"Śmierć fascynuje nas jeszcze z jednego powodu: nikt nie wie, jak i kiedy umrze. Wiemy, że to się stanie, jednak nic nie możemy na to poradzić. A to może stać się każdego dnia. Choćby za chwilę (czego wam nie życzę, naprawdę liczę na to, że doczytacie tę książkę do końca), na jeden z milionów różnych sposobów. Jak to się więc dzieje, że o tym nie myślimy?"
Czy kiedykolwiek rozmawialiście z kimś o swojej śmierci? O tym jak chcielibyście być pochowani lub jak ubrani w tę ostatnią drogę? A może macie preferencje co do tego czy na pogrzebie ktoś ma grać na skrzypcach albo na trąbce?
Kiedy zaczynałam takie rozmowy z moją mamą, słyszałam "przestań o tym mówić, nie kuś losu, jesteś młoda". Ale czy wiek coś znaczy? Czy to, że ma się pięć lat czy trzydzieści oznacza, że postać w czarnym kostiumie z kosą w ręku po nas się nie upomni? Otóż kochani nie. Każdy umrze, prędzej czy później, będąc młodym człowiekiem lub siwiuteńkim staruszkiem ale nie uciekniemy przed tym. Co zatem sprawia, że tak bardzo boimy się poruszać temat śmierci czy naszego pochówku?
"Planujemy śluby, komunie, chrzty, różne okazje. Niewątpliwie ważnym wydarzeniem w życiu jest również śmierć, ponieważ wiemy, że ona nadejdzie. Dobrze by było mieć tę świadomość i móc przygotować się psychicznie na jej nadejście, wiedzieć, czego bliscy od nas oczekują, lub otwarcie powiedzieć, czego oczekujemy my."
Czasami kiedy zaczynałam mówić o tym, co ma się stać z moim ciałem po śmierci moja mama strasznie się złościła. Mnie doprowadzało to do śmiechu, ją do szewskiej pasji. Zawsze mówiłam, że wolę być skremowana, bo nie lubię robaków i nie wyobrażam sobie, że po śmierci jakieś żyjątka będą po mnie łazić. I nie chcę jakiejś wypasionej urny tylko może być słoik po majonezie, byle umyty. Jak nie wysłucha mojej woli, to wrócę i będę ją straszyć. Pewnie przewróciliście teraz oczami i wierzcie mi, moja mama robiła dokładnie to samo. Z mojej strony był to chyba sposób żeby trochę obśmiać temat, który wywołuje w ludziach panikę, strach i niedowierzanie. No bo jak to, kiedyś mnie zabraknie? Umrę? A przecież to normalny etap życia. Rodzimy się, dorastamy i umieramy. Prędzej lub później ale jednak wszyscy tak kończymy.
Przyznam, że bałam się tej książki. Później zastanawiałam się, co wywoływało we mnie ten lęk i obawę. I właśnie to była ta myśl, że ja też umrę (niedowierzam do teraz) i że jeśli nie wypowiem moich życzeń, nie zostawię moich dyspozycji to po śmierci będzie mi niewygodnie. To jak z kamykiem w bucie. Uwiera i denerwuje. I zostanę pochowana w trumnie z różową, atłasową wyściółką, a nie znoszę różu. Lub pochowają mnie w całości a przecież w niebie, bo tam rzecz jasna chcę się znaleźć (chociaż tym drugim miejscu może też być ciekawie) nie będę potrzebowała serca czy nerek. Ale o tym kochani powinniśmy rozmawiać. To nie jest tak jak z tym kurzem zamiecionym pod dywan albo małym dzieckiem, które zakrywa się rączkami i myśli, że go nie ma. Śmierć jest i trzeba ją oswoić.
Małgorzata Węglarz w swojej książce to właśnie robi. Przybliża nam ten temat. W troszkę żartobliwy sposób pokazuje nam i oswaja śmierć i tę ostatnią drogę, w którą każdy z nas się wybierze. Możemy dowiedzieć się, jak wygląda biznes funeralny, bo taki istnieje. I tak jak są targi sukien ślubnych tak znajdziemy także targi dotyczące tej branży. Nawet w pochówkach są obowiązujące trendy, na których można zarobić. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że jest coś takiego jak Polskie Stowarzyszenie Pogrzebowe, które zrzesza administratorów największych cmentarzy i krematoriów oraz właścicieli i dyrektorów dużych przedsiębiorstw pogrzebowych w Polsce. Nie wiedziałam także, że istnieje prawo funeralne, które dotyczy między innymi postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi.
Autorka przybliża nam także tajniki balsamacji i tanatokometyki. I tu moje zdziwienie, bo wydawało mi się, że to nie będzie branża dla młodych ludzi, a jednak byłam w błędzie.
"Istnieje bowiem przekonanie, że pracownicy zakładów pogrzebowych są dziwni, grabarze wiecznie pijani, a balsamiści i tanatokosmetolodzy mają nierówno pod sufitem. W końcu kto przy zdrowych zmysłach chciałby spędzać całe dnie z trupami?"
Wszystko się rozwija, ewoluuje. Tak samo jest z pogrzebami. Z książki możemy dowiedzieć się kto to jest mistrz ceremonii świeckiej, czym się zajmuje towarzyszka w śmierci albo jak wyglądają pogrzeby online. Nawet jeśli kiedyś usłyszeliście o tym to książka pomoże w rozwinięciu tematu.
Może dlatego, że warto temat śmierci trochę oswoić moim ulubionym rozdziałem był ten o przesądach, zabobonach i wierzeniach.
"Wiemy, że zombie to wymysł pisarzy i scenarzystów, i raczej nie spodziewamy się, że babcia zapuka do naszego domu jako wampir. Nasi przodkowie jednak panicznie bali się, że zmarły powróci pod postacią upiora. Dbali więc o to, aby miał co robić w zaświatach. I tak np. wsypywano mak do trumny, by nieboszczyk zajął się liczeniem ziarenek i nie wpadł mu do głowy pomysł powrotu na ziemię."
Pomimo iż sama autorka stwierdza, że to tylko wierzchołek góry lodowej to i tak należy docenić ogrom włożonej pracy. Szczere rozmowy z pracownikami branży funeralnej pokazują, że pracują tam ludzie z krwi i kości, którzy starają się aby nasz kochany zmarły dobrze wyglądał. I wierzcie mi, zupełnie inaczej wygląda ta branża niż ją sobie kreowałam w głowie.
Autorka w cudowny sposób normalizuje nam śmierć. Jej reportaż obala mity takie jak chociażby łamanie kości podczas ubierania czy nadużywanie alkoholu przez grabarzy. Książka napisana jest z wyczuciem a rewelacyjne poczucie humoru ( tak kochani, o śmierci można i tak) sprawia, że nie jest to pozycja, z której sączyć się będzie bezdenny smutek.
Zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę. I może czas najwyższy przestać demonizować śmierć, bo każdy z nas ją spotka. Niezwykle mądra książka.