Malwina nigdy nie czuła się tak samotna. Diagnoza lekarska dotycząca jej zdrowia nie nastraja optymistycznie, ale kobieta nie chce otworzyć się nawet przed najlepszymi przyjaciółkami. Na szczęście każdy medal ma dwie strony – pobyt w szpitalu poza strachem i niepewnością przynosi też zauroczenie. Nowy partner Malwiny ma jednak swoją wizję wspólnego życia i wkrótce mieszkanka bloku przy ulicy Kwiatowej będzie musiała wybrać między miłością a pasją.
Jest to pierwsza część, która pozwala nam zapoznać się z każdą z bohaterek i poznać namiastkę ich życia. Ogólnie całokształt skupia się na Malwinie. Jest to dziewczyna, która jest artystką i do życia podchodzi naprawdę z dużym pokładem optymizmu. Jednak cały jej świat zawala się kiedy umiera jej tata. Jak każdy wie, że śmierć bliskiej osoby jest naprawdę bardzo bolesna. Ciężko nawet opisać emocje, które wtedy nami kierują. Może ja powiem jak to było u mnie, gdy zmarł mój teść. Byłam z nim strasznie zżyta, nawet bardziej niż ze swoimi rodzicami. Wiecie czułam taką bezradność i zaprzeczałam, że to się stało. Później przyszedł smutek, żal i nawet wściekłość, bo obwiniałam się, że czegoś nie zrobiłam albo że coś zrobiłam nie tak. I wiecie co? To samo czułam czytając wersję Malwiny. Zachowywała się tak samo jak ja. Tylko, że mi dane było odbyć żałobę, w sumie do tej pory w niej jestem. Niestety na Malwinę spadł ogrom odpowiedzialności. Przygotowania związane z pogrzebem, załatwianie papierkowej roboty, przejęcie obowiązków w firmie, opieka nad mamą, która wpadła w depresję. Pomyślicie sobie, że myślała tylko o sobie. Nie, powiedzcie mi, kto w takiej sytuacji by się nie załamał? No kto? Najważniejsze, że nie była w tym sama, miała przyjaciółki, które spotkała przypadkiem i stały jej się oparciem w trudnym czasie. Oczywiście był też Czub- Marek, przyjaciel, który też nie zostawił dziewczyny w potrzebie. Czasami owszem, starała się chyba zrzucić wszystko na barki innych, ale w porę się opamiętała. W sumie to Marek nią wstrząsnął i dał do zrozumienia, że nikt nie zrobi tego za nią. Czasami człowiek potrzebuje takiego kubła zimnej wody, by się ogarnąć. Strasznie poruszyła mnie ta historia, ponieważ bardzo przypominała mnie sprzed ośmiu miesięcy. Jest taka prawdziwa, nic w niej takiego ekscytującego nie było, a wzruszyła mnie totalnie. Wybeczałam się chyba za wszystkie czasy i zużyłam tonę chusteczek. Śmiałam się i płakałam, ponieważ niektóre sytuacje do tego doprowadzały. Bardzo podobało mi się, że narracja była wprost skierowana do czytelnika. Tak jakby to była forma jakiegoś pamiętnika. Czułam się jakbym dosłownie rozmawiała z bohaterkami. I co jest najśmieszniejsze, jak zadawały pytania dosłownie odpowiadałam im na głos. Styl pisania autorki jest prosty i dobitnie w punkt. Wszystko było tu przemyślane i nie było żadnych niedociągnięć.
Podsumowując: Nie jestem żadnym psychologiem ani nikim takim, ale moim zdaniem każdy kto stracił kogoś bliskiego powinien przejść żałobę na swój sposób. Znaleźć czas dla siebie i zapomnieć o jakichkolwiek obowiązkach domowych czy zawodowych. Ponieważ jeżeli się tego nie zrobi ciężko będzie iść dalej. Wam polecam sięgnąć po tą serię, w kolejnych postach będzie o kolejnych bohaterkach, które już w tym momencie zaskarbiły sobie szczególne miejsce w moim sercu.