NOTA WYDAWCY:
Sławomir Koper (ur. 1963), historyk, absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Autor m.in. takich książek: "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej", "Życie prywatne elit artystycznych Drugiej Rzeczypospolitej", "Afery i skandale Drugiej Rzeczypospolitej", "Chorwacja. Przewodnik historyczny. O fascynującej historii, jedzeniu i piciu", "Ukraina. Przewodnik historyczny. Tragiczne dzieje, polskie ślady". Obecnie specjalizuje się w okresie międzywojennym dziejów Polski i historii polskiej obyczajowości XIX stulecia.
MOJA OPINIA:
Książki historyczne zawsze mnie odstraszały. Od czasu do czasu interesowałam się jedynie I i II Wojną Światową, a także Okresem Międzywojennym. Szczególne intrygowały mnie kontrowersje i niedomówienia z tamtego okresu. Mimo, że nie znałam wcześniej autora "Polskiego piekiełka", wiele o książce słyszałam, niektórych bulwersowała innych wręcz zachwycała. Moje zdanie jest po środku, a opinia napisana jest z perspektywy „zwykłego zjadacza chleba”.
W książce poruszany jest temat życia ludzi w międzywojennej Polsce po śmierci Marszałka Piłsudskiego. Po krótce autor opisuje dzień pogrzebu Marszałka, ogromny żal po jego stracie, który w pewnym momencie przerodził się niemal w paranoję. Stworzyły się wówczas dwa obozy, zwolenników (chcących wywyższyć Marszałka bardziej niż za jego życia), a także jego przeciwników. Koper podaje również ciekawą charakterystykę następcy Marszałka, Edwarda Rydza-Śmigłego, który posiadał narcystyczna naturę i był bardzo podatny na wpływy, szczególnie swojej partnerki, co nie zawsze dobrze rokowało.
Interesujące było to, że Polacy, tak naprawdę nie obawiali się Niemców. Niedługo przed wybuchem wojny polityk Józef Beck zapewniał, że w stosunku do Niemców Polacy nie będą pobłażliwi.
„Społeczny entuzjazm podsycano umiejętnie sloganami typu „silni, zwarci i gotowi” i opowieściami o niemieckich czołgach z tektury i samolotach z papieru” [1]
Ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego od czasów Piłsudskiego Wojsko Polskie nie było lepiej wyposażone. Być może, że to brak pieniędzy na ten cel, ale skoro Polacy nie odczuwali strachu, mimo że wiedzieli o zbliżającym się zagrożeniu, może nie czuli też potrzeby wyposażenia wojska?
Koper porusza również temat Generała Bolesława Wieniawy – Długoszewskiego, który po internowaniu prezydenta Mościckiego miał przejąć jego obowiązki. Ostatecznie przejął je Władysław Raczkiewicz, ale nominację dostali obaj. Historycy nadal się spierają czy faktycznie można Wieniawę uznać za prezydenta czy też nie. Znaczny udział w tym wydarzeniu miał generał Sikorski, który poprzez swoje ambicje i dążenie do władzy potrafił wyciągać i wyolbrzymiać „brudy” Wieniawy, nie biorąc pod uwagę jego działalności, patriotyzmu i zaangażowania w sprawy państwa. Losy Wieniawy mają swój tajemniczy koniec w Nowym Jorku 1 lipca 1942r.
Zawsze myślałam, że generał Sikorski był pozytywną postacią, ale to jego pragnienie władzy, ciągłego splendoru o jakim pisze Koper, daje dużo do myślenia. Wówczas w Polsce panowała prawdziwa nienawiść, powoływano komisje, które miały za zadanie wyszukiwanie osób odpowiedzialnych za zdarzenia w Polsce. Takim osobom stawiano skandaliczne zarzuty o roztrwonienie majątku państwa. Niezwykle odpychająca postacią był również przyjaciel Sikorskiego profesor Kot, który miał w zamiarze uderzanie w ludzką godność. Był to człowiek niemal bezduszny, co przejawiło się także po akcji ewakuacji polskiego złota z kraju. Nie będę odbierać czytelnikowi zaskoczenia. Podejrzewam, że historycy znają tę sytuację, ale ja byłam oburzona i zniesmaczona.
Autor podaje wiele informacji na temat najbliższego współpracownika Piłsudskiego – Kazimierza Sosnkowskiego, mówi o jego patriotyzmie, oddaniu i ciągłym pomijaniu przez władze, a także o jego niełatwym życiu i zaskakującej śmierci.
W książce, Koper dość obszernie opisuję historię internowania prezydenta Ignacego Mościckiego, poza historycznymi wydarzeniami porusza także temat jego udanego małżeństwa z Marią Mościcką. Ponadto poznajemy także historię, jak sam autor twierdzi dziwnych losów premiera Sławoja Składkowskiego, który w wyniku baraku odpowiedzi od polskich elit (m. in. generała Andersa) na prośbę o pomoc w ratowaniu własnego życia, napisał list (zawarty w książce) do prezydenta Roosvelta.
Wracając do kwestii Sikorskiego, autor podaje bardzo dużo informacji na jego temat, zwykle budzących antypatię, ale mi najbardziej zapadła w pamięć tzw. Wyspa Węży w Szkocji, na której Sikorski tworzył swoje obozy koncentracyjne dla Polaków! Koper podaje wypowiedzi osadzonych, ludzi oskarżanych o coś, czego nie robili, ludzi mądrych i posiadających rodziny.
„Obozy Sikorskiego miały stanowić odstraszający przykład dla jego przeciwników i stanowić realną groźbę dla korpusu oficerskiego” [2]
Z racji tego, że z historią w sensie wykształcenia, nie mam zbyt wiele wspólnego, ostatecznie jednak zrozumiałam dlaczego wszystkie grzechy zostały Sikorskiemu wybaczone. Pakt Sikorski – Majski podpisany w 1941 przez generała, przyczynił się niemalże do jego gloryfikacji. Fakt, że generał doprowadził do wyzwolenia, niestety nie zmienia budowanej przez praktycznie całą książkę niechęci do jego osoby.
Poruszając temat elit na emigracji, autor nie mógł zapomnieć o polskich lotnikach, walczących o Anglię. Podejrzewam, że historyków czy politologów bardziej będą interesować strategie, daty, nazwiska czy jakieś powiązania z władzami. Na mnie duże wrażenie wywarło rozpoznawanie polskich lotników wśród Anglików, a przede wszystkim Angielek. Polacy odznaczyli się ogromnym wkładem w lotnictwo. Dywizjon 303 był rozpoznawalny wszędzie. Co ciekawe piloci korzystali z uciech życia, czerpali przyjemność garściami. Początkowo trochę mnie to dziwiło, ale jak się okazało średnia życia takiego pilota wynosiła tylko 3 tygodnie.
„Życie? - pytał retorycznie jeden z polskich pilotów. – Mierzyło się je na dni i godziny, a czasem na minuty. Człowiek upijał się jego czarem, ekscytował tempem i intensywnością”. [3]
Sytuacja polskich pilotów zaczęła się pogarszać w roku 1940, a w 1945 była już niemal krytyczna. Zasłużonych zaczęto traktować jak intruzów...
Sławomir Koper nie zapomniał także o elicie literackiej. Przytacza między innymi słowa takich osób Julian Tuwim czy Antoni Słonimski. Wyciąga na światło dzienne grzechy Tuwima i Nałkowskiej, przedstawia świat Skamandrytów w różnych odcieniach życia na emigracji. Autor zaintrygował mnie także charakterystyką i opisem życia postaci Krystyny Skarbek, agentki angielskiego wywiadu, łamaczki męskich serc, zamordowanej w Londynie, w holu hotelowym przez znajomego Dennisa Muldowneya.
„Dennis George Muldowney został powieszony 30 września 1952 roku w więzieniu w Pentonville. Jego ostatnie słowa brzmiały: zabić, to posiąść na zawsze” .[4]
"Polskie piekiełko", to książka warta przeczytania, takich informacji nie ma w żadnym podręczniku szkolnym. Co prawda, żeby zrozumieć niektóre wydarzenia musiałam sięgnąć do innych źródeł, ale warto było, bo pan Koper wywrócił do góry nogami moje postrzeganie Polski z tamtego okresu. Pozycja ta napisana jest dość przystępnym i łatwo przyswajalnym językiem.
Książkę polecam każdemu, kto choć trochę interesuje się obrazem historycznym z lat 1939 – 1945, polecam ją na pewno wszystkim, których interesują kontrowersje, polecam przede wszystkim historykom, bo jestem szalenie ciekawa ich zdania na temat tej pozycji.
Ocena: 5/6
[1] Sławomir Koper – Polskie piekiełko. Obrazy z życia elit emigracyjnych 1939 – 1945, Wydawnictwo Bellona, str. 34.
[2] j/w., str. 187.
[3] j/w., str. 246.
[4] j/w., str. 404.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję portalowi nakanapie.pl