"Uszczęśliwia mnie zabijanie".
Nie da się zaprzeczyć, że słowo toksyna nie kojarzy się zbyt dobrze. I nie ma się czemu dziwić, skoro to substancja chemiczna posiadająca właściwości trujące dla organizmu. Warto jednak podkreślić, że tytuł tej książki w połączeniu ze świetnym warsztatem pisarskim Sylwii Bies, nabiera zupełnie innego wydźwięku, którego skutkiem ubocznym staje się nieprzespana noc z wciągającym kryminałem.
Sylwia Bies, rocznik 1988 to oświęcimianka z urodzenia i z wyboru. Jest absolwentką polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Kocha tworzyć mroczne historie, pić kawę i nosić sukienki. Oprócz tego uwielbia czytać i podróżować. Posiada thrillerowo-kryminalną duszę.
Osiemnastoletnia Sandra Mrówczyńska nie wraca na noc do domu, więc zaniepokojeni rodzice zgłaszają ten fakt na policję. Początkowo wydaje się, że zniknięcie nastolatki wpisuje się w schemat podobnych tego typu spraw, ale w toku śledztwa wychodzą na jaw sekrety, które rzucają zupełnie nowe światło na zaginięcie dziewczyny. Tymczasem, w sąsiednich miejscowościach ktoś z zimną krwią zabija nastolatki. Kamieniccy śledczy mają ręce pełne roboty.
Zakończenie "Sygnatury", czyli pierwszego tomu cyklu "Kamieniec" pozostawiło czytelników z uczuciem sporego niedosytu, dlatego też przy pisaniu kontynuacji, na autorkę czekało nie lada wyzwanie. Wyzwanie pod postacią sprostania oczekiwaniom dotyczących poprowadzenia zarówno linii fabularnej losów Rosie R. jak i pozostałych bohaterów, a także tej odnośnie samej zagadki kryminalnej. Autorka niewątpliwie temu wszystkiemu sprostała, fundując czytelnikom kryminał polany gęstym, thrillerowym sosem. W Kamieńcu bowiem znowu sporo się dzieje, a literackie uczestnictwo w tych wydarzeniach, zapewnia nie lada atrakcje.
Sylwia Bies zaskakuje ukazaną w swojej książce ewolucją charakterologiczną Rosie R., która z żądnej sensacji blogerki, staje się postacią, jakiej stale towarzyszy lęk. I trzeba przyznać, że ta przemiana w kontekście tego, co wydarzyło się w pierwszej części, wydaje się jak najbardziej naturalna. To, co może jeszcze wywołać zdumienie to wprowadzenie do fabuły nowej postaci podkomisarz Nataszy Krawiec, czyli kobiety, której szorstka aparycja nikogo nie pozostawia obojętnym. Przykuwającą uwagę jest również relacja, jaka tworzy się pomiędzy Miłoszem a Krawiec, osobowościowo należącymi do dwóch przeciwległych biegunów.
W "Toksynie" trup ściele się gęsto, więc czytelnicy spragnieni kryminalnych wrażeń, z pewnością nie poczują zawodu. Dodatkową atrakcją w tej warstwie stają się także przeplatane z właściwą fabułą, rozdziały ukazane z perspektywy seryjnego mordercy. A jak wiadomo, wejście w głowę tak pokiereszowanej osobowości, stanowi nie lada "rozrywkę".
Sylwia Bies po raz kolejny raczy swoich czytelników wyborną intrygą kryminalną, a na końcu funduje taki plot twist, przez który każdy łapie się za głowę. Poza tym wplata w fabułę ważny temat braku tolerancji w środowisku policyjnym, czy też ciekawostkę dotyczącą efektu "skóry praczki". Oprócz tego wszystkiego to także książka o rodzinnym piekle, które czasami staje się codziennością. Czekam niecierpliwie na trzeci tom cyklu, bo jak widać, w Kamieńcu naprawdę sporo się dzieje.