"Milestones" to moje drugie podejście do twórczości Magdaleny Szponar. Za pierwszym razem sięgnęłam po jej książkę z gatunku fantasy i niestety bardzo mocno się zawiodłam, ale postanowiłam nie skreślać autorki i przeczytać jeden z jej romansów. Czy był to dobry wybór? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zacznę od tego, że motywy romansu biurowego i różnicy wieku, to wątki, które należą do grupy moich ulubionych, dlatego zdecydowałam się sięgnąć właśnie po "Milestones". Główną bohaterką historii jest dwudziestosześcioletnia Veronica Hale. Młoda i niezwykle ambitna kobieta, która próbuje dojść do siebie po śmierci ukochanego ojca. Dziewczyna jest przekonana, że przejmie jego obowiązki prezesa w wydawnictwie Callan & Hale. Jednak czy będzie jej to dane?
Jedno jest pewne. Droga do objęcia wymarzonego stanowiska nie będzie wcale taka prosta, szczególnie że ojciec Veroniki zostawił bardzo szczegółowy testament, który dodatkowo został podzielony na kilka części. Czy panna Hale uszanuje wolę ojca? Czy kumpel z dzieciństwa — Kane Callan, pod którego okiem ma przejść szkolenie, będzie dla niej bardziej przyjacielem, czy wrogiem? Co wydarzy się, kiedy Hale i Callan przyznają się do swoich skrzętnie skrywanych uczuć? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że podczas czytania tej książki bawiłam się świetnie, ponieważ pierwsze skrzypce grają tutaj emocje. I to takie, które poruszają człowieka dogłębnie. Już od samego początku towarzyszymy głównej bohaterce w najtrudniejszych chwilach jej życia, czyli momencie pożegnania z ukochanym ojcem. Jako że jestem osobą, która jest bardzo wrażliwa na takie kwestie, oczywiście nie obyło się bez uronienia kilku łez, więc już na początku mojej przygody z tą książką byłam przekonana, że będzie to książka, która przypadnie mi go gustu.
Czy tak ostatecznie było? Zdecydowanie tak, chociaż nie mogę ukryć, że w niektórych momentach historia była bardzo przewidywalna. Jednak przy takiej ilości książek, jakie pochłaniam w ciągu roku, raczej trudno mnie czymś zaskoczyć. Ale przyznaje, że motyw podzielonego na części testamentu było dla mnie czymś nowym, szczególnie w takiej formie, ponieważ w pewnym momencie sama nie wiedziałam, czy zamiary Kane'a są naprawdę tak krystaliczne, jak mi się od początku wydawało, czy jednak autorce udało się wyprowadzić mnie w pole, więc chyba jednak można mnie jeszcze czymś zaskoczyć!
Jeżeli chodzi o głównych bohaterów historii, to bardzo ich polubiłam! Połączenie żywiołowej i pełnej energii dziewczyny, ze stanowczym i nieco gburowatym przedstawicielem płci męskiej, zawsze raduje moje serduszko. Nie będę się jednak więcej rozpisywać na ich temat, ponieważ nie chciałabym niepotrzebnie zepsuć komuś frajdy z samodzielnego odkrywania tego, co w nich najlepsze.
Pomimo iż pierwsza przeczytana przeze mnie książka autorki zupełnie nie przypadła mi do gustu, lektura "Milestones" pozwoliła mi uwierzyć, że mógł być to jedynie wypadek przy pracy, dlatego z pewnością skuszę się jeszcze sięgnąć po inne książki autorki.