„Płomienie” Danieli Krien to moje pierwsze spotkanie z twórczością niemieckiej Autorki, choć Wydawnictwo Sonia Draga wydało już u nas trzy Jej książki z gatunku literatury pięknej.
W przypadku tej liczącej niespełna 250 stron powieści zwrócił moją uwagę jej opis sugerujący emocje, którym w moim odczuciu mniej miejsca poświęca się w literaturze. Bo wiadomo, że zawsze chętniej czytamy o pierwszym etapie związku, motylach w brzuchu i szalonej miłości niż emocjach związku dojrzałego z bagażem doświadczeń i urazów, w którym bliskość i namiętność z czasem zeszły na dalszy plan.
"Zwłaszcza w małżeństwie suma tego, co nie zostało powiedziane, znacznie przewyższa sumę tego, co powiedziane zostało."
Autorka bardzo subtelnie, stosując narrację w czasie teraźniejszym przetykaną kadrami z przeszłości wprowadza czytelnika w relacje pary z niemal trzydziestoletnim stażem. Pary, która najlepszy okres ma dawno za sobą, a teraz, choć nadal razem, tak naprawdę żyje obok siebie. W ich związku nie ma swobody i radości. Chodzą koło siebie na palcach starając się wzajemnie nie urazić, ale nie potrafiąc się zbliżyć. Tak trudno jest zrobić pierwszy krok, a drugiej osobie go przyjąć.
Zawiedzione zaufanie, brak wsparcia w trudnym momencie postawiło pomiędzy nimi niewidzialny mur trudny do przebycia. Odmowa fizycznej bliskości ze strony Petera z pewnością nie ułatwia sprawy, podobnie jak klimakterium Rahel i dorosłe dzieci angażujące ich w swoje problemy. Czy wspólny wyjazd i wymuszona nim konfrontacja sprawią, że odnajdą się na nowo?
To tak życiowa historia, prawdziwa i trudna, w której bardzo ujmuje wzajemny szacunek pomimo wszystko i ta chęć, by trwać, by przejść przez to razem. Wiele w niej jednak samotności w związku i zawiedzionych oczekiwań. Wątki skomplikowanej relacji Rahel z córką, tajemnicy tożsamości kobiety i niepogodzenia się z chorobą i niepełnosprawnością również nie zostały potraktowane powierzchownie dodając jej głębi i realizmu.
Wiele emocji zawarła Autorka w tej niepokaźnej książce. Bez wątpienia silniej trafią one do osób na podobnym etapie życia, którym łatwiej utożsamić się z bohaterami i odnaleźć podobieństwa do własnej obecnej lub minionej sytuacji. Radzenie sobie z pustym gniazdem, starzejącym się ciałem i miłością, która gdzieś po drodze się zapodziała może dotknąć każdego z nas. Ta historia jest drogowskazem dla tych, którzy nawet po wielu latach nadal potrafią dostrzec w partnerze tę osobę, w której się zakochali i chcą walczyć o swój związek.
Pozostaję pod ogromnym urokiem tej opowieści.