Dzień dobry! Zapraszam Was na recenzje debiutu pod tytułem "Sze-szepty" Majki Wielądek.
Co powiecie na literaturę przygodową?
Maks Gard jest młodym biznesmenem, który twardo stąpa po ziemi. Nie wierzy w żadne szczęśliwe zbiegi okoliczności, czy też cuda. Jego zdaniem trzeba samemu na wszystko zapracować, nawet jeżeli miałoby to oznaczać nieodwracalne konsekwencje. Pewnego dnia podczas pobytu służbowego w Chinach. Mężczyzna spotyka w herbaciarni tajemniczego starca, który na zawsze odmienia jego życie.
"Sze-szepty" to lektura, która na dość długo zapadnie mi w pamięci. W książce poznajemy historię kilku postaci, które łączy ze sobą jedno przeznaczenie. Między innymi wiąże się ono z pokonaniem czającego się w od wieków zła i ocalenie przed nim ludzkości. Żeby było jeszcze ciekawiej mamy tutaj dwójkę wybrańców, którzy odpowiadają za odnalezienie odpowiednich narzędzi do unicestwienia ciemności. Chodzi tutaj o wcześniej wspomnianego przeze mnie Maksa, człowieka twardo stąpającego po ziemi i Elenę, która od małego ma do czynienia ze zjawiskami nad przyrodzonymi. Wszystko później się rozgałęzia na poszczególnych członków rodziny, którzy stanowią korzenie tego, co ma miejsce obecnie w życiu Maksa i Eleny.
Pomysł na fabułę był naprawdę świetny, tylko nie poprowadzono go w dobrym kierunku. Początek książki nie stanowił dla mnie żadnego problemu, z przyjemnością poznawałam przeszłość dziadków Maksa i Eleny, którzy byli związani ze starymi wierzeniami i rytuałami. Problemy z czytaniem pojawiły się u mnie podczas poszukiwaniu przez bohaterów magicznych amuletów, które miały za zadanie powstrzymać złe siły. Im więcej dialogów się pojawiło, tym bardziej się męczyłam. Nie wiem, jak to do końca ująć, ale wiele z nich wydało mi się sztucznych. Do tego akcja parła do przodu w tak zaskakująco szybkim tempie, że nim się obejrzałam. Nasi bohaterowie przybili już z Indii i szykowali się do kolejnej podróży.
Moja ocena 6,5/10 "Sze-szpety" to nie jest najlepszy debiut, jaki czytałam, ale siedzi w nim ogromny potencjał. Przed autorką jeszcze sporo pracy, ale muszę przyznać, że opisy rytuałów, snów i tym podobnych wyszły jej świetnie. Opisała to wszystko w tak realistyczny sposób, że odnosiłam wrażenie, jakbym sama uczestniczyła w tych wydarzeniach. Oprócz tego przydałoby się tutaj kilka stron więcej, ponieważ jest za mało miejsca, na to żeby akcja mogła się w pełni rozwinąć. Bardzo często odnosiłam wrażenie, że postacią podcinaną w ten sposób skrzydła i nie dano im się całkiem wykazać. Dlatego, bardzo trudno mi w pełni scharakteryzować Maksa i Elenę, którzy jakby nie patrzeć odgrywają tu bardzo ważną rolę.
Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Novae Res!