Jako miłośnik historii i nałogowy czytelnik książek o przeszłości, z zainteresowaniem wziąłem do ręki książkę niedawno zmarłego prof. Tazbira odsłaniającą niektóre tajemnice warsztatu historyka i pułapki czyhające na adeptów tej dyscypliny. Książka jest zbiorem artykułów i wspomnień z różnych lat, zawiera więc siłą rzeczy materiały ciekawe i mniej interesujące, jest też trochę powtórzeń. Niemniej niektóre eseje czyta się z wielkim zainteresowaniem.
Pisze Tazbir, że rozpatruje się dawne dzieje, posiadając wiedzę o dalekosiężnych skutkach działań i decyzji sprzed stuleci; wiedza ta silnie wpływa na współczesną ocenę przeszłości. I tak znany historyk Bobrzyński „zapoczątkował w naszym dziejopisarstwie nurt literatury „historyczno-medycznej”; dzieje Polski co najmniej od XV wieku (jeśli nie wcześniej) traktował bowiem jako historię choroby (anarchia, lekceważenie silnej władzy), która u schyłku XVIII stulecia doprowadziła do zgonu państwa.” Pytanie, czy takie pisanie historii jest obiektywne?
Bardzo ciekawie pisze Tazbir o schlebianiu gustom czytelników podając za przykład, skądinąd znakomite, eseje historyczne Pawła Jasienicy: „Zawierały one nie tylko tradycyjną, znaną z przedwojennych prac wersję przeszłości, lecz także i brzmiącą niezwykle aktualnie krytykę warstwy rządzącej. Nieudolni i lekkomyślni władcy (najpierw Jagiellonowie, potem zaś Wazowie) marnowali – zdaniem Jasienicy – zapał i pracę rządzonych, systematycznie demoralizując społeczeństwo szlacheckie.” Teza ta była w czasach PRL-u bardzo popularna i mocno aktualna, mimo że nie wytrzymywała konfrontacji ze źródłami. Tu dochodzimy do innego problemu: historia służy celom współczesnym. I tak w czasach PRL-u: „Funkcjonalnie pojmowana wiedza o przeszłości była traktowana tak jak w XVI wieku dzieje antyczne czy historia średniowiecza, mianowicie jako wielki zbiór przykładów historycznych (...), mających ilustrować tezy przydatne w aktualnej propagandzie.” A czy w III RP nie jest tak samo, zwłaszcza z z historią najnowszą?
Czy jest zatem szansa, na poznanie i propagowanie prawdy historycznej? Tazbir jest tu optymistą, wierząc, że wkrótce nadejdą czasy gdy „zarówno w szkołach, jak i w środkach masowego przekazu, nie mówiąc już o publikacjach naukowych, a tym bardziej popularnonaukowych, społeczeństwo otrzymuje pełną i obiektywną wiedzę o przeszłości. I to dotyczącą w równym stopniu dalszej przeszłości, co dziejów najnowszych.” Nie zgadzam się, obecnie obserwujemy narastające instrumentalne traktowanie historii przez państwa, partie polityczne, nawet różne religie. A u nas w kraju sytuacja jest bardzo nieciekawa: historia staje się wręcz polem walki politycznej. Jedyna nadzieja w rzetelnych, kompetentnych, nieuwikłanych w politykę historykach, jeszcze trochę się takich ostało...