"Anie z Zielonego Wzgórza" czytałam w wieku dziecięcym. Była to moja lektura szkolna i pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Jeszcze wtedy nie byłam zagorzałym czytelnikiem i niestety nie sięgnęłam po kolejne części przygód rudowłosej dziewczynki. Nadrabiam to po latach, postanowiłam przeczytać wszystkie książki z tej serii. Musiałam zatem kolejny raz sięgnąć po pierwszą część, aby przypomnieć sobie całą historię.
Ania była szalonym dzieckiem, nie chciałabym mieszkać z osobą tak gadatliwą. Cechowała ją wrażliwość i popadanie ze skrajności w skrajność, od wielkiej radości po bezden rozpaczy. Przygody, które jej się przytrafiały były bardzo zabawne. Pamiętam, że jako dziecko nie mogłam się oderwać od lektury. Obecnie bardziej pociąga mnie sama przemiana Ani, która nauczyła się panować nad emocjami, być mniej gadatliwa i skryta. Uważam, że wyrosła na bardzo wrażliwą i wartościową młodą kobietę.
Czytając książkę po raz drugi, bardziej skupiłam swoją uwagę na innych bohaterach. Moim faworytem był Mateusz. Ciężko mi uwierzyć, że ktoś może być aż tak nieśmiały. Scena w sklepie, gdy Mateusz chciał kupić sukienkę dla Ani, wywołała u mnie wybuch śmiechu, co raczej rzadko się zdarza w trakcie czytania. Uważam, że Mateusz był naprawdę barwną postacią, od której bije ogromne ciepło.
W dzieciństwie bardzo mnie irytowała postać Maryli. Uważałam, że jest zimna i zbyt surowa dla Ani, która co prawda wpadała ciągle w kłopoty, ale za to miała złote serce. Teraz zrozumiałam, że byłam niesprawiedliwa. Należy pamiętać, że Ania nie była dzieckiem Maryli, a Maryla była starą panną. Nie dziwi mnie to, że nie umiała prawidłowo okazywać uczuć. W jej życiu brakowało miłości i ciepła i sama przez to nie umiała tego przekazać swojej podopiecznej.
Bardzo podobała mi się również Diana, która tak bardzo się różniła od głównej bohaterki. Z jednej strony mamy rozmarzoną Anię, która jest wielką romantyczką i daje się ponieść wyobraźni. Z drugiej strony mamy Dianę, która raczej twardo stąpa po ziemi i jest praktyczna. Tak różne a tak pięknie się uzupełniały.
Akcja, którą możemy śledzić na kartach tej powieści, ma niezwykły klimat. Przemyślenia Ani są bardzo poetyckie, a jej wyobrażenia sprawiły, że znów poczułam się dzieckiem. Bardzo doceniam to, że dorastamy razem z Anią. Poznajemy ja, gdy ma dwanaście lat, akcja kończy się, gdy ma lat szesnaście. Przez te wszystkie lata jej przygody i rozmyślania ulegają zmianie. Ania dorasta, a my śledzimy ten proces.
Powiedziałabym, że rudowłosa dziewczynka ma niezwykłego pecha. Popełnia wiele błędów, ale lekcje, które z nich wyciąga, niosą niezwykłe przesłanie. Uważam, że jest to książka idealna dla dzieci, ponieważ kształtuje ich charaktery i postawy. Ukazuje, co jest dobre, a co złe a dodatkowo wskazuje, że każdy czyn ma swoje konsekwencje.
W utworze wiele miejsca poświęcono religii i wierze. Widzimy również pod tym kątem, jak Ania dorasta, od dziewczynki, która nigdy się nie modliła do kobiety, która pragnie być dobra, a jej autorytetem jest żona pastora. Nie jest to książka, po której można spodziewać się dużych zwrotów akcji. Wydarzenia toczą się własnym rytmem, są powolne i dotyczą codziennego życia małej dziewczynki.
Książka niezmiernie mi się podobała, polecam wszystkim: zarówno dzieciom, jak i dorosłym bowiem każdy znajdzie coś dla siebie.