Der Wij ist eine ins Riesenhafte gehende Schöpfung der Volksphantasie.
Choć Gogol powszechnie uważany jest za rosyjskiego pisarza (pisał po rosyjsku), to urodził się przecież na Ukrainie, w Wielkich Soroczyńcach (wcześniej: Krasnopol) położonych w powiecie połtawskim, na lewym brzegu Dniepru, i tam też dorastał. Najwyraźniej nie pozostało to bez wpływu na jego twórczość, a zwłaszcza na opowiadania fantastyczne, zaczerpnięte bez wątpienia z tradycji ludowej. Tylko jak Gogol potrafi to opowiadać! Nie dziwię się, że Wij, opowiadanie (w wydaniu niemieckim pierwsze, ale w oryginale - w środku) z tomu opowieści fantastycznych "Mirhorod", zrobiło taką karierę... Znane jest na całym świecie i w samej Rosji doczekało się przynajmniej 5 ekranizacji. Mirhorod to miasto powiatowe dla Krasnopola, położone na stepach zamieszkałych przez Kozaków. To oni po części są bohaterami opowiadania: ich styl życia, prowadzenia gospodarstwa i ich folklor dochodzi tutaj do głosu. W niektórych wydaniach na początku tego opowiadania pojawia się odautorska informacja, że "Wij" to opowiadanie ludowe i będzie przez Gogola opowiadane dokładnie tak, jak je usłyszał. To zastrzeżenie znajdziemy w niemieckim wydaniu (Phantastische Geschichten, Projekt Gutenberg), ale brak go w elektronicznej wersji rosyjskiej Wikiteki (na podstawie wydania z 1842).
Gogol przenosi nas najpierw dźwiękiem bicia dzwonów do Kijowa, gdzie w szkole brackiej (zapewne już po 1615, więc po połączeniu jej z kolegium w Akademię Mohylańską) uczą się chłopcy na 4 różnych poziomach zaawansowania, wg których nazywa się ich: gramatykami, retorami, filozofami lub teologami. Ci pierwsi to dzieciaki, ostatni to już wąsaci mężczyźni. Autor bogatym językiem narracji przenosi czytelnika w codzienność klasztornej szkoły, w której na porządku dziennym są bijatyki, lenistwo, niedojadanie i kradzieże, a wśród starszych także wódka i tytoń. W czasie przerw w nauce, kto nie "załapał" się jako płatny korepetytor dla dzieci właścicieli dworów i bogatszych zagród, wraca piechotą w swoje strony. Wędruje się gremialnie, kilka dni "kolędując" o jedzenie i nocując po chałupach po drodze. Do mało przyjaznego chutoru pewnej jędzy trafiają, zabłądziwszy w nocy, trzej ostatni młodzi wędrowcy. Kobieta z oporami zgadza się ich przenocować, ale w obawie, by razem czegoś nie zmalowali lub nie ukradli, każdemu każe położyć się na noc w innym miejscu - w szopie, chlewiku i w domu. I w tym miejscu bohaterem dalszej opowieści staje się tylko filozof Choma Brutus: jędza odwiedza go w nocy w jego stajence i, mimo że ten stara się bronić, dosiada go jak wierzchowca....
Warto wiedzieć, że Ukraina w ogóle, ale zwłaszcza Podole - rejon nakładania się na siebie rozmaitych kultur i tradycji - jest wg lokalnych przekonań, a także wśród badaczy folkloru, uważany za szczególnie naznaczony tradycją czarowstwa. Podobno do dziś zachowały się tam nie tylko odpowiednie tradycje (potwierdzam, sam byłem świadkiem odczyniania uroków), ale miałyby przetrwać i rody czarownic, o czym wspomina we współczesnych ukraińskich opowiadaniach fantastycznych Wołodymyr Jeszkilew, powołując się zresztą na podobno naukowe opracowanie: "Przyczynki do halicko-ruskiej demonologii". Opowiadanie - niezależnie, czy w polskim tłumaczeniu, niemieckim, czy w oryginale - pisane jest soczystym językiem, w którym nie brak humoru oraz szczegółów o sposobie życia i mentalności Kozaków. Na końcu zmagań Chomy z czarownicą pojawia się nieobecna raczej w polskich bajkach postać Wija - bóstwa, sądząc po opisie Gogola, chtonicznego, ale przecież związanego w słowiańskiej tradycji z wiatrem, burzą, chmurami i wirem powietrznym. To podobno dlatego, że Słowianie utożsamiali chmury z...górami. Ciekawy jest dla mnie rys charakterologiczny gogolowskich postaci: alumni to chłopaki leniwe, skore do bójek, ale nie do nauki, raczej niechlujni, nie stroniący od kradzieży. Kozacy podobnie - choć dobroduszni, prości i niewykształceni, przecież nie garnący się do kościoła, chętnie oddający się nieróbstwu, lubiący wypić. Wielu z nich przywodzi na myśl rosyjskiego ludowego bohatera bajek - Durnego Iwaśki. Zakończenie jest dla postronnego czytelnika trochę niejasne: ukradziona w gospodzie stara zelówka to jakiś ludowy talizman przeciwko czarownicom, czy tylko zwykła u teologa Chalawy kleptomania...?
Bardzo plastyczny opis, bogaty język, humor i mało u nas znany wschodni koloryt sprawiają, że lektura tego opowiadania jest czystą przyjemnością. Niestety przestrzegam przed niechlujną i niekompletną (12 stron, to nawet nie połowa) wersją elektroniczną - nie wiadomo na podstawie czyjego i którego wydania, w czyim tłumaczeniu, bo brak jest przy niej jakichkolwiek informacji. Kolportuje ją także Woblink. Musiałem doczytać po niemiecku na stronie Projektu Gutenberg, zanim potem znalazłem tekst także po rosyjsku. Tu oceniam Gogola, w opinii ocenię wydanie Woblinku.
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej z...
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej z...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @tsantsara
bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie dźwigać...
Nim na dobre rozpocznie się ta historia, spisana na potrzeby dokumentacji wycinka polskiej rzeczywistości, historia, którą można by uznać za zupełnie zwyczajną, choć jak...
Jeśli tylko podniesiecie głowę, zobaczycie go w załomie muru przy Duomo, zupełnie jakby siedział tam od samego początku, wrośnięty w ścianę katedry od chwili, kiedy wszy...