To był chyba rok 2019, kiedy zacząłem kompletować serię Artefakty, co już wtedy było sprawą niełatwą zważywszy, że dostępność niektórych tytułów ograniczała się właściwie tylko do allegro, gdzie latały takie kwoty, że głowa mała. Jednym z tych tytułów, tych "białych kruków" była właśnie "Trawa", która pewnego dnia, ni z tego ni z owego wskoczyła do księgarni internetowej Świat Książki. Niewiele myśląc capnąłem do koszyka i w sumie dobrze zrobiłem, bo nim pojechałem odebrać zamówienie, książka ponownie zniknęła z oferty i z tego co się orientuję nadal jej nie ma. A szkoda, bo powieść Sheri S. Tepper mocno mnie zaskoczyła i to w sensie pozytywnym, o czym zaraz sobie opowiemy.
Tepper to autorka, która - nim zmarła w 2016 roku - napisała kilkadziesiąt tytułów, w tym również pod pseudonimami. Tworzyła głównie fantastykę, ma na koncie kilka trylogii, w tym Trylogię Arbaiów, którą otwiera "Trawa" - powieść z 1989 roku. Tytułowa Trawa jest jedną z sześciu zamieszkałych przez ludzi planet. Akcja dzieje się w bliżej niesprecyzowanej przyszłości, ale raczej dalekiej, gdzie najsilniejszym mocarstwem jest Świętość - religijne międzyplanetarne superpaństwo, w którym hierarchowie wykorzystują wiarę, do trzymania wiernych/poddanych za twarz. Właśnie z ramienia Świętości na Trawę zostaje wysłany Rigo Yrarier wraz z rodziną, z zadaniem założenia placówki dyplomatycznej - to oficjalnie. Nieoficjalnie jego misja jest niemalże szpiegowska, bowiem ma ustalić dlaczego na Trawie nie ma zarazy, która dziesiątkuje ludność na innych planetach. Trawa - o czym szybko się przekonuje - jest miejscem specyficznym, posiadającym swoje mroczne sekrety, chowane przez pokolenia. Cerberami tych tajemnic są bonowie - rozleniwiona, niezbyt inteligentna szlachta, którą kontrolują - podobne do koni - przerażające istoty zamieszkujące Trawę na długo przed przybyciem pierwszego człowieka. Pojawienie się Riga, ale przede wszystkim jego dociekliwej i buntowniczej żony Marjorie, staje się zagrożeniem dla starego ładu...
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, gdy zacząłem czytać "Trawę" to przepiękny język, jakim posługuje się Sheri S. Tepper, a który świetnie oddał nasz tłumacz Robert Waliś. Sama opowieść nie jest takim typowym, twardym sci-fi, zdecydowanie bliżej jej do fantasy spod znaku chociażby "Mroczne Wieży" Kinga czy nawet "Trudno być bogiem" braci Strugackich. Mamy tu skolonizowaną obcą planetę, na której wciąż żyją tubylcze rasy obcych. Ludzie funkcjonują tu trochę jak w XVII-XVIII wieku. Jest szlachta i mieszczaństwo, są pałace i chaty, a jedyną rozrywką bonów jest polowanie na lisy, które - jak się szybko okaże - również pochodzą z Trawy i są zupełnie inne niż znane nam psowate. Jednocześnie ludzie dysponują nowoczesną technologią, taką jak autoloty czy wideofony, no i przede wszystkim mają również statki kosmiczne, które umożliwiają niemalże swobodne podróże między planetami. Wszystko to jest świetnie pokazane, bardzo obrazowo, choć nie nachalnie.
Główną bohaterką powieści Tepper jest Marjorie - żona ambasadora, kobieta przez lata tłamszona przez swojego męża i przez jego wypaczone pojmowanie miłości. Dopiero na Trawie Marjorie rozwija skrzydła, nabiera pewności siebie i nieustępliwości w poszukiwaniu prawdy. To znakomicie zbudowana postać, którą doskonale uzupełnią dwaj zbuntowani Zieloni Bracia - zakonnicy stanowiący trawiański odłam Świętości.
Inna rzecz, to odnalezione na Trawie zaginione miasto Arbaiów - rasy kosmitów (choć słowo "kosmita" ani razu nie pada w tej książce), która wyginęła przed wiekami. Tajemnica wyginięcia tej zaawansowanej cywilizacji staje się jednym z głównych wątków powieści, a związani z nim bohaterowie - brat Mainoa i przymusowo wcielony do Świętości, a następnie karnie zesłany na Trawę Rillibee, odegrają niemałą rolę w tej wielowątkowej historii i to właśnie oni pomogą Marjorie. Jednak próba rozkminienia co się stało z Arbaiami, to tylko jeden z motywów "Trawy". Tepper porusza również inne tematy, jak chociażby wspomniany już podział klasowy. Jest on dość wyraźny. Patrzący na wszystkich z góry bonowie żyją wyłącznie dla siebie, odcięci w swoich zamkniętych wioskach, mając do dyspozycji zastępy służących. Z drugiej strony mamy Wspólnotę - przyportową osadę, która funkcjonuje na zasadach wolnorynkowych, choć dla nich wzajemna, sąsiedzka pomoc jest czymś tak naturalnym, że gdy Marjorie wyznaje tubylcowi, że na swojej planecie pomagała charytatywnie biednym i wykluczonym, ten dziwi się, bo we Wspólnocie wszyscy tworzą jedną wielką rodzinę, która wspiera się i dba o siebie nawzajem. Motyw społeczny jest w powieści Tepper bardzo wyrazisty i ciekawy i czyni Trawę miejscem bardziej realnym, zasiedlonym przez prawdziwych ludzi.
A tych ludzi jest tu całkiem sporo. Mnogość bohaterów idzie jednak w parze z ich różnorodnością. Sheri Tepper świetnie buduje postaci, zarówno te pierwszo- jak i drugoplanowe. Uwikłani w intrygi, kłamstwa, sekrety i romanse, kierowani różnymi pobudkami, są ciekawi, interesujący i na pewno niejednowymiarowi. Sama fabuła, dynamiczna i mająca niejeden zwrot akcji, wciąga i sprawia, że "Trawę" ciężko odłożyć. To są takie Artefakty jakie najbardziej lubię - tajemnicze, niejednoznaczne, skłaniające do refleksji nad tym, dokąd zmierza ludzkość. "Trawa" to bardzo dobra powieść, która w wersji papierowej jest niestety trudno dostępna. To się pewnie zmieni, gdy Wydawnictwo Mag wypuści drugi tom trylogii, co - jeśli wierzyć plotkom - nastąpi dopiero w 2025 roku. Wtedy, podejrzewam, że pojawi się dodruk "Trawy". Cieszę się jednak, że poznałem tę historię już teraz i niecierpliwie czekam na drugi tom trylogii Arbaiów.
© by MROCZNE STRONY | 2024