Matthew Perry zasłynął z roli Chandlera Binga - najzabawniejszego gościa ówczesnych czasów. Jednak mimo sławy, pieniędzy, pięknych kobiet i dosłownie wszystkiego, czego tylko mógłby chcieć - aktor praktycznie przez całe swoje życie był nieszczęśliwy.
Jego problemy zaczęły się już w późnym dzieciństwie i niestety, młody Matty nie miał przy sobie nikogo, kto mógłby zauważyć ten problem i zdusić go w zarodku. Negatywne emocje jedynie nawarstwiały się przez lata, tworząc kolejne problemy. Aktor żył z przeświadczeniem, że nie jest wystarczający, a skutki tego odczuwał niemal do końca swoich dni. Wspomagał się różnego rodzaju lekami. W swoim najgorszym okresie zażywał od 50-60 tabletek o bardzo silnym działaniu. Żeby to zobrazować, wyobraźcie sobie, że przypadkowy człowiek, którego coś boli i musi przyjąć taki lek dostaje jedną tabletkę. Matthew Perry przyjmował naraz od 4-7 takich tabletek, w dodatku w zwiększonej dawce. Jak sam aktor przyznaje starał się walczyć z uzależnieniem i wydał na terapie i ośrodki leczenia kilka dobrych milionów dolarów. Oprócz lekomanii Matthew Perry był również uzależniony od alkoholu oraz papierosów. Wódka z tonikiem była jego ulubionym drinkiem - jego ojca również. Wszystko to przekładało się oczywiście zarówno na życie prywatne, jak i zawodowe. Aktor przeszedł aż czternaście operacji. Często był już na granicy śmierci, ale jakoś wychodził z tego obronną ręką. Za każdym razem pojawiała się za to kolejna blizna na jego brzuchu przypominająca o błędach przeszłości.
Najsmutniejsze w tej historii jest to, że kiedy Perry w końcu poradził sobie z demonami przeszłości, przeszedł odwyk, rzucił palenie i zobaczył dla siebie szansę na dobre życie, to nie zdążył się tym nacieszyć bo jak wiemy, przegrał walkę i niestety już go z nami nie ma.
Pełna smutku, nadziei i wiary w lepsze jutro autobiografia dzięki której możemy zatrzymać się i spojrzeć na całość od tej drugiej strony. Nie zawsze to, co widać na pierwszy rzut oka jest idealne, dlatego powinniśmy doceniać swoje życie i cieszyć się nim. Jak wspomniał autor w ostatnim rozdziale, byłby w stanie zamienić się życiem z innymi byleby tylko nie przechodzić tego, co przeszedł. Mógłby stracić wszystkie pieniądze, żyć skromnie, martwić się każdego dnia co przyniesie jutro, ale nie chciałby przeżyć tego, co sam sobie zgotował. Historia skłania do refleksji i zdecydowanie jest warta przeczytania.