''Kocham Cię kiedy jesteś miły''
Książka ta niemal powaliła mnie na łopatki. Już od samego początku częstowani jesteśmy klapą przedstawienia amatorskiego teatru, w którym jedną z ról gra April Wheeler . Wiadomo, że w takiej sytuacji człowiek nie ma humoru i nastroju na spotkania z przyjaciółmi. April chce wracać do domu, Frank, jej mąż usiłuje ją przekonać do wcześniej umówionego spotkania z Campbellami, parą ich przyjaciół i sąsiadów. I już przysłuchujemy się pierwszej małżeńskiej awanturze.
Kłócą się w samochodzie, kłócą na autostradzie, gdzie adrenalina wywabiła ich z samochodu wprost na ulice. A ja odnoszę jakieś dziwne wrażenie, że wcale nie wyszłam z teatru i kiepska sztuka nadal trwa i robi się coraz gorzej i gorzej i nie wiadomo czy cokolwiek jeszcze z tej '' sztuki '' można uratować.
Przyjrzyjmy się więc głównym aktorom i ich rolom w sztuce banalnie zwanej, życiem. Ona, April Wheeler, młoda, bo tuż przed trzydziestką kobieta, matka dwójki dzieci i żona. On, Frank Wheeler, również prawie trzydziestolatek, pracujący w firmie, w której całe życie przepracował jego ojciec, a w której Frank zajmuje się reklamą i public relations. Wheelerowie mieszkają na przedmieściach w zachodnim Connecticut. Jest rok 1955, wiosna. To dziwna para, ze wszystkiego są niezadowoleni.
Praca jest nudna, byle jaka i marnie płatna. Dzieci niechciane i niepotrzebne, tylko przeszkadzają. Sąsiedzi i przyjaciele, przymusowe towarzystwo na zasadzie '' bo tak wypada, bo tak robią wszyscy ''. Całkowita niezgodność i niedopasowanie Wheelerów . Ona wychowana praktycznie bez rodziców, w domach całej baterii bardziej lub mniej prawdziwych ciotek i opiekunek. On wiecznie skonfliktowany z ojcem, niemogący sprostać ojcowskim wymaganiom. Potrafi mówić tylko o sobie, a jeśli już o kimś, to tylko negatywnie.
W stosunku do April '' bawi '' się w domorosłego psychologa, który doskonale wie co ona myśli i co czuje i dlaczego działa i reaguje właśnie tak, a nie inaczej. Normalnie, siedziałam tam na tej widowni, oglądałam tę ich sztukę i szyja wyciągała mi się coraz bardziej, ciekawość rosła z minuty na minutę i niechęć do postaci również. Prócz małżonków w rolach głównych, byli też i inni '' aktorzy ''. Wspomniani już przeze mnie Campbellowie, Shep i Milly. Przyjaciele, chociaż, ja nie chciałabym mieć takich przyjaciół. Z drugiej strony, Wheelerowie mieli takich przyjaciół, jacy byli sami. Była jeszcze Helen Givings, agentka nieruchomości i jej mąż, który jak miał dość zrzędzenia żoneczki, po prostu wyłączał aparat słuchowy i zapadał w błogą ciszę. Oczywiście bez wiedzy żonki, która, mówiła, mówiła i mówiła. Państwo Givings mieli dorosłego syna o imieniu John, który po załamaniu nerwowym, przebywał w szpitalu dla psychicznie chorych. Jednak wiecie co ? z całej tej grupy, o ironio !on jeden wydaje się być NORMALNY ! Mówi co myśli i niczego nie udaje, w przeciwieństwie do całej reszty.
Książka jest rewelacyjna, postacie perfekcyjne. Studium staczania się po równi pochyłej z coraz większą prędkością doskonale opisane. Same kłótnie między małżonkami to prawdziwy majstersztyk. Finezyjne i wysublimowane, bez wulgarnych epitetów, ale takie, że jedno drugiemu wsadza szpilę za szpilą. To naprawdę trzeba przeczytać, tego nie da się opowiedzieć.
No i jeszcze ten tytuł, ktoś napisał, że nie pasuje do treści. Cóż, ja uważam, że właśnie odwrotnie. Wszak w zamierzeniu żadne małżeństwo, które chce iść przez życie razem, nie ma wpisanego nieszczęścia. Wręcz odwrotnie każde wierzy, że będzie szczęśliwe, ba wręcz mówią '' my jesteśmy całkiem inni, my się kocham , nam na pewno się uda ''. Każde małżeństwo rozpoczyna '' drogę do szczęścia '', ale dokąd nią dojdzie, to już zupełnie inna sprawa. Bardzo polecam.