Ach, jakże trudno uwierzyć, że wakacje się powoli kończą... Pogoda robi się coraz gorsza, za oknem szarość i plucha. Postanowiłam osłodzić sobie te ostatnie dni opowieściami ze słonecznej i ciepłej Hiszpanii. Zapraszam Was do zapoznania się z relacją z tej niezwykłej przygody. :)
Wino, słońce, Barcelona
Carrie pracuje w agencji reklamowej w Barcelonie. Właśnie dostała zadanie przygotowania kampanii promującej słynne wina Santos. To dla niej szansa, by zaistnieć w branży. Przypadkiem w samolocie poznaje przystojnego prawnika. Tak dobrze im się rozmawia, że Carrie nieopatrznie zdradza mu szczegóły projektu. Gdy przyjeżdża do winnicy, by zaprezentować swoje propozycje, okazuje się, że jej klientem jest poznany wcześniej prawnik, Maks Santos. Zaskoczona sądzi, że z powodu swej niedyskrecji już straciła zlecenie. Jednak Maks od razu akceptuje projekt, ale stawia warunki…
I tak się zaczyna przewrotna historia miłości od pierwszego wejrzenia. Sprytnie napisana z wartką akcja lekko przewrotna opowieść z dzieckiem w tle. Bardzo pochłania. Aż chce się jechać do Hiszpanii. Pod warunkiem, że firma turystyczna organizująca podróż i pobyt zapewni taki standard, jak w powieści, bez ryzyka, że splajtuje w ostatniej chwili. Bo wtedy to już byłoby jak zwykle, a w tej książce jak zwykle to nie jest… Dlaczego czytanie o życiu w komforcie i luksusie tak pochłania?
Wakacje w Andaluzji
Lily spędza wakacje na południu Hiszpanii. Chce zapomnieć o zdradach i kłamstwach męża. W śródziemnomorskich miasteczkach odzyskuje spokój i radość. Czuje, że może zacząć wszystko od nowa. Gdy poznaje Santiaga, postanawia zaryzykować. Przystojny Hiszpan odkrywa przed nią nieznane smaki życia. Może wreszcie los się do niej uśmiechnął? Jednak romans niespodziewanie się kończy, a Lily musi stawić czoło zaskakującym wydarzeniom…
Z tej powiastki usiłuje płynąć wniosek, iż nieprawdą jest, że nic dwa razy się nie zdarza. Tyle, że ja w to nie wierzę. Niemniej ten przystojny Hiszpan wprowadza w fabule takie napięcie, że wszystko, przynajmniej na czas trwania w iluzji spowodowanej lekturą jest możliwe. Czy pod polską prastarą gruszą można osiągnąć podobne napięcie? Ot dylemat… Jakże to opowiadanie wciąga…
Tylko w Madrycie
Tylko dwa miesiące zostały Javierowi Herrera, żeby się ożenić. W przeciwnym razie, według zapisu testamentu dziadka, straci rodzinny bank. Tylko kto zgodzi się na ślub w tak krótkim czasie? Niespodziewanie w jego posiadłości pojawia się Grace Beresford, o której słyszał, że jest kapryśna i rozpieszczona. Prosi go o prolongatę spłaty długu ojca. Javier wpada na pomysł, jak rozwiązać swój problem. Proponuje jej fikcyjny ślub w zamian za anulowanie długów. Już kilka godzin po tym jak umilkły dźwięki weselnego przyjęcia, Javier przekonuje się, że Grace jest zupełnie inna, niż się spodziewał…
Ach te życie w Madrycie. Piękna i odważna Grace jest w gruncie rzeczy nieustraszoną córką swojego ojca, gotową dla niego na wszystko. Wzruszające. Pozostaje nadzieja, iż spadkowy bank Javiera daje lepsze gwarancje powodzenia, aniżeli nasze parabanki. Jeśli tak nie jest, to po ostatnich doniesieniach prasowych trudno bohaterce zazdrościć. Ale oczywiście czyta się świetnie. Znakomity wakacyjny przerywnik.
Wszystkie mini powieści posiadają niesamowity urok i czar. Przeniosły mnie z burej rzeczywistości wprost w gorące promienie słońca i na jakiś czas odsunęły ponure myśli o rychłym powrocie do pracy i nauki. Z całą pewnością mogę polecić tę książkę wszystkim, którzy chcą przeżyć jeszcze jedną niezapomnianą przygodę podczas tych ostatnich dni wakacji.