Darzę ogromnym sentymentem serię Najlepsze kryminały PRL i autorkę niewątpliwie interesujących w temacie poczytnych opowieści, które wydarzyły się w minionej epoce, epoce PRL. Mowa tu pani Annie Kłodzińskiej, dziennikarce bardzo lubianego przez warszawiaków Życia Warszawy, jak również pisarce, która napisała kilkadziesiąt kryminałów o tematyce milicyjnej. Wczesne jej publikacje wydał warszawski Czytelnik w Serii z Jamnikiem. Mnie udało się przeczytać już kilka jej pozycji dzięki nowym wydaniom warszawskiego Wydawnictwa CM. Pisała także pod pseudonimem Stanisław Załęski.
Niniejsza pozycja to nie jest typowy kryminał z czasów komuny, ale zbiór 32 spraw kryminalnych, które zostały opublikowane w Życiu Warszawy w latach 1976-1978. Okładka nawiązuje do czasów PRL-u, gdzie dominuje kolor niebieski, kogut na dachu samochodu z wielkim napisem MILICJA. Na ostatniej stronie okładki również milicyjny wóz, jeśli się nie mylę to jakiś model Fiata 126p.
Tak jak wspominałem mamy w niniejszej publikacji 32 sprawy kryminalne, które w większości zostały rozwiązane przez niezawodnych milicjantów, działających w tamtym czasie. Każde z nich jest podobnie skonstruowane. O danych sprawach opowiadają wysoko postawieni milicjanci, którzy nadzorowali czy prowadzili śledztwo. Jak wynika z ich intensywnej pracy i bardzo skutecznej pracy nie zawsze łatwo i szybko mogli znaleźć przestępcę, gwałciciela, mordercę. W wielu sytuacjach nad sprawą pracowało wielu ludzi, w niektórych kilku, a ich rozwiązanie bywało bardzo trudne i wymagało ogromnego nakładu sił. Milicjanci w tych krótkich, kilkustronicowych opowieściach, często chwalili nie tylko swoich podwładnych, ale też naród, który chętnie włączał się w pomoc w ujęciu sprawcy czy sprawców. Czasem dochodzenie trwało kilka, kilkadziesiąt godzin, niekiedy kilka dni, ale też i trwały miesiącami.
Sprawy kryminalne, jakie przytaczają, zwykle kończyły się niestety morderstwami. Przeważnie większość z nich miała charakter rabunkowy i jak widać z tych wspomnień milicjantów, dokonywali tego zwykli obywatele, którzy schodzili na drogę przestępczości, ci, którzy dopiero co opuszczali więzienie i nie udało im się przejść resocjalizacji, ponownie łamiąc panujące prawo.
Z powyższych spraw można wysnuć wnioski, że w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej wszelkie kradzieże, zbrodnie, gwałty czy inne wykroczenia były na porządku dziennym, mimo że (wedle statystyk milicji) większość podejrzanych szybko trafiała za kratki. Trzeba też wspomnieć, że w tym czasie najwyższym wymiarem kary w Polsce była kara śmierci. W 1988 roku po raz ostatni wykonano karę śmierci w Krakowie, a czasy, o którą mówią milicjanci w relacjach, miały miejsce dużo wcześniej, bo w drugiej dekadzie lat siedemdziesiątych. I nawet tak drastyczna kara nie działała skutecznie na potencjalnych zbrodniarzy.
Zastanawiacie się może, co wtedy kradli? Oczywiście ludzie, szczególnie ci bardziej majętni, trzymali w domu gotówkę, a przy tym i sporo biżuterii i innych kosztowności. Kradziono też drogocenne futra, magnetofony, coś, co łatwo można było szybko upłynnić na bazarach bądź u paserów.
Jakie metody stosowali milicjanci w ujęciu „elementu”? Co decydowało o pomyślności akcji Milicji Obywatelskiej? O tym dowiecie się z niniejszej lektury. Ja gorąco zachęcam fanów kryminału do przeczytania, choć kilku pozycji pani Anny Kłodzińskiej. Na pewno fanom tego gatunku spodobają się i będą zachętą, by przeczytać całą serię Najlepszych kryminałów PRL. I wcale nie są gorsze od kryminałów, które pisane są przez współczesnych pisarzy tego gatunku.
Książkę zrecenzowałem dzięki sztukater.pl, serdecznie dziękuję.