminał francuskiego pisarza, Thierry'ego Maugenesta, osadzony na kanwie autentycznych wydarzeń historycznych i gruncie epistemologii, czyli filozofii poznania. Maugenest, jak wyjaśnia w Postscriptum, był zafascynowany prawdziwym, do tej pory nierozszyfrowanym manuskryptem, autorstwa franciszkanina z XIII wieku, Roberta Bacona. Wielce zaintrygowany Maugenest nie był jednak w stanie napisać zadowalającego go eseju historycznego na ten temat, ze względu na nieznane do końca losy manuskryptu oraz piętrzące się wątpliwości. Tak powstał "Manuskrypt Voynicha" - powieść oparta na faktach, wizja dająca ujście fascynacji pisarza oraz poszerzająca grono osób wiedzących o istnieniu owego tajemniczego tworu, skrywającego...no właśnie, co?
"Gdy kończę pisać tę powieść, spoglądam ostatni raz na leżące przede mną stosy dokumentów, nie mogąc przestać myśleć o tych wszystkich, którzy w tej samej chwili nadal usiłują rozszyfrować tekst napisany ponad siedemset lat temu."
W powieści krzyżują się drogi profesora filozofii oraz jego studenta sprzed lat. Thomas Harvey jako były profesor nowojorskiego uniwersytetu prowadzi nietypowy program w stacji telewizyjnej - "Filary mądrości", opierający się na dyskusjach filozoficznych ze znanymi postaciami ze świata kultury i rozrywki. Były student filozofii, Marcus Calleron, jako agent FBI nachodzi Thomasa, aby porozmawiać z nim na temat zagadkowych morderstw i wspólnie przeprowadzić śledztwo. Ofiary żyją, lecz jednocześnie są martwe - nigdy już nie odzyskają świadomości. Takich przypadków jest tylko kilka - wszyscy byli kolekcjonerami starych książek, białych kruków oraz byli zainteresowani ms 408 - owym średniowiecznym manuskryptem. Mordercą prawdopodobnie jest tajemniczy mężczyzna, zwany Edypem. Strzeże on sekretnego znaczenia manuskryptu poprzez mordowanie ludzi głęboko nim zainteresowanych? Czy istnieje w ogóle tłumaczenie owego ms 408?
Migawki historyczne w powieści, ubarwione wyobraźnią autora, przybliżają prawdziwe losy oryginalnego manuskryptu, które znaczy niewyblakła ciemna plama - zniknął on na trzysta lat. Są to naprawdę migawki - pisarz wprowadził do powieści najistotniejsze minimum realnych faktów, ograniczając jednocześnie tło historyczne i opisowość. Z jednej strony wyzbył się zbędnej wylewności i rozciągłości powieści, stawiając na wartką akcję, z drugiej strony - ogromna szkoda, ponieważ przedstawione przez niego efekty wyobraźni i próby odcyfrowania manuskryptu są interesujące. Myślę, że powieść mogłaby być bardziej rozbudowana, a stałaby się przy tym lepsza i bardziej intrygująca. Linia fabularna rozwija się jasno i logicznie, przede wszystkim bardzo szybko, aby na koniec lekko zaskoczyć i rozczarować czytelnika, że to już koniec powieści, ponieważ przeczytanie książki zajmuje skromny odcinek czasu.
Wtrącenia filozoficzne są prosto opisane, dotykają ciekawych zagadnień, takich jak niemożność poznania całej prawdy o świecie, o nas samych. Czym właściwie jest prawda? Czy chcielibyśmy za wszelką cenę poznać swoją przyszłość? Brzmi kusząco, lecz czy zastanowilibyśmy się nad udźwignięciem takiego brzemienia? Takowe krótkie rozważania nie nużą, nie są skomplikowanie opisane, lecz wyłożone w najprostszy i najbardziej zrozumiały sposób. Jeśli chodzi o odpowiedzi - każdy czytelnik powinien znaleźć własną. Sam pomysł stworzenia filozoficznego talk-show mnie zaskoczył i na myśl przyszli polscy celebryci uczestniczący w takowym...
Dużym plusem dla autora jest fakt, że dialogi postaci zgrabnie i naturalnie przechodzą do filozoficznych rozmów, które wydają się same nasuwać, aby znów szybko wrócić do zmagania się z zagadką morderstw. Z kolei przy opisywaniu śledztwa zabrakło mi spontaniczności i żywiołowości w sylwetkach osób - wydają się one za bardzo spięte, zdenerwowane, uwiązane zagadką, umęczone wielką niewiadomą i bieganiną. Postacie są mało obszernie nakreślone, jednak autor zdecydował się na migawki także w ich przeszłość - niekiedy galopująca akcja nabiera oddechu na chwilkę i wtedy czytelnik może dowiedzieć się czegoś więcej o ich prywatnym życiu, aczkolwiek brakowało mi głębszego psychologicznego rysu. Niekiedy miałam wrażenie, że mają czas tylko na myślenie na głos. Szkoda, że akcja nie została spowolniona, aby więcej uwagi zwrócić chociaż na pierwszoplanowych bohaterów i ich emocje, a także aurę minionych wieków i współczesnych Włoch. Powieść nie rozrosłaby się za bardzo, a mogłaby zyskać koloryt i być bardziej wiarygodna. Jest niezła, niewątpliwie mi się spodobała, lecz nie będę ukrywać, że nie pozostanie długo w mojej pamięci. Polecam na jeden wieczór, czyta się szybko - trzeba nadążyć za fabułą, a i nie można się oderwać od środka akcji. Dla zainteresowanych tematyką w Postscriptum podane są linki do stron oraz forum dotyczącego realnego manuskryptu.