Mitologię grecką czy rzymską znamy bardzo dobrze. Miały wielki wpływ na kształtowanie kultury, jej elementy i symbolikę znajdziemy w licznych utworach literackich. Na tym tle nasza rodzima mitologia słowiańska pozostaje zapomniana, poza nielicznymi wyjątkami. Dobrze się dzieje, że pojawiają się na rynku książki, które opowiadają dzieciom o wierzeniach Słowian, demonach i bóstwach, które zamieszkiwały ludzkie domostwa, ale też okoliczne lasy, pola i wody. Jedną z nich jest zbiór wierszy Anety Noworyty „Strachy na Lachy”. Warto od razu zwrócić uwagę na dopisek na okładce mówiący o tym, że to książka tylko dla odważnych.
W środku znajdziemy osiemnaście wierszy opowiadających o różnych istotach, towarzyszących człowiekowi w czasach, kiedy Polacy jeszcze byli zwani Lachami lub Lechitami. W znakomitej większości to istoty straszne i złośliwe – niszczące uprawy, robiące bałagan, porywające lub zjadające małe i niegrzeczne dzieci, przynoszące pecha, a nawet śmierć. Czytelnicy mają okazję poznać Boboka, Kikimorę, Rusałki, Południcę, Uboże, Bełta, Dusiołka, Ogniki i wiele innych demonów – tych odrobinę znanych oraz całkiem zapomnianych. Wiersze są z reguły 4-5 zwrotkowe, ale bywają i krótsze, i dłuższe. Opowiadają o zdolnościach demonów, ich podstępnym działaniu lub złośliwym charakterze, a czasami o sposobach obłaskawiania lub uchronienia się od ich złego wpływu.
Do każdego wiersza dołączone są objaśnienia dotyczące danego stwora, poszerzające informacje o nim. Często też odczarowujące trochę jego straszność, tłumaczące, że działania wielu demonów było tylko wyjaśnieniem ludzi, którzy nie rozumieli prawdziwych przyczyn niektórych zjawisk. Na przykład skutków długiego przebywania na słońcu, przypisując je działaniu Południcy.
Wracając do dopisku z okładki, muszę przyznać, że wiersze są naprawdę klimatyczne i sugestywne. Chwilowo nie przeczytam ich moim dzieciom, bo i bez tego nasłuchują wszelkich szumów i stuków z klatki i sąsiednich mieszkań, podejrzewam, że po takich wierszach mogliby je przypisać Bobokowi czy innemu Lichu. Trzeba mieć to na uwadze, że nie są to wiersze dla bojaźliwego dziecka. Nawet humorystyczne ilustracje Jolanty Marcolla nie łagodzą tego nastroju. Natomiast opisy dawnych wierzeń, mechanizmów skłaniających ludzi do tłumaczenia nierozumianych zjawisk działaniem istot nie z tego świata, już tak. Testowałam, czterolatki są żywo zainteresowane.
Oczywiście wiele dzieci lubi się bać i tym książkę serdecznie polecam. Ciekawie wprowadza w świat słowiańskich demonów, bazyliszków i czarownic, cały czas podkreślając, że istoty te należą do świata zabobonów, niezwiązanych z rzeczywistością. Starannie wydana, barwna i bogata w informacje, działa na wyobraźnię.