Włoska pisarka Ilaria Tuti postanowiła uraczyć czytelników intrygującą historią mieszczącą się w ramach klasycznego współczesnego kryminału, ale z rozbudowanym wątkiem psychologicznym i inspiracjami sięgającymi, nie tak odległej w sumie, a przerażającej przeszłości.
Akcja "Kwiatów nad piekłem" rozgrywa się w małęj miejscowości Taverni położonej we włoskich Alpach, niedaleko granicy z Austrią. Lokalna społeczność, jak zwykle bywa w takich miejscach, jest hermetyczna i wrogo nastawiona do obcych, przy czym jedynym źródłem dochodu jest tutaj turystyka. Piękno otaczającej miasteczko przyrody inspiruje, a niekiedy przeraża jej pierwotną dzikością. Daje ona schronienie tym, którzy tego potrzebują i tym, którzy chcą ukryć coś przed światem. Pewnego dnia dochodzi w tej sielskiej okolicy do brutalnego morderstwa. Ofiara - młody mężczyzna - pozbawiona zostaje oczu. Brakuje motywu, brakuje też sprawcy. Do akcji wkracza ona - Teresa Battaglia - do granic możliwości nietypowa policyjna profilerka.
Teresa Battaglia jest postacią, dla której czytanie tej powieści wydaje się wrażeniem tak odmiennym od standardowego, towarzyszącemu lekturze każdego innego kryminału. Przyzwyczailiśmy się bowiem do bohaterów, którzy są piękni, młodzi, niemal doskonali, a Teresa jest ich absolutnym przeciwienstwem. Na jej koncie jest już blisko sześćdziesiąt przeżytych wiosen i bolesne doświadczenia osobiste. Z pozoru oschła i wymagająca, ukrywa w sobie pokłady empatii i miłości, której nie dane jej było przelać na własną rodzinę. Na co dzień zmaga się także z cukrzycą, a całkiem niedawno odkrywa u siebie pierwsze objawy demencji. I jak z takim bagażem ma jeszcze znaleźć nieuchwytnego mordercę, który na swoim koncie ma coraz więcej upiornie okaleczonych ofiar?
Na całe szczęście ma za sobą sztab oddanych kolegów, gotowych wskoczyć w ogień za panią komisarz. Wśród nich świeżak w zespole - Massimo Marini, który przybył w te strony niedawno, zostawiając za sobą wielkie miasto i własne sekrety, o których na razie nie chce nikomu mówić.
W miarę postępów w śledztwie odkrywają oni powiązanie między ofiarami, a grupką miejscowych dzieciaków, które schronienia od problemów w domu czy szkole poszukują w lesie. Czy możliwe, że morderca wymierzył sprawiedliwość tym, którzy je skrzywdzili? A jeśli tak, to co nim kierowało?
Sprawa nie jest jednak tak prosta jak mogłoby się zdawać, ponieważ policjanci dokonują kolejnych odkryć, z których wyłania się przerażająca prawda o winnych i ofiarach, między którymi bywa cienka granica. W grę zaczynają wchodzić powiązania z przeszłością, nie tak znowu odległą, lecz niebezpieczną, jak wszystko, gdy w grę wchodzi szalony plan oparty o zasady hołubionej przez hitlerowców dyscypliny jaką była eugenika.
Ilaria Tuti zaserwowała czytelnikom powieść elektryzującą od pierwszej strony. Dramatyczna akcja spowalniana jest przez krótkie rozdziały opisujące piękno i nieuchronność przyrody regionu włoskich Alp, pozwalające popatrzeć na bohaterów z nowej perspektywy. Duża dawka psychologii też zalicza się na plus dla powieści. Nie obyło się jednak bez mankamentów - były to dla mnie przede wszystkim dialogi prowadzone przez Teresę z Massimem. Zbudowane na zasadzie kto się czubi, ten się lubi, ale niekiedy drętwawe - ani śmieszne ani potrzebne. Zbyt szybko autorka odkryła również karty związane z tożsamością poszukiwanego, przez co zakończenie nie wbiło mnie w fotel. Jest to jednak powieść napisana solidnie, a jej bohaterów można polubić, co skłania do oczekiwania na kolejne części serii o komisarz Battaglii. Mam poczucie, że autorka nie ma jeszcze do końca wyrobionego stylu, czuć inspirację Carrisim, ale na razie do mistrza jeszcze trochę jej daleko. Mimo wszystko polecam.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.