Spadek może mieć różną postać, najczęściej kojarzy się z materialną spuścizną po przodkach, czasem przybiera on postać pamiątek, które mają największą wartość kiedy patrzy się na nie z perspektywy emocjonalnej. Dziedzictwo bywa obciążeniem, ale i jest niespodziewanym darem losu. Niektórzy upatrują w nim szansy dla siebie, inni wprost przeciwnie, widzą w nim jedynie wolę do wypełnienia w imieniu zmarłych. Są i ci, muszący z dnia na dzień zmienić z jego powodu całe swoje życie i wyjść na przeciw temu, co już dawno zostało zapomniane ...
Krzesło dyrektora, wspaniały gabinet, wielka kariera, tego oczekiwała po spadku Brett Bohlinger i wcale nie były to obietnice bez pokrycia. Ostatnie ładnych parę lat życia poświęciła pracy dla pracy w firmie matki, dawała z siebie dużo, a w obowiązki wkładała całe serce, widzieli to wszyscy i tak samo byli do jej wizji. Jednak podczas odczytania testamentu okazuje się, że nic nie jest takie jakie powinno być, w ogóle nie ma niczego, tak po prostu, z powodu jednej kartki i parunastu słów na niej zapisanej. Kiedyś Brett miała całkiem inne marzenia niż teraz, ale wtedy była nastolatką, uczennicą, a nie trzydziestokilkulatką z poważnymi planami na przyszłość. Jak karteluszek z lat dziecięcych może zmienić życie? Na to pytanie córka Elizabeth Bohlinger musi sobie sama odpowiedzieć, a na to ma rok ... Trzysta sześćdziesiąt pięć dni, cztery pory roku, nie aż, a jedynie tylko tyle. Co kierowało panią Bohlinger, że zadbała o synów, synowe, wnuki, a Brett przygotowała taką niespodziankę? Jej osoba się nie liczyła w ostatecznym rozrachunku? Dlaczego mamo? Jak pozbierać się po takiej wiadomości, kiedy wszystko co ważne zostało odebrane? Odliczanie rozpoczęło się, a rodzinny prawnik ma czuwać nad wypełnianiem niecodziennej woli zmarłej. Jest jeszcze coś, a raczej ktoś, Andrew, przystojny i ambitny prawnik, z jakim plany na przyszłość wiązała Brett ...
Wszystko inne musi ustąpić miejsca temu, co było ważne dla nastolatki, idealistki, stojącej dopiero u progu dorosłości. Każde postanowienie miało kiedyś swoje uzasadnienie lub było marzeniem, jak to wszystko zrealizować obecnie, przecież nic już nie jest takie proste jak w przeszłości. No i dlaczego wyrzekać się swojego życia na rzecz czyjegoś widzimisię? Co zwycięży zdrowy rozsądek czy niezwykły testament? Czego spodziewała się Elizabeth po swojej córce? Może widziała w niej to, co ona nie dostrzega w sobie? Pragnienia spisane na kartce, wyrzucone i przypadkowo odnalezione może i są dziecinne, ale mówią wiele o dawnej Brett, tak innej od tej obecnej. Nie można cofnąć czasu, lecz jeżeli istnieje możliwość sprawdzenia czy dawne marzenia da się zrealizować warto chyba spróbować? Postępowanie zgodnie z życzeniem matki i sobą sprzed lat przypomina prawdziwe pole minowe, nowa droga życiowa wiąże się z ogromnymi zmianami na każdym kroku, a nie wszyscy są optymistycznie nastawieni do tego, co właśnie ma miejsce. Podobno przyjaciół poznaje się w biedzie, a z rodziną najlepiej wchodzi się na zdjęciu, te przysłowia Brett może sprawdzić na sobie, a to jeszcze nie koniec niespodzianek, bo los szykuje jej kolejne ...
Młodzieńcza fantazja nie zna granic, a jak wypadnie gdy zderzy się z rzeczywistością dorosłej kobiety? Zwycięży proza życia czy marzenia dziewczyny, umiejącej zdobyć to, czego pragnie? Jest sama, lecz nie samotna, a przecież ktoś ją wspiera, czasem rozmowa daje więcej niż mogłoby się wydawać ...
Jeżeli książka zaczyna się od rozczarowania głównej bohaterki to jak rozwinie się fabuła? Autor na siłę będzie starał się rozjaśnić klimat czy wprost przeciwnie? Lori Nelson Spielman nie poszła w żadnym z tych kierunków, wybrała ścieżkę, na jakiej zwątpienie przeplata się z radością, niby nic nadzwyczajnego, a jednak historii Brett Bohlinger wciąga i nie pozostawia obojętnym. Opowieść od księżniczki do kopciuszka już nieraz była opisywana, tak samo jak realizacja listy marzeń. Ale w książce pod tym właśnie tytułem kryje się coś więcej niż jedynie te dwa wątki, tak naprawdę w centrum akcji pozostaje motyw poznawania siebie i niełatwe relacje rodzinne, szczególnie te spod znaku więzów łączących matki i córki. Autorka nie poszła na skróty, nie ma w niej nachalnego optymizmu i przesadzonego pesymizmu, co więc jest w ich miejsce? Refleksje nad tym co było i jest ważne, szukanie rozwiązania starych tajemnic, bolesne stawanie twarzą w twarz z samym sobą, przekonywanie się kto jest przyjacielem, a kto tylko go udawał i w końcu odnalezieniu w sobie dziecka, które dorosło, a teraz ma szansę dojrzeć ...