Stworzonej przez panią Małgorzatę Musierowicz "Jeżycjady" raczej nikomu nie trzeba przedstawiać. Bawiła i nadal bawi kolejne pokolenia, nawet te które otacza zupełnie inna rzeczywistość niż wszechobecny PRL w tej serii. Do cyklu o losach mieszkańców osiedla Jeżyce próbowałam się przekonać kilka lat, oczywiście z marnym skutkiem, ale w te wakacje postanowiłam zrobić jeszcze jedno podejście. Tym razem zakończyło się sukcesem.
W "Szóstej klepce" poznajemy Celestynę Żak, która jest zakompleksioną nastolatką, nie potrafi się odnaleźć w nowej klasie i nie ma chłopaka. Do tego jeszcze ma piękną siostrę Julię, której wygląd utwierdza tylko w przekonaniu Żakównę, że jest do niczego. Przez owe problemy Cesia nie zauważa, że od jakiegoś czasu, jeden z kolegów z jej klasy (według niej niegodny uwagi) od jakiegoś czasu chodzi za nią w drodze do szkoły, a oprócz tego domownicy nagminnie ją wykorzystują do prac domowych tj. sprzątanie, gotowanie. W końcu dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce i zaczyna decydować sama o sobie.
Od pierwszej strony książki można poczuć swoisty klimat PRL-u, kiedy to ulice były szare i takie nijakie, a przy każdym ze sklepów ustawiały się długie kolejki ludzi, którzy chcieli kupić np. mięso.Wbrew pozorom jednak nastrój powieści nie jest tak bury jak mogłoby się wydawać, a to za sprawą emanującej ciepłem i radością rodzinki Żaków. Jest to tak sympatyczna i swojska familia, że każdy może znaleźć u nich miejsce dla siebie, nawet jeśli byłoby trochę ciasno w tym niedużym mieszkaniu przy ul. Słowackiego. Żakowie to duża i niezwykle barwna gromadka: tata nazywany Żaczkiem, mama, dziadek, siostra Julia, ciocia Wiesia i kuzyn Bobcio, który nie raz rozbawił mnie swoimi pomysłami, np. ogniskiem na balkonie.
Główna bohaterka, Celestyna, może i nie zachwyca osobowością, bo jak każda typowa nastolatka jęczy, że jest brzydka, ale przynajmniej można na niej zawsze polegać, bo Cesia nigdy nie zostawia w potrzebie swoich bliskich. Czasami tylko jest według mnie zbyt potulna i za bardzo pozwala sobą rządzić. Natomiast jej przyjaciółka, Danka, to moim zdaniem chyba najbardziej irytująca postać w tej książce. Stara się być dramatyczna i udaje nieszczęśliwą artystkę, ale to zwykła histeryczka, nie rozumiem dlaczego Cesi tak zależy na jej przyjaźni.
"Pracować nad sobą trzeba do końca życia, bo zawsze jeszcze można coś poprawić."
Pani Musierowicz w lekkim i ciekawym stylu opowiada o przygodach rodziny Żaków, sprawiając, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do ostatniej strony. Dzięki tej autorce przekonałam się, że polscy pisarze też potrafią stworzyć coś ciekawego, wcześniej byłam innego zdania. Akcja nie pędziła z zawrotną szybkością, ale i tak ani razu mnie nie znudziła, czego dowodem jest to, że przeczytałam tę powieść za jednym razem, bez przerw. To pewnie za sprawą kilku wątków, mamy tu trochę o miłosnych kłopotach Cesi, szczyptę jej problemów z Danką oraz kilka białych myszy na dokładkę, więc każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Jestem pozytywnie zaskoczona tym, że aż tak miło spędziłam czas z tą powieścią, na początku nie liczyłam na żadną rewelację, a tu spotkała mnie niespodzianka. Uważam, że "Szósta klepka" może spodobać się każdemu, i młodszym czytelnikom, i tym starszym, którzy pewnie chętnie przypomną sobie czasy PRL-u. To doskonała książka na jeden (najlepiej jesienny lub zimowy) wieczór, która działa jak rozweselacz, bo opowiada o zabawnych perypetiach pewnej nastolatki i jej zwariowanej rodziny.