„Spotkamy się we śnie” to książka napisana w duecie przez Martę Jednachowską oraz Jolantę Kosowską. Przyznam szczerze, że nie miałam okazji czytać wielu książek pisanych w duecie, a zdecydowanie są one intrygujące. Wnoszą świeży powiew, coś nowego, połączenie dwóch stylów, a to może okazać się ciekawym połączeniem.
Oliwia to młoda kobieta, która jest pisarką. Jej twórczość skupia się na romansach, w których zaczytują się kobiety żądne wspaniałych miłosnych historii, które z reguły kończą się happy endem! Mogłoby się wydawać, że autorki piszące właśnie takie powieści z pewnością muszą być w swoim życiu niezwykle szczęśliwe i czerpać inspiracje z własnych doświadczeń. W przypadku Oliwii nic bardziej mylnego. Kobieta czuje się niezwykle samotna, mimo iż mężczyzna, z którym się związała, cały czas jest obok. Niestety jednak jest obok, a nie z nią. Czarek ucieka bowiem w pracę, w której spędza większość czasu, unikając kobiety. Dodatkowo rodzinne problemy, zastój w pisaniu, to nagromadzające się kłopoty, z którymi Oliwia przestaje sobie radzić. Kobieta nie czuje się szczęśliwa i próbuje w swoim życiu znaleźć ukojenie. Właśnie to popycha ją do zgłębienia tematu świadomych snów, którymi zaczyna się interesować, a z czasem stosować w swoim życiu. Jest to swego rodzaju ucieczka kobiety przed codziennością. Oliwia po nabyciu tej umiejętności z czasem coraz bardziej zatraca się w snach, które powoli zaczynają zastępować jej rzeczywistość. Spotyka w nich również mężczyznę, który staje w jej życiu bardzo ważny. Miron, który jest wytworem wyobraźni kobiety, staje się jej spełnieniem marzeń, o którym nie przestaje rozmyślać. Dodatkowo w otoczeniu kobiety pojawia się Tomek, który, podobnie jak ona jest pisarzem. Odnajdują wspólną nić porozumienia, bardzo dobrze im się rozmawia, co w jeszcze większym stopniu odsuwa kobietę od Czarka.
W książce znalazły miejsce również elementy fantastyczne, co nie do końca przypadło mi do gustu, gdyż raczej stronię od tego gatunku w literaturze. Niemniej jednak sam pomysł na książkę, jak również jego realizacja okazała się dla mnie bardzo ciekawa i wciągająca.
Osoba głównej bohaterki niestety momentami mnie irytowała, gdy zaczynała traktować sny, realnie, jak swoje życie, z którego małymi krokami się wycofywała, zaczynając żyć tym, co działo się w snach!
Dla mnie książka była ciekawym połączeniem, czymś nowym. Nigdy nie spotkałam się ze świadomymi snami, które zdecydowanie okazały się dla mnie intrygującą nowością. Autorki uświadamiają jednak czytelnikowi, jak cienka jest granica między jawą a snem. Jak szybko możemy zatracić się w tym, co nierealne i sprawić, że nasze życie zmieni się nie do poznania. Książka intryguje i wciąga czytelnika, lawirując na krawędzi, zastanawiamy się, co przyniesie los i jakie będą dalsze losy Oliwi. Mnie sam pomysł na książkę, jak również całość historii bardzo przypadły do gustu, choć nie ukrywam, że pewne wątki były dla mnie irytujące. Stąd moja nieco obniżona ocena książki, ale jak wiadomo każdy ma swój gust i dobrze jest samemu przekonać się, czy Wam historia Oliwi, która zaczęła mieszać swoje realne życie z sennym, przypadnie do gustu! Wielkim atutem jest styl książki, który jest lekki, przyjemny i czyta się bardzo przyjemnie i szybko.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi sztukater.