Na początku roku podjęłam decyzję, aby w tym roku wziąć udział w #wyzwanieLC2024. Tematem lutowego wyzwania czytelniczego było przeczytanie książki, która została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2023. Zadanie niby proste, a jednak kiedy zaczęłam przeglądać nominacje, których nie miałam okazji wcześniej czytać, nagle wybór okazał się bardzo trudny. Ostatecznie padło na książkę z kategorii romantasy - "Dom trzepoczących skrzydeł" autorstwa Olivii Wildenstein. Czy w mojej ocenie ta publikacja słusznie trafiła na listę nominowanych? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką historii jest Fallon Rossi. Pozbawiona magicznej mocy Fae półkrwi, którą w przeciwieństwie do innych mieszkańców Luce, kochają morskie stworzenia. Przez swoje pochodzenie dziewczyna jest pogardzana przez większość Fae czystej krwi. Pewnego dnia wyrocznia przepowiada jej, że gdy uwolni wrony, zostanie królową.
Rozradowana Fallon, której serce należy do Dantego Regio — brata obecnego króla, decyduje się podjąć misji zebrania żelaznych statuetek, które mają pomóc jej w pozbawieniu korony obecnego władcy i oddaniu jej swojemu ukochanemu, który zasiadłby na tronie, z nią, jako królową u swego boku. Czy Fallon wykona swoje zadanie? Czy ona i Dante będą razem władać królestwem Luce? Jakie tajemnice wyjdą na jaw, gdy wszystkie wrony zostaną uwolnione? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że chociaż "Dom trzepoczących skrzydeł" przypadł mi do gustu, wydaje mi się, że sama nominacja do plebiscytu Książka Roku 2023 jest trochę na wyrost. Myślę, że chociaż nie czytam zbyt wielu książek z kategorii romantasy, wśród przeczytanych publikacji znalazłabym takie, które bardziej zasługiwałyby na znalezienie się w tym zaszczytnym gronie.
Sama fabuła książki i opisany przez autorkę świat są interesujące i przykuwające uwagę czytelnika. Chociaż książka ma ponad 600 stron, czyta się ją dość płynnie i w zasadzie poza nieco przedłużającym się początkiem, nie ma się w tej kwestii, do czego przyczepić. Bardzo podobał mi się sam pomysł poszukiwania wron i co za tym idzie, wszystkie kwestie związane z tajemniczym podniebnym królestwem oraz to, że wszelkie skrzętnie skrywane tajemnice wychodzą na jaw dopiero po czasie i to w najmniej spodziewanym przez czytelnika momencie.
Natomiast jeśli chodzi o kreację bohaterów, to cóż... Tutaj "Dom trzepoczących skrzydeł" wypadł nieco gorzej. Główna bohaterka — Fallon była w mojej ocenie strasznie irytującą, niedojrzałą i naiwną istotą. W trakcie czytania nieraz ubolewałam nad jej głupotą i zastanawiałam się, czy nie jest ona przypadkiem wchodzącą w okres dojrzewania nastolatką, która sama nie wie, czego chce. Zdecydowanie bardziej polubiłam te mniej znaczące postacie i cieszyłam się za każdym razem, kiedy to właśnie one pojawiały się na horyzoncie. Myślę, że gdyby autorka bardziej popracowałaby nad kreacją Fallon pierwszy tom "Królestwa Wron" zająłby naprawdę wysoką pozycję w moim rankingu przeczytanych książek, a tak uplasował się gdzieś w połowie stawki.
Niemniej jednak na pewno sięgnę po kolejną odsłonę tej serii, ponieważ jestem ciekawa, jak Fallon odnajdzie się w nowej rzeczywistości.