Podstawowe elementy tej książki, rozprowadzanej zresztą na zasadach wolnego oprogramowania, to:
1. Literatura biograficzna.
2. Open source, GNU, free software itd.
3. Richard M. Stallman.
Ad. 1
Biografia - nieźle udokumentowana, dość ciekawie napisana. Mam wątpliwości co do obiektywizmu autora i wydaje mi się, że pomimo takich czy innych drobnych uwag krytycznych, pisał z pozycji jednak raczej „za”. Pewnie nic w tym złego, większość biografii nie jest zupełnie obiektywna, ale po prostu stwierdzam fakt. Nie jest to też pełna biografia, bo maksimum wysiłku Williams włożył w opisanie działań Stallmana w związku z propagowanym przez niego projektem GNU.
Ad.2
Całkiem niezły przewodnik po tematyce wolnego oprogramowania, licencjach typu GNU itp. Cenny zwłaszcza dla ludzi, którzy przysłuchują się i przypatrują wojnom między zwolennikami Microsoftu i Linuxa, albo nawet biorą w nich udział, a jednak wreszcie chcieliby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi i na czym tak naprawdę polega różnica zdań.
Ad.3
Niedzielny, rodzinny spacer. Przed wystawą zamkniętego sklepu z zabawkami chłopczyk mniej więcej pięcioletni tupie nóżkami i domaga się autka. Przekonywanie i wyjaśnienia, że sklep jest nieczynny odbijają się od niego jak groch o ścianę – on chce teraz i już!
Przypomina mi to Stallmana. Raz czy drugi odmówiono mu prawa do grzebania w cudzym kodzie i to spowodowało u niego taki wstrząs, że do swojej roszczeniowej postawy dorobił wielką ideologię i teraz toczy krucjatę na rzecz usankcjonowania swojej zachcianki jako prawa.
Czy Stallman był dzieckiem autystycznym, czy cierpi lub cierpiał na zespół Aspargera? Być może. Ale nawet jeśli tak, to co w związku z tym?
Bez oporów wierzę w to, że przyzwyczaił się on w latach pięćdziesiątych do zupełnie innego stylu pracy programistów i „komputerowców” niż obecnie powszechny. Ale co z tego?
Świat się zmienia. Nie zawsze zgodnie z naszymi zachciankami, marzeniami, planami i oczekiwaniami. Tak po prostu jest i dorośli, dojrzali ludzie się z tym godzą. Kiedyś wreszcie trzeba przestać tupać przed sklepem z zabawkami…
Oczywiście w punkcie trzecim bardzo spłycam zagadnienie i nieco przesadzam (albo odwrotnie), ale Richard Stallman opisany przez Williamsa wkurza mnie niepomiernie. Jeśli interesuje Cię człowiek lub tematyka, to skup się na punktach jeden i dwa, bo trzeci to moje spojrzenie prywatne i bardzo, bardzo osobiste.