Młody Edgar jest zwyczajnym chłopcem, może tylko nieco zamkniętym w sobie i stroniącym od kontaktu z innymi dziećmi. Jednym z jego ulubionych zajęć w czasie ferii jest odwiedzanie mieszkającego w dużym, starym domu za lasem wuja. Wuj Mortimer jest bowiem niezwykle intrygującą postacią, a do tego zna mnóstwo ciekawych i mrożących krew w żyłach historii.
W dniu, w którym toczy się nasza opowieść, Edgar znów wybiera się w odwiedziny do wuja. Idzie sam przez mroczny las, mając wrażenie, że w zaroślach czają się ukryte stwory, gotowe w każdej chwili go pochwycić. Otoczenie domu wuja, jak i sam dom, są dla chłopca nieco straszne, ale spragnionych nowych opowieści, nie waha się przed odwiedzinami, jeśli tylko ma taką możliwość.
Tym razem, tak jak zawsze, wuj Mortimer przywitał go i zaprowadził do swego gabinetu, gdzie usiedli przy kominku. Popijając herbatę i zajadając ciastka Edgar wsłuchuje się uważnie w słowa wuja. A my razem z nim poznajemy historię o strażniku drzewa, o tajemniczym domku dla lalek, bardzo wrednym demonie, mrocznych siłach, starej czarownicy, tajemniczym obrazie, dżinie i duchu. Dla Edgara najbardziej niepokojący jest fakt, że wuj zdaje się uważać każdą z tych historii za prawdziwą. Pokazuje mu nawet przeklęte przedmioty powiązane z poszczególnymi opowieściami.
Chłopiec zaczyna się niepokoić, a czas pędzi nieubłaganie i robi się coraz bardziej późno…
Czy Edgar zdoła wrócić do domu przed zapadnięciem zmroku? Co czai się w mrocznym lesie? I dlaczego wuj Mortimer jest w posiadaniu tych wszystkich tajemniczych przedmiotów? Czy to możliwe, żeby jego opowieści były prawdą?
Na zakończenie wuj Mortimer darzy Edgara (i nas) najbardziej osobistą historią – swoją własną.
„Opowieści grozy wuja Mortimera” to niezbyt obszerna książeczka, ale za to jaka piękna! Jest po prostu śliczna! I to nie tylko okładka. Również całe wnętrze ostało bardzo hojnie obdarowane pod względem graficznym. Aż chce się czytać!
A jest co czytać! Po każdej opowieści występuje krótki opis tego, co czuje Edgar (zwykle jest to strach i obawy o stan umysłowy wuja Mortimera), jego rozmowa z wujem i gładkie przejście w następną opowieść. Młody Edgar jest ich wręcz spragniony. Czytając te historie, nie sposób się nudzić. Każdy jest na swój sposób ciekawa, jedna podoba nam się bardziej, inna mniej, jednak zawsze i niezmiennie zastanawiamy się, jakie to znów kłody zostaną rzucone pod nogi głównego bohatera danej opowieści.
Styl autora sprawia, że możemy się poczuć, jakbyśmy rzeczywiście byli na miejscu Edgara i słuchali wujowych opowieści. Bardzo łatwo jest się zaczytać, obiecywać sobie, że „tylko jeszcze ta jedna historia”, a potem patrzymy i ups, ostatnia strona książki. Bardzo wciąga!
A jak jest z tą grozą? Nie jest King ani Masterton, nie boimy się każdego zdania, ale… Jest creepy. Zwłaszcza, gdy delektujemy się lekturą, a za naszym oknem panuje już nocy mrok. Brr…
Happy end’ów prawie nie ma, bohaterowie rzadko uchodzą cało z opresji, zło zawsze ich dopada.
No i jeszcze ten tajemniczy wuj Mortimer i jego skrzypiący na każdym kroku dom… Słyszałam szuranie czy to tylko wiatr? Jakiś tajemniczy kształt mrugnął mi za oknem... Nie, to tylko ptak… Nawet piszą tę recenzję, odczuwam odrobinkę klimat tej książki, chociaż upłynął już prawie miesiąc, odkąd ją przeczytałam (jestem pewna, że fakt iż na moim zegarku widnieje 3:31 w nocy, w żaden sposób nie wpływa na ten fakt. Taa…)
I chociaż jest creepy, krwawo i nieszczęśliwe, chociaż są to „Tales of Terror”, jak mówi nam oryginalny tytuł, ta książka jest ciepła. Tak właśnie. „Opowieści grozy wuja Mortimera” to bardzo ciepła książka. Nie pytajcie, dlaczego tak ją odbieram. Sama nie jestem do końca pewna. Może to przez tę okładkę i styl autora, przypominający o opowieściach dla dzieci?
W każdym razie bardzo miło spędziłam czas z tą książką. Dość krótki czas, bo czyta się naprawdę bardzo szybko. Niektórym zajęłoby to pewnie kilka godzin, ale ja nie jestem aż tak szybka. Mogłam się delektować dłużej. Dobrze było przeczytać coś tak innego.
A więc podsumowując – „Opowieści grozy wuja Mortimera” to książka prześliczna, posiadająca słodkie ilustracje, bardzo ciepła, może pouczająca nawet, a do tego creepy. To taki bardzo udany mezalians.