I znowu tak lekko was nabrałem. Nie będzie to post o żadnym ze Stuhrów. Ale będzie o seksie i o cudzołożeniu i to wręcz i wnóż w kosmicznym rozmiarze.
Seks większości gatunków służy prokreacji. Samce, tylko jednego gatunku, wykorzystują go jednak do chełpienia się podbojami i niemożliwymi możliwościami, zaś samicom służy do wstydzenia się, że skorzystały z nadarzającej się okazji. Kilku procentom do sprawiania sobie nawzajem przyjemności, a nielicznym do stworzenia potomka. Sama czynność mimo mnogości pozycji w jakich można to robić, sprowadza się głównie do miziania, pieszczot, pocałunków i ruchów frykcyjnych. Nieważne czy to będzie na jeźdźca, na misjonarza, 69 (choć tu raczej więcej miziania niż ruchów wiadomych), czy na rodeo (tu natomiast głównie i gwałtownie ruchy wspominane), czy też na słonia lub na leśnika, wiadomy jest rezultat, choć czasem zaskakujący skutek (nie dotyczy 69 i czasami na leśnika) Pisze się o tym (i robi też) delikatnie, nobliwie, żartobliwie, poetycko, lirycznie, realnie lub brutalnie. Można mnożyć kąty, dodawać zabawki i przystawki, szokować lokacjami ale nic nowego wymyślić się właściwie nie da. A może da? Wystarczy umysł człowieka, z uczuciami i odczuciami wsadzić w ciało obcego, tylko jak to zrobić?
Otóż aura
Kirliana, to kompletny zapis ludzkiej "duszy". Co najlepsze, można ją teleportować na znacznie większe odległości i za znacznie niższą cenę niż materię (tu się to nazywa matermisją, a matermisja aury Kirliana: transferem). Aura zajmuje najbliższe puste ciało, pozbawione aury Kiliana, nieważne czy to specjalnie do tego celu wyhodowanych nosicieli, czy jej brak spowodowany jest naglą śmiercią dotychczasowego właściciela i je animuje. A co jest najfajniejszym i najszybszym sposobem na zapoznanie się jak nie uprawianie seksu. Płciowo, bezpłciowo, trójpłciowo, koliście, płynnie i melodyjnie. Choć czasem dość niespodziewanie dla pozostałych uczestniczących.
W tle, walka o przetrwanie całej galaktyki. Pałacowe intrygi, nowe przyjaźnie, obce cywilizacje. Poszukiwanie artefaktów pradawnej rasy Starożytnych. Wszystko, na dokładkę, przenika tajemnica Tarota, który okazuje się pozostałością po Starożytnych właśnie. Jest również intryga kryminalna w stylu "Dziesięciu murzynków". Są walki na lasery, włócznie, brony i inne wszelakie narzędzia mordu. Świetnie nakreślone postacie i to tak jakby mimochodem. Cały czas coś się dzieje, nawet w czasie wypoczynku głównego bohatera. Naprawdę ciężko się oderwać. I to wszystko na niecałych trzystu stronach.
Pierwszy i niestety jedyny wydany w Polsce, tom cyklu Cluster, który to cykl jest kontynuacją powieści "Tarot". Na szczęście, można go przeczytać jako osobną książkę, nie ma żadnych odniesień do owej powieści, a i zakończenie nie pozostawia niedosytu, że nie poznamy dalszych przygód. Jak przeczytacie to się przekonacie. Ja polecam, 7/10 daję i kropkę stawiam.