Wszystkie fanatyczki ostrych wyścigów, szybkich samochodów i przystojnych rajdowców, proszone są o uwagę! Mam dla Was dzisiaj książkę, która nie dość, że przysporzy Wam mnóstwa emocji, tak nawet na chwilę nie będziecie chciały jej odłożyć!
Kamila Mikołajczyk to autorka, po której książki na pewno będę sięgać w przyszłości. I to w ciemno. Wszystkie jej powieści, które do tej pory czytałam, wspominam bardzo dobrze! Uwielbiam lekkie pióro autorki, które nieraz oprócz wypieków na twarzy, wprawiało mnie w bardzo pogody nastrój. A to za sprawą humoru jaki Kamila „wciska” do tych swoich historii. W przypadku „Dziewczyny rajdowca” jest dokładnie tak samo. Ujawnia się to w momentach ostrej wymiany zdań między głównymi bohaterami. Ale od początku….
Mamy tutaj dwójkę głównych bohaterów, którzy już od pierwszego spotkania pałają do siebie nienawiścią. Maddie – nie znosi rajdowców wszelakiego rodzaju i właśnie to w głównej mierze napędza ją przeciwko Neisonowi, a ten z kolei, jak to urażony chłopczyk, nie znosi Maddie przez to, że dziewczyna wygrała z nim w wyścigu. Motyw hate-love jest jednym z motywów, które ja uwielbiam, a żeby dobrze go w książce poprowadzić, to też trzeba umieć. Kamila podołała temu zadaniu tworząc tę relację w naprawdę fenomenalny sposób. Ich nienawiść czuć na każdej kartce, a im więcej tych sprzeczek, tym bardziej chce się wiedzieć, jak to się wszystko potoczy i zakończy… no właśnie i tu jest jedyny minus, bo książka to dylogia więc tak szybko nie poznamy jak to się zakończy :P to mogę Wam od razu zdradzić. Każde spotkanie dwójki bohaterów, jest niezwykle burzliwe, oprócz tych zgrzytów, da się wyczuć między nimi przyciąganie, które z każdą kolejną stroną przeradza się w fascynację i może trochę we frustrację (w naszym przypadku) – no bo przecież, gdy już w pewnym momencie myślimy – to jest ten moment i teraz coś się wydarzy, tak niestety, autorka w umiejętny sposób wylewa na nas kubeł zimnej wody :P I ten zabieg skutecznie doprowadza do tego, że cały czas chce się więcej i więcej, i dalej się czeka na ten idealny moment!! Ileż ja razy przeklinałam na nich w duchu to nie zliczę ;)
Jeśli chodzi o samych bohaterów, uwielbiam jak autorka stworzyła postać charakternej Maddie, bo co by się nie działo, jej konsekwencja w działaniu, bronienie swego i cięty język, stworzyły z niej hardą babkę, idealnie nadającą się na kobietę, biorącą udział w wyścigach samochodowych. To taka moja Letty z „Szybkich i wściekłych”! :D przy której wymięknąłby niejeden mężczyzna. Chyba, że trafi swój na swego. Tak jak tutaj znalazł się Jax, równie zacięty co ona. Ok, ale „Dziewczyna rajdowca” to nie tylko słowne przekomarzania głównych bohaterów. To też wyścigi samochodowe, które tutaj również są opisane w naprawdę dobry sposób. Ja podczas każdych sama trzymałam się stołka na którym siedziałam, bo autorka zdecydowanie zna się na szybkiej jeździe :P euforia jaka ogarniała głównych bohaterów, udzielała się i mnie ;) Dlatego ja w pewnym momencie, już nie mogłam się doczekać kolejnych wyścigów :P
Świetnym uzupełnieniem tejże historii, są również postacie drugoplanowe. Przyjaciółka Maddie, czy też Logan - kumpel Jaxa, a nawet zabawna babcia, czy barman w klubowym barze – wszyscy oni, ale też i inni, są po coś. Nikt tu nie jest zbędny, a każdy z nich wnosi coś dobrego do całej historii. A propos babć – nie wiem, jak to robisz Kamila, ale nie da się ich nie kochać :P i za każdym razem mówię, że sama też chce mieć taką w rodzinie!
Moje zachwyty nie mają końca i mogłabym pisać o tej książce, jeszcze długo. Jednakże nie będę zdradzać Wam wszystkich smaczków „Dziewczyny rajdowca”, bo lepiej jest poznawać je samemu. Dlatego ja Wam ogromnie polecam lekturę tej książki! Mówię Wam, zakochacie się w niej tak jak ja!