Srebro w kościach recenzja

Srebro w kościach to książka z motywem legend Arturiańskich. Tamsin Lark i jej brat Cabell od dziecka byli otoczeni opowieściami na temat Króla Artura. Jednak to wszystko się skończyło w momencie kiedy ich opiekun Nash zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Rodzeństwo musiało radzić sobie samo, zmagając się również z klątwa, która ciąży na jednym z nich. Kiedy na ich drodze pojawia się możliwość zarobienia dużej ilości pieniędzy Tamsin bez zastanowienia zgadza się na ciężka misję, jaką jest znalezienie pierścienia z zasłyszanych opowieści.

Przyznam szczerze, że na temat Legend Arturiańskich nie mam zbyt dużej wiedzy. Także książki z takim motywem to świetny sposób na zapoznanie się z tym tematem, nawet jeżeli te książki są tylko inspirowane opowieściami o Królu Arturze.

Historia Tamsin i Cabella nie zawiodła mnie w żadnym stopniu. Książka głównie skupia się na na Tamsin, która podczas poszukiwań reliktu, próbuję poradzić sobie ze swoją przeszłością i odrzuceniem jakiego doznała w życiu. Dostosowanie się do świata poszukiwaczy nie jest dla niej najłatwiejsze, ponieważ jako jedyna nie posiada magicznej wspólnej wizji, która ułatwia poruszanie się w tym zagadkowym świecie. Dziewczyna przez wszystkie poprzednie wydarzenia ze swojego życia wykształtowała w sobie grubą zbroję, ktora przeszkadza jej w zaufaniu i otwarciu się na relacje z kimkolwiek innym niż jej brat. Jest uparta i ciężko do niej dotrzeć, ale jest to charakter, który da się mimo tego polubić i go w jakiś sposób zrozumieć.

Podobał mi się również romans w książce, który był prawdziwym slow burnem, wszystkie emocje pomiędzy Tamsin, a Emrysem - jej przeciwnikiem w odszukiwaniu pierścienia, były przedstawiane na przestrzeni całej książki i tak naprawdę niewiele się między nimi działo. Ich relacja była tylko dodatkiem, a nie głównym wątkiem fabularnym. Więc w zupełności mi to wystarczyło i w kolejnej części na pewno między tą dwójka jeszcze się coś wydarzy.

Świat przedstawiony przez autorkę jest niezwykle ciekawy. Magiczny, pełen klątw trudnych do przełamania, ze świetnymi bohaterami i fajnym plot twistem, który na końcu mnie nieco zszokował. Polubiłam Neve - czarodziejkę, którą rodzeństwo bardzo szybko również zaczęło darzyć sympatią. Olwen też jest taką postacią, którą lubi się od samego początku i mimo ciężkich warunków w jakich przyszło jej żyć stara się pomóc wszystkim i brać z życia co najlepsze.

Jedyne z czym miałam problem to początek, przez jakieś pierwsze 50 stron kompletnie nie mogłam się wciągnąć i skupić na fabule, na szczęście później kiedy już się lepiej pozna świat wszystko jest w porządku, a nawet lepiej!

Książka naprawdę świetna i czekam z niecierpliwością na kontynuację, bo teraz zrobi się na pewno jeszcze ciekawiej.