Świat oszalał na punkcie Warcross – gry, która przenosi użytkowników do wirtualnej rzeczywistości. Dla Emiki, nastoletniej hakerki i łowczyni nagród, jest ona też sposobem na życie, bo właśnie w niej łapie graczy obstawiające nielegalne zakłady. Licząc na szybki zarobek, włamuje się do meczu otwarcia Mistrzostw Warcross. Nie spodziewa się jednak, że za sprawą usterki zostanie przeniesiona do świata gry. Emika szybko staje się znana na cały świat, a zainteresowany nią jest nawet twórca gry.
Na początku muszę wspomnieć o czymś, co boli mnie najbardziej. W książce znajduje się sporo błędów. Są powtórzenia, poprzekręcane imiona, nieprzetłumaczone skróty, połączone wyrazy. Bardzo mnie to irytowało i rozpraszało. Częściowo przez to trudno było mi wgryźć się w fabułę. Nie mogłam się wciągnąć w stworzony przez Marie Lu świat, który jest przecież bardzo ciekawy. Wirtualna rzeczywistość? To przecież uczta dla wyobraźni, bo tylko ona jest granicą w tej książce. Jednak autorka wybrała przedstawianie świata ponad akcję, co skutkowało właśnie tym, że trudno było mi się wciągnąć. Nie czyta się źle, ale mało się dzieje. Za to w drugiej połowie książki tempo akcji zdecydowanie przyśpiesza i zaczyna się jazda bez trzymanki.
A raczej byłaby taka jazda, *głos Maryli Rodowicz* ale to już było. W trakcie czytania ciągle miałam wrażenie, ze skądś to znam. Główna bohaterka oczywiście jest żyjącą w biedzie nastolatką, życie jej nie oszczędzało. Jednak znajduje czas na to, by być super hiper uzdolnioną hakerką, której żadne włamanie nie sprawia problemu. Mało? Zainteresował się nią On, bogaty nastoletni geniusz. Oczywiście jego przeszłość też nie jest bez skazy. Ciągle Wam mało? Początek ich znajomości nie sugerował romansu, bo przecież on był nieprzychylnie do niej nastawiony. Jeszcze więcej? Główna bohaterka zostaje do wykonania niemal niewykonalne zadanie, oczywiście musi działać w pojedynkę. A to zadanie ma uratować niejedno życie, a może i nawet cały (nie zgadniecie) świat! Teraz to już musi brzmieć znajomo.
Podobne do innych książek z tego gatunku były także zwroty akcji. Wiele podobieństw miały szczególnie te pod koniec. Były przewidywalne do bólu. Przewidziałam je kilkaset stron przed ich wystąpieniem.
Muszę jednak sprostować kilka rzeczy – to nie jest zła książka. Po prostu jest wtórna. Fabuła i zwroty byłaby dla mnie dużym zaskoczeniem, gdybym nie znała innych powieści z gatunku. Bohaterowie nie są źle wykreowani, powiem nawet, że są bardzo dobrze skonstruowani. Z zaciekawieniem obserwowałam przemianę Emiki czy poznawałam kolejne postacie. Wiele emocji wzbudzała we mnie obserwacja rozwijającej się relacji między główną bohaterką a twórcą gry. Jedynym minusem bohaterów jest właśnie schematyczność.
Za to zdecydowanym plusem powieści jest to, ze w dobry sposób pokazuje uzależnienie ludzi od technologii i do czego może ono doprowadzić. Czy wiedząc, że odbiera ona wolność, ludzi byliby w stanie z niej zrezygnować? Ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Jest to dobra książka, dobrze się przy niej bawiłam. Gdybym była młodsza bądź czytała mniej powieści z gatunku to byłabym oczarowana. Jednak tak nie jest, przez to książka jest dla mnie odgrzewanym kotletem. Polecam zainteresowanym.