"Miłość to nie tylko szaleństwo, to również szacunek i zaufanie"*
Romans jest drugim, zaraz po fantastyce, moim ulubionym gatunkiem literackim. Uważam, że trudno napisać dobry romans, ponieważ od niektórych człowiek ma odruch wymiotny, a po innych przytula się do poduszki i myśli "Ja też tak chcę!". Nie ukrywajmy, że romans jest gatunkiem głównie czytywanym przez kobiety, które zwykle lubą te lekkie i przyjemne książeczki.
Barbara Delinsky jest amerykańską pisarką, która specjalizuje się w pisaniu powieści o miłosnej tematyce. Ukończyła Uniwersytet Tufts na wydziale psychologi i oraz Boston Collage, gdzie zdobyła tytuł Magistra Socjologi . Zanim zajęła się pisaniem pracowała jako dziennikarka i fotoreporterka dla gazety Belmont Herald.
Jest autorką takich książek jak: "Nie moja córka", "Ogród marzeń" czy "Kobieta znikąd". Ja miałam okazję spotkać się z nią za sprawą powieści "Marzenia się spełniają"
Powieść pod tytułem: "Dom na klifie" opowiada o Jillian Moncrief, która wynajmuje prawnika, by wyciągnąć z kłopotów przyjaciela, który został oskarżony o przemyt kradzionych diamentów. Dotychczas cieszyła się spokojnym życiem na prowincji, nie spodziewa się jednak, że przystojny prawnik imieniem Peter Hathaway rozbudzi w niej uczucia, jakie zarezerwowała tylko dla zmarłego męża...
Fabuła książki nie pozostawia wiele do życzenia. Ot, lekka i przyjemna lektura, która w naszych rękach gości przez kilka ciekawie spędzonych godzin. Zwykle romans kojarzy nam się z przesłodzonymi i ckliwymi rozmowami, po których mamy ochotę cisnąć książką w kąt. Niespodzianka. W tej książce nie będzie nam to dane, ponieważ autorka stworzyła na prawdę świetny czaso-umilacz.
Główni bohaterowie urzekli mnie sobą. Dlaczego? Przede wszystkim Peter może uchodzić za ideał. Przystojny, męski, inteligentny, spokojny i cierpliwy, ale także romantyczny i namiętny. Kto chciałby takiego męża, ręka w górę! Ja bym chciała.
Jill jest jakby uosobieniem kobiety, jaką większość chciałaby być lub jest - piękna, pomysłowa (zajmuje się garncarstwem, co wymaga jakiejś dawki wyobraźni, by stworzyć dzieło z gliny), pewna siebie. Jest bardzo dobrą odskocznią od wszystkich szarych myszek, które możemy spotkać w innych książkach.
Co oczarowało mnie po pierwszym zerknięciu na książkę? Okładka. Mimo, że każda z nas zna powiedzenie "Nie oceniaj książki po okładce", ja nie mogę powstrzymać się przed zadawaniem sobie pytania "Co znajdę w powieści, która ma tak śliczną okładkę?". Zwykle mam nadzieję, że coś wartościowego - nie zawiodłam się.
Podsumowując.
Dobra książka na kilka dobrze spędzonych godzin. Odpręża i daje czas, żeby się odstresować. Po lekturze nie myśli się, dlaczego tyle cennego czasu się nie nią przeznaczyło, ponieważ po przeczytaniu ostatniej kartki, wie się, że było warto. Polecam osobom, które szukają wytchnienia po całodziennym lataniu za poważnymi sprawami, które otaczają nas przez całe życie.
"Zawsze można coś zmienić. Drobne rzeczy. Zawsze można awansować, dążyć do czegoś więcej."**
Ocena: 4/5, 7/10