Ogromnie żałuję, że przyszła już pora na powiedzenie Wam kilku słów o ostatnim tomie z cyklu opisującego zmaganie rodu Białeckich, którym przez wieki towarzyszy Zło w najczystszej postaci i robi wszystko by "przeciągnąć" ich na swoją stronę.
W tomie czwartym dochodzimy do czasów współczesnych, a dokładnie w lata czterdzieste XX wieku. Wydawałoby się, że ród Białeckich nie zostanie przedłużony, gdyż ostatni z jego przedstawicieli wstępuje w szeregi duchowieństwa, robiąc karierę w najważniejszych religijnych miastach i nie tylko. Ne spodziewa się on jednak, że została uknuta intryga sięgająca czasów Chrystusowych, a on odegra w niej jedną z głównych ról. Zaczyna się ponownie wodzenie na pokuszenie, a świat goni na złamanie karku ku samozagładzie... Czy Zło w końcu dopnie swego? Czy świat zostanie takim miejscem, jakie znamy? Co z tym wszystkim ma wspólnego biblijny Salomon i jego córka? Jakie tajemnice skrywa Rzym i jak one wpływają na byt całego świata?
Tego już nie napiszę, bo wszystkie odpowiedzi znajdziecie w ostatniej części tej genialnej serii demonologiczno-okultystycznej.
"Syn cienistej strony", choć najkrótszy ze wszystkich to tak jak i poprzedniczki powieść wielowarstwowa, która pokazuje świat, jakiego nie znamy i być może (a raczej na pewno) nie chcemy znać. Autor w tej części zdecydowanie najbardziej skupia się na strefie duchowej, ale i większość akcji toczy się w zakonach, klasztorach i innych przybytkach. Nie odejmuje to jej jednak ani krzty mroku, który gościł w częściach poprzednich- w moim odczuciu jest wręcz odwrotnie, a wyobraźnia kreuje obrazy, których nie chcielibyśmy widzieć na własne oczy...
Tak jak w poprzednich częściach, postaci jest sporo zarówno tych autentycznych jak i fikcyjnych, ale nikt tu nie jest zbędny, każda z nich jest potrzebna w tej historii, każda niesie w sobie olbrzymi potencjał i wielkie pokłady emocji.
Akcja dzieje się dość i momentami może się wydawać, że niektóre wątki zostały tu napisane jakby przez pomyłkę, ale nie dajcie się zwieść, bo wszystko, co tu przeczytacie, jest ważne, potrzebne i istotne dla całości...
Książkę, czyta się bardzo szybko, nie jest to tylko zasługa jej objętości, ale także krótkich rozdziałów i przeplatających się wątków. Wątki stopniowo zaczynają się ze sobą zazębiać, a wiele domysłów i wątpliwości zostaje w tej części rozwianych. Docieramy do punktu kulminacyjnego... który mrozi krew w żyłach, przeraża i nie mieści się w głowie.
Za każdym razem wspominam, że uwielbiam styl pisarski pana Sarwy, jest on niezwykle poetycki, ale nie zbędnie ubarwiony. Wszystkie cztery części napisane są pięknym, choć momentami trudnym językiem, który wspaniale oddaje ducha czasu, w którym dzieje się dany fragment. Nie są to książki, łatwa. Wymagają one sporo skupienia i oddania się jej całym sobą, by zrozumieć przekaz i ogarnąć to, co chcą one nam przekazać, trzeba do nich podejść z naprawdę otwartą głową. Wtedy czujecie się i to dosłownie na własnej skórze, że zło i dobro, towarzyszy nam na co dzień a walka o naszą duszę trwa od zawsze i na zawsze...
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Jeśli poszukujecie książki, która Was porwie, a zarazem będzie przestrogą, cały cykl będzie naprawdę doskonałym wyborem.
Ja jestem zachwycona, formą treścią i przekazem. Żałuję, że nie ma dalszych części...
Wszystkie cztery współgrają ze sobą, idealnie uzupełniają, nie tylko samym tekstem, ale i szatą graficzną. Okładki przyciągają wzrok, poszczególne tytuły zmuszają do zastanowienia się co za nimi stoi.