Pisze Stefan Szczepłek w tej książce o najważniejszych według niego meczach reprezentacji Polski, rozpoczynając od pierwszego historycznie spotkania z Węgrami w 1921 r. i kończąc na meczu z Senegalem na mistrzostwach świata w 2018 r.
Tak naprawdę w książce najciekawsze są nie same mecze, ale opisy towarzyszącej im otoczki. I tak przed wojną było bardzo biednie, reprezentacja podróżowała na kolejne spotkanie międzypaństwowe koleją, czasami przez kilka dni.
Zaś bohater wygranego meczu z ZSRR z 1957 r. (wynik 2:1), strzelec obu bramek Gerard Cieślik, dowiedział się o nominacji do reprezentacji z radia. Jak mówi, żeby wystąpić w meczu: „musiałem iść do roboty w Hucie Batory, żeby zwolnić się u swojego brygadzisty. Byłem mistrzem tokarskim, a beze mnie brygada nie mogła pracować.” I jeszcze, w czasie meczu przy boisku dyżurował szewc, żeby na bieżąco reperować uszkodzone buty piłkarzy. Takie to były czasy drogie dziatki...
Czasami zbacza Szczepłek w zbyt długie dygresje, na przykład przy okazji meczu Polska-Węgry z 1972 r., który dał nam złoty medal olimpijski, bardzo dużo pisze o tygodniku 'Piłka Nożna', twierdząc, że w latach 70. to było najlepsze pismo na rynku, chyba tylko dlatego, że on tam pracował...
Trzeba powiedzieć, że szczepłkowy wybór meczów jest bardzo subiektywny, nie ma w książce na przykład spotkania na Wembley z października 1973 r., czy meczu z Niemcami na wodzie z 1974 r., są za to inne spotkania z tych lat.
Im później w książce, tym robi się mniej interesująco, może dlatego, że dobrze pamiętam ostatnie czasy i opowieści Szczepłka nie dodają nic nowego. Niemniej czasami błyśnie autor ciekawą opinią. I tak pisząc o srebrnej drużynie z olimpiady w Barcelonie w 1992 r., stwierdza: „Większą karierę powinien zrobić Wojciech Kowalczyk, jeden z najbardziej utalentowanych zawodników tej drużyny. Na przeszkodzie stanęła mu jednak słabość charakteru.” Słabość charakteru, ładnie powiedziane...
Zaś pisząc o przegranym meczu z Senegalem z 2018 r., wyraża Szczepłek ciekawą opinię o Adamie Nawałce, twierdzi, że od pewnego momentu uwierzył w swoją wielkość i nieomylność, co było początkiem końca. Zatem: „od wiosny 2019 roku nigdzie nie pracuje. Trudno porozumieć się z kimś, kto słucha tylko siebie samego.” Celna diagnoza.
Jest w książce więcej anegdot i ciekawostek, w sumie dostaliśmy subiektywną historię polskiego futbolu, położyłbym nacisk na 'subiektywną', bo jako źródło historyczne rzecz jest wątpliwa. Niemniej nieźle się to czyta.