Czytałem ten piąty kryminał w serii z Harrym Boschem dawno temu. Teraz do niego wróciłem, słuchając ostatnio wydanego audiobooka świetnie interpretowanego przez Janusza Zadurę. To stary dobry Connelly z czasów gdy jeszcze nie pisał scenariuszy. Wszystko tu jest po bożemu, sprawa zaczyna się od morderstwa: gdzieś na wzgórzach nad Hollywood policjant z patrolu odnajduje porzucony samochód z trupem mężczyzny w bagażniku. Potem mamy oględziny miejsca zbrodni, rozmowy z najbliższą rodziną, drobiazgowo opisane trudne i żmudne policyjne śledztwo, które kończy się wykryciem sprawcy.
Powrót do Connelly'ego był odświeżający, bo ostatnio czytałem parę zakręconych thrillerów, w których wszystko było postawione na głowie, nie twierdzę, że owe thrillery były złe, ale wysłuchanie kryminału o klasycznej strukturze sprawiło mi dużą frajdę. Poza tym książka bardzo wciąga, umie Connelly prowadzić narrację i utrzymywać uwagę czytelnika.
Bardzo ciekawie pisze Connelly o samym śledztwie, jego różnych kierunkach, jedne z nich mogą być obiecujące inne prowadzić donikąd, ale na początku sprawy trzeba drążyć wszystkie wątki i dopiero z czasem odrzucać te nieistotne. Obrazowo przedstawia to Bosch, używając artystycznej metafory: „Słyszałem kiedyś historyjkę o rzeźbiarzu, którego ktoś zapytał, jak zmienia kawał granitu w piękny posąg kobiety. Powiedział, że po prostu odłupuje wszystko, co nie jest kobietą. Właśnie to musimy zrobić. Mamy kawał różnych informacji i dowodów. Musimy odłupać wszystko, co się nie liczy i nie pasuje.”
A samo śledztwo jest strasznie skomplikowane, mamy w nim mafię, pranie brudnych pieniędzy, wtyczkę FBI w grupie gangsterskiej. Dosyć ciekawa jest wyprawa Harry'ego do Las Vegas, gdzie denat był przed śmiercią, to miasto płatnej miłości i hazardu jest prawdziwym siedliskiem zła i zbrodni, ale Bosch przeżywa tam dosyć ważne chwile swojego prywatnego życia.
Co uderza w książce, to złe stosunki między różnymi służbami mundurowymi. Detektywi z wydziału zabójstw nie lubią z wzajemnością policjantów patrolujących ulice. Wszyscy policjanci solidarnie nienawidzą funkcjonariuszy z wydziału wewnętrznego – takiej policji w policji. Wielka wrogość panuje między policją a FBI, tu sceny z udziałem Boscha aż kipią napięciem i czasami prowadzą wręcz do przemocy fizycznej. No cóż, może takie silne animozje między służbami dobrze służą ściganiu przestępstw, ale mi się nie podobają, za dużo tam złej energii między ludźmi.
Poza tym Harry po raz kolejny nieczysto sobie pogrywa z podejrzanym o morderstwo, stosując brudne triki, oczywiście Bosch jest przekonany o winie podejrzanego, ale to nie zwalnia go od przestrzegania procedur. Iluż niewinnych ludzi zostało skazanych, bo ich zeznania były w ten czy inny sposób wymuszone przez policję... Niestety, tu Connelly jest realistą, bo takie rzeczy wciąż się dzieją...
Dostaliśmy bardzo dobry kryminał, literatura rozrywkowa wysokiej klasy.