Wreszcie się doczekałam. Wreszcie kupiłam. Wreszcie przyszedł listonosz i złożył na moich rękach dokument potwierdzający odbiór paczki. Kartonik zabezpieczający towar przed uszkodzeniem, leżał w strzępach leżał u stóp fotela aż do późnego wieczora. Ten sam los podzieliło pranie, obiad i zakupy spożywcze. Wszystko zostało zmiecione pod dywan, odłożone na drugi, piąty albo dziesiąty plan. Pustka w głowie i chwila moment - zostałam zombie namiętnie pożerającym fenomenalną historie zapisaną na kartkach papieru.
Kim jestem? Anną Scott.
Kim jest mój książkowy bóg? Jest nim Agnieszka Lingas-Łoniewska.
I kiedyś jej książki bez wątpienia mnie zabiją.
Ale do rzeczy...
Historia obraca się wokół Śląskiej Grupy Śledczej, która pracuje nad sprawą Szóstego. Ten seryjny morderca porywa i przez sześć dni znęca się nad młodymi zielonookimi blondynkami, po czym odbiera życie nieszczęsnym kobietom. W sprawę zaangażowani są inspektor Marcin Langer oraz Alicja Szymczak, która została przydzielona do grupy, aby stworzyć portret psychologiczny mordercy. Wspólna praca i wielogodzinne poszukiwania zbliżają ich do siebie; czas poświęcony na sprawy zawodowe szybko przestaje być wystarczający, więc ich spotkania przybierają coraz bardziej prywatną formę. Lecz oboje nie zdają sobie sprawy, jak brutalnie los z nich zakpił... Z początku silna fascynacja i wzajemny pociąg przeistacza się w płomienną namiętność, a ta z kolei w czystą miłość. Ale przeszłość daje o sobie znać i uparcie puka do drzwi teraźniejszości... I znowu na scenę wkracza Szósty, który tym razem upatrzył sobie nową ofiarę, a jest nią zielonooka blondynka... Alicja. Przed naszym inspektorem stanie nie lada zadanie. Czy Marcin znajdzie tyle zimnej krwi i opanowania, by móc kontynuować pościg za seryjnym mordercą, wiedząc że tym razem w jego rękach leży życie Alicji?
Nigdy nie byłam wielką fanką kryminałów z prostego względu - za bardzo wszystko przeżywam. Szczególnie jeśli książka napisana jest w rewelacyjny sposób, także praktycznie czyta się sama i wyzwala we mnie emocje, po których trzęsą się zlodowaciałe ręce. I tak się stało tym razem. Nogi dygotały mi za każdym razem kiedy akcja nabierała tępa. Nieraz myślałam, że serce mi stanie... Nakręciłam się niesamowicie, dlatego nie mówię już, co się ze mną działo w szczytowym momencie kulminacyjnym...
I w zasadzie nic dziwnego - dobrze opisana historia wzbudza u czytelnika ekstremalne odczucia.
W "Szóstym" jest i romans, jest i kryminał. I nie sposób odróżnić co jest tłem czego. Czy to jest romans z elementem kryminału, czy też kryminał z kawałkami romansu? Nie mam pojęcia. Dla mnie "Szósty" to jedna kompletna całość. Autorka znakomicie manipuluje odczuciami czytelnika czyniąc z Szóstego, Alicji i Marcina całkowicie realnych bohaterów. Wielu pisarzy nie przywiązuje dużej wagi do postaci epizodycznych, co niestety działa na jego niekorzyść. W tym wypadku bohaterowie drugoplanowi są niewiarygodnie realni; po prostu wchodzimy do biura ŚGŚ i obserwujemy pracujących tam ludzi - skupionych podczas zebrania, czy żartujących podczas przerwy. Mamy i zawiłą historię, która rozwija się wprost proporcjonalnie do akcji. Mamy czystą miłość, która rodzi się pośród krwawej zbrodni. Mamy nić przeznaczenia, a jak mówi stara zasada "nie da się uciec przed przeznaczeniem". Jest masa tajemnic i zagadek, które czekają na rozwiązanie. Nie mówię tu tylko o Szóstym, ale o historii która w pewien sposób połączyła Alicję i Marcina, a bez czego nie będą mogli ruszyć naprzód ze swoim związkiem.
Zazwyczaj w książkach Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zachwycam się plastycznością i kreacją pobudzonych do życia bohaterów. I to pierwszy raz, kiedy moje serce zostało skradzione na rzecz owego seryjnego mordercy. Nie zdradzę, kim okazał się być Szósty (bo to nie lada gratka, a autorka niczym sadystka przeciąga moment ostatecznego rozwiania wszelkich wątpliwości), ale główny wpływ na to, kim się stał miała jego przeszłość... albo raczej ludzie, którzy go otaczali, od których nie mógł się uwolnić i na których się natknął. Historia samego Szóstego jest przesiąknięta goryczą, zemstą i śmiercią - nieszczęściem, którego na dobrą sprawę można było uniknąć. Czytając ma się wrażenie, że taką książkę napisało życie.
Podziwiam szczegółowość z jaką autorka napisała "Szóstego". Organizacja pracy ŚGŚ, szczegółowe prowadzenie śledztwa, motyw i sposób postępowania seryjnego mordercy, badanie miejsca zbrodni, szukanie śladów, a nawet sam opis zbrodni... To sprawia, że cała historia napiera niewyobrażalnej autentyczności.
Taką książkę czyta się jednym tchem. Jej nie można wyciągnąć z rąk i odstawić na półkę, by spokojnie poczekała do wieczora, kiedy do wrócimy z pracy czy uczelni i ponownie zagłębimy się w lekturze.
O nie... co to to nie. Nie z Agnieszką Lingas-Łoniewską i jej "Szóstym".