Książka traktuje o niezwykłym zrywie, jaki przeżywaliśmy w Polsce w latach 1980-81, ta bezkrwawa rewolucja była czymś wyjątkowym, obiektem podziwu prawie całego świata. Charakteryzowała się wielką dojrzałością robotników, zdolnością do kompromisu z obu stron, prawdziwą demokracją bezpośrednią po stronie związkowej, i potężnym haustem wolności w czasach komuny. A teraz się szarga pamięć o tych czasach, uważa się wszystko za prowokację esbecką, wylicza liczbę agentów we władzach Solidarności, obrzuca błotem bohaterów tej rewolucji. Jak my nie umiemy docenić wielkich rzeczy we własnej historii....
Friszke próbuje opisać rewolucję Solidarności obiektywnie i wszechstronnie, czy udanie?. Powstało monumentalne dzieło, liczące sobie w wersji papierowej, bagatela, 980 stron. Autor przekopał się przez akta esbeckie, przez archiwa partyjne i dokumenty Solidarności. Co ciekawe, pisze, że esbecka penetracja Solidarności była bardzo płytka, ubecja nie znała wielu dokumentów czy wielu narad, przeczy to tezom różnych zideologizowanych historyków, twierdzących, że Solidarność była wręcz sterowana przez SB.
Mnogość wątków i spraw przedstawiona w książce budzi podziw. Kilka z nich było dla mnie szczególnie nowych i ciekawych. I tak mamy szczegółowe przedstawienie konfliktów pomiędzy doradcami związkowymi: z jednej strony środowisko KOR-owskie, z Kuroniem na czele, z drugiej doradcy wywodzący się z klubovw inteligencji katolickiej (KiKów): Mazowiecki, Wielowieyski i inni. A byli jeszcze doradcy forsowani przez episkopat bo prymas Wyszyński nie ufał KiKowcom, jako zbyt postępowym.
Autor pisze, że szczególnie mroczną rolę odegrał tu ks. Henryk Jankowski, mający wielki wpływ na Lecha. Zmierzał on konsekwentnie do poróżnienia Wałęsy z KORowcami, legitymował się przy tym mandatem od prymasa Wyszyńskiego (a przy okazji był informatorem SB). Hierarchowie kościoła dążyli bowiem do nadania `Solidarności’ cech organizacji w znacznym stopniu religijnej, bo nie wierzyli w realność dalej idących zmian ustrojowych. Przy czym rozgrywając swoje cele polityczne, robili to ze zręcznością słonia w składzie porcelany; to opinia Modzelewskiego, wygląda na to, że podzielana przez autora.
Bardzo ciekawe jest także przedstawienie obozu władzy, konfliktów w nim występujących, i przygotowań do stanu wojennego, o którego wprowadzeniu już dyskutowano w październiku 1980r.
To, co napisałem to tylko namiastka mnogości wątków z tego monumentalnego dzieła.
Mam też pewne uwagi krytyczne: w książce nieproporcjonalnie wiele uwagi poświęca się działalności Jacka Kuronia, autor bowiem usiłuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Omawiana książka to z jednej strony kolejny tom biografii Jacka Kuronia (dzieła życia autora), z drugiej zaś monografia rewolucji solidarności. W sumie szkoda, że autor nie skoncentrował się tylko na jednym celu, bo czytelnik czasami się w tym gubi.
Nuży też czasami koncentrowanie się autora na szczegółach, czytelnik traci z oczu obraz ogólny.
Powstało w sumie dzieło bardzo ważne, każdy kogo interesuje historia Solidarności, nie będzie mógł przejść obok niego obojętnie.