Czy można umrzeć od zbyt dużej ciekawości? Mateusz Szczurek z pewnością mógłby odpowiedzieć twierdząco – gdyby jeszcze żył. Jako podcaster true crime węszył tam, gdzie inni odwracali wzrok. Ale ktoś uznał, że powiedział o jedno zdanie za dużo. I to był jego ostatni odcinek.
Tomasz Wandzel zaprasza nas do świata, w którym morderstwo to nie tylko temat na podcast, ale rzeczywistość, która wdziera się przez słuchawki, zostawiając gęsią skórkę. Oczko robi to, co potrafi najlepiej – zadaje pytania, które mogą doprowadzić do prawdy albo wpakować w kłopoty.
Czytałam tę książkę jak dobrze skrojony skrypt podcastu – każda strona to kolejny trop, każda rozmowa to nagranie, które mogłoby trafić do sieci. Wandzel wie, jak budować napięcie – podrzuca wskazówki jak ślady krwi na asfalcie, ale nigdy nie prowadzi za rękę. Do samego końca nie wiadomo, kto tu jest ofiarą, a kto drapieżnikiem.
Co wyróżnia tę historię? To, że mogłaby się wydarzyć naprawdę. Żyjemy w czasach, w których historie o zbrodniach są tak popularne, że czasem zapominamy, iż za każdą kryje się prawdziwy człowiek. A jeśli ktoś zdecyduje, że niektóre pytania lepiej pozostawić bez odpowiedzi?
„Śmierć podcastera” to nie tylko kryminał, to opowieść o cienkiej granicy między dokumentowaniem zła a jego prowokowaniem. I o tym, że prawda bywa śmiertelnie niebezpieczna.
Oczko, choć sceptyczny wobec teorii partnerki ofiary, nie ignoruje jej przeczucia. I całe szczęście. Bo tam, gdzie inni widzą zwykły przypadek, ona dostrzega ukryty schemat. Tropy są jak nieudolnie zamazane ślady na mokrym chodniku – wystarczy dobrze się przyjrzeć, by zobaczyć, dokąd prowadzą.
Wandzel mistrzowsko gra ciszą – między słowami, między wierszami. Czytelnik nie dostaje wszystkiego na tacy, musi sam połączyć fakty. Każda rozmowa ma drugie dno, każdy bohater – tajemnicę, którą chciałby zachować tylko dla siebie. To kryminał bez zbędnych ozdobników, za to z fabułą napiętą jak struna. I kiedy myślisz, że już wiesz, kto pociąga za sznurki, autor bezlitośnie wywraca wszystko do góry nogami.
Co tu działa? Tempo. Wandzel nie pozwala się nudzić. Każdy rozdział to jak kolejny odcinek podcastu – wciąga, podsuwa nowe fakty, ale kończy się w momencie, w którym nie masz wyboru: musisz iść dalej. I choćby zegar wskazywał trzecią nad ranem, nie odłożysz książki.
Ale to nie tylko dobrze skrojony kryminał. To opowieść o tym, jak łatwo dziś stać się celem. O tym, że słowa mają moc, a prawda – swoją cenę. I że czasem, gdy zbyt długo patrzysz w ciemność, ona zaczyna patrzeć na ciebie.
„Śmierć podcastera” to książka, która nie tylko trzyma w napięciu, ale i zostawia z pytaniem: czy na pewno chcemy znać wszystkie odpowiedzi?
Jeśli macie w sobie, choć odrobinę ciekawości – uważajcie. Po tej książce możecie zacząć się zastanawiać, czy wasz ulubiony podcaster nie zadał kiedyś pytania, którego nie powinien.