O Jonathanie Rogersie w Internecie nie znajdziecie zbyt wiele. Na okładce „Świata według Narnii” jest tylko krótki wpis, że jest on literaturoznawcą specjalizującym się w XVII-wiecznej poezji angielskiej, ale to wystarczy żeby przekonać mnie, że naprawdę wiedział o czym pisał tworząc tą książkę.
C.S. Lewis to postać dla mnie magiczna. Zapoznawanie się z jego twórczością rozpoczęłam nietypowo, bo od biografii „C.S. Lewis – Chłopiec, który spisał dzieje Narnii”. Pamiętam, że odkładając tę książkę, byłam tak zafascynowana złożonością jego postaci, że bez namysłu sięgnęłam po Narnię – w oryginale, żeby jeszcze lepiej zrozumieć autora.
„Świat według Narnii” to podzielony na siedem części, krótki przewodnik po chrześcijańskim znaczeniu siedmiu narnijskich kronik. Po przeczytaniu dwóch pierwszych części wiedziałam już, że robię błąd czytając całą książkę „od dechy do dechy”. To nie ten rodzaj literatury, który połyka się jednym głębszym oddechem. Nad tą książką trzeba posiedzieć, pomyśleć, po każdym rozdziale trzeba głęboko się zastanowić i zrobić kilka stron notatek żeby spokojnie przejść dalej.
Każdy rozdział „Świata według Narnii” przybliża nam jedną z kronik. Pierwszy zapoznaje nas z symboliką „Lwa, Czarownicy i starej szafy”, ostatni zaś przybliża prawdziwe motywy i znaczenie „Ostatniej bitwy”. I tutaj pojawia się kolejna moja wskazówka. To nie jest książka dla tych, którzy nie czytali „Opowieści z Narnii”. Dlaczego? Otóż, przeczytałam trzy spośród siedmiu opowieści i na własnym przykładzie mogę stwierdzić, że znacznie łatwiej czytało mi się rozdziały poświęcone temu, co znam. Owszem, Rogers nakreśla fabułę każdej z opowieści, ale robi to w tak chaotyczny sposób, że właściwie nic nam jego zdania nie mówią. Nagle pojawiają się imiona postaci, których w ogóle nie znamy, miejsca, których nie możemy zlokalizować oraz wydarzenia, które nijako mają się do całości. Tylko przeczytanie kronik ratuje nas przed zagubieniem się w gmatwaninie faktów i niekoniecznie połączonych ze sobą zdarzeń. Dopiero kiedy autor przechodzi do teologicznej części każdego z rozdziałów, nawet bez czytania dzieła Lewisa potrafimy się odnaleźć. Tekst jest naszpikowany cytatami z Biblii i porównaniami do świętych. Jasno możemy dostrzec mistrzostwo twórcy Narnii i drugie dno jakie ukrył w tej magicznej krainie. Właśnie za tą drugą część, tą duchową, podziwiam Rogersa. Autor wgłębił się w każde słowo Lewisa, odszyfrowując tajny kod jaki został przemycony w kronikach. Do tego udowodnił rozległą wiedzę teologiczną i zamienił suche fakty w ciekawą i inspirującą powieść.
Mimo, że prawie nigdy nie skupiam się na oprawie graficznej książki, gdyż uważam, że treść jest najważniejsza, a cała reszta i tak nie ma znaczenia jeśli słowa wciągają, to tutaj zrobię wyjątek. „Świat według Narnii” jest po prostu piękny. Niesamowity kolor okładki koi zmysł wzroku, a zarazem zachęca do otwarcia książki i odkrycia jej tajemnicy. Litery są duże, zaskakująco duże, jak na książkę tego typu. Czcionka tytułów rozdziałów i cyfr jest iście bajeczna. To naprawdę jedna z lepiej, o ile nie najlepiej, wydana pozycja jaką miałam kiedykolwiek w rękach.
Książkę polecam osobom dorosłym, które zapoznane są już z Dziejami Narnii, a chciałyby doszukać się w nich drugiego znaczenia. Polecam ją również tym , którzy kochają Lewisa i po raz kolejny chcą się przekonać o niezwykłości tego sympatycznego Anglika.