Brutalny mord w Murzasichlu. Góralski etnokryminał Kuźmińskich wciąga jak najlepszy narkotyk! Zapraszam na (niebezpieczną) wyprawę do podhalańskiego Murzasichla! Hej!
Śleboda” to pierwszy z trzech etnokryminałów Małgorzaty i Michała Kuźmińskich. W „Ślebodzie” trup ściele się gęsto, zagadka kryminalna wciąga, wielowątkowa fabuła jest wciągająca, a postaci wykreowane nader ciekawie. No i wszechobecne są tutaj Tatry, moje ukochane góry!
Góry, natura, relaks, odpoczynek. Ten ciąg skojarzeń niewiele ma wspólnego z książką, o której dzisiaj Ci opowiem. Choć z założenia miało być pięknie...
Anna Serafin, doktor antropologii postanawia udać się na krótki urlop. Wraca do korzeni i odwiedza kuzynkę w Murzasihle, do której przyjeżdżała będąc dzieckiem. Kobieta szybko przekonuje się, że góry z jej wspomnień już nie istnieją, że teraz rządzi konsumpcjonizm, układy i zadowolenie turystów. Czyli jest jak wszędzie...
Na całe szczęście Kaśka, kuzynka nadal jest tą samą fajną babką i można z nią szczerze pogadać. Po jednej z takich całonocnych posiadówek połączonych z sączeniem wina, Anka wybiera się na górską wędrówkę, by zabić kaca. Miła wędrówka zamienia się w koszmar kiedy Anka znajduje się zmasakrowane przez zwierzęta zwłoki człowieka.
To teraz zaczyna się cała akcja, do śledztwa wkracza policja na czele z Jędrkiem Chowańcem, który całe dzieciństwo podkochiwał się w Ance. Okazuje się, że zwłoki należą do pewnego staruszka z Murzasihle, który jak się dalej dowiadujemy ma za sobą dosyć tajemniczą przeszłość w szeregach nazistów. Czy zabójstwo ma związek z jego przeszłością? Jeśli tak, to czemu w następnej kolejności ginie jego syn, synowa i wnuczka? Kiedy na drzwiach jego domu pojawia się swastyka – śledczy będą zmuszeni szukać rozwiązania zagadki w niechlubnym epizodzie z przeszłości, a pojawienie się nowych ofiar sprawę dodatkowo skomplikuje. Jakie grzechy miał na sumieniu Jan Śleboda? Co to jest Goralenvolk, na czym polegała niemiecka akcja germanizacyjna przeprowadzona podczas II wojny światowej i jak do tych wydarzeń podchodzą miejscowi górale?
Jakby tego było mało temat zwietrzył znajomy dziennikarz, Sebastian Strzygoń, który bez namysłu przyjeżdża w Tatry by być w centrum wydarzeń. Każdy dzień daje nowe poszlaki i rozszerza krąg podejrzanych. Anka pomaga w dochodzeniu, przez co popada w coraz większą niełaskę miejscowej ludności, a także uczestniczy w przygotowaniach do największego miejscowego kulturalnego wydarzenia. Jej rodzina zajmuje się organizacją wernisażu, na który przybędzie cała śmietanka towarzyska. Dzięki tym wydarzeniom podczas lektury poznajemy zadawnione konflikty, a zarazem zyskujemy rozeznanie we współczesnych stosunkach i układzikach.
Uwielbiam natrafiać na świetnie napisane polskie kryminały. Ten z czystym sumieniem mogę do takich zaliczyć. Kuźmińscy pogrzebali w historii czasów okupacji i genialnie wykorzystali ją w swojej powieści. Wątek górali wcielanych do SS jest niezwykle ciekawy. Dzięki temu książka nabiera dodatkowych walorów czytelniczych.
Autorzy w ciekawy sposób przedstawili góralską społeczność. Poznajemy dwie strony barykady: przywiązanych do tradycji i tych, dla których liczą się tylko pieniądze płynące od turystów. Ja sama ostatnimi czasy nie przepadam za wypadami w Tatry, bo zwyczajnie czuje się tam przytłoczona reklamami i komercją, a przecież ogromnie wyklucza to główny zamysł takiej wyprawy, czyli kontakt z naturą.
Nie sposób również nie docenić wykreowanych bohaterów. Anka może nie powala charakterem, ale za to Seba i cała reszta to już inna sprawa, i naprawdę nie mamy się do czego przyczepić. Ja ogromnym sentymentem obdarzyłam Babońkę, starowinkę-góralkę, która bardzo ubolewa nad zmianami, jakie zaszły w jej ukochanej okolicy, i która uparcie pragnie pozostać przynajmniej mentalnie w starym Murzasihle.
Bardzo podobał mi się kwiecisty język. Książkę czytałam z ogromnym skupieniu, bo lekko licząc 1/4 treści napisana jest góralską gwarą i niektóre zdania prostowały mi zwoje mózgowe. Bardzo podoba mi się dbałość o detale. Wymienione już góralskie przyśpiewki, prawdziwa gwara góralska, a do tego ozdobniki graficzne przy każdym rozpoczęciu rozdziału – wstążka z trzema swastykami. Ciekawie skonstruowani bohaterowie, sceneria akcji i sama zbrodnia tworzą razem świetną całość. Rozumiem, że autorzy chcieli uwiarygodnić powieść, lecz ilość tego typu tekstów była naprawdę zbyt liczna.
"Śleboda" po góralsku oznacza swobodę. Lektura zmusza do zastanowienia się nad tym, jak ze swojej swobody skorzystał stary góral i co w efekcie mu przyniosła; zobaczymy także w jaki sposób czerpią z niej inni nasi bohaterowie – stare i młode pokolenie górali, główne i drugoplanowe postacie. "Swoboda" nie jest jednak jedynym motywem przewodnim książki. Czytelnik musi przemyśleć czym jest dla niego zwykła ludzka przyzwoitość.
To nie jest powieść dla niepełnoletnich
Tak zaczyna się historia, która w klimacie podobna jest do szwedzkich kryminałów Stiega Larssona z serii "Millennium". Tak jak u Larssona są tu opisani rodzimi naziści - jeden paradujący w czasach II wojny światowej po Podhalu w czarnym hitlerowskim mundurze, a także współcześni, krótko ostrzyżeni wyznawcy tej zbrodniczej ideologii, których lider jest synem miejscowego notabla. Wprawdzie autorzy zarzekają się, że "wszystkie postacie, wydarzenia i dialogi (...) są fikcyjne, a ich ewentualna zbieżność z autentycznymi postaciami, wydarzeniami i dialogami może być jedynie przypadkowa", to taki związek rodzinny - znanego podhalańskiego polityka i jego syna, przewodzącego lokalnym ultranacjonalistom - naprawdę w powiecie tatrzańskim ma miejsce.
Jeśli uważacie, że tylko autorzy skandynawscy mają wyłączność na złotą formułę pisania kryminałów - to powinniście poznać Ślebodę Kuźmińskich. To książka, która nie tylko umiejętnie oddaje klimat i specyfikę regionu, ukazuje mentalność i temperament hardych górali, odsłania fragment ciągle nierozliczonej (i do końca nierozgrzeszonej) przeszłości; wreszcie umiejętnie dotyka napięć, które rodzą się w miejscu zetknięcia się świata ceprów i górali. Powieść z pewnością nie jest przeciętna. Autorom udało się stworzyć wizerunek górali bez lukru, ale też bez popadania w kicz. Atutem są kreacje większości prezentowanych, nawet drugoplanowych postaci (np. rewelacyjna Babońka). Świetnie uwydatnione są różne cechy środowiska górali, zwłaszcza ich hermetyczność. Autorzy obnażają ich wady, ale dla równowagi – dostaje się także ceprom. Warto podkreślić doskonały zmysł obserwacyjny Kuźmińskich, ale najważniejsze jest to, że nie można im zarzucić braku sympatii i empatii dla człowieka.
Bo chociaż żyjemy w wolnym kraju, cieszymy się swobodami obywatelskimi, wolnością przekonań, słowa i religii to… czy tak naprawdę jesteśmy wolni?
Podsumowując, Śleboda to kawał bardzo dobrze napisanego i przemyślanego kryminału. To fajnie skrojeni bohaterowie, zaskakująca akcja i wątek historyczny, który ucieszy każdego miłośnika gatunku. Powieść Małgorzaty i Michała Kuźmińskich to pozycja intrygująca i godna uwagi. Zdecydowanie “must read” dla fanów kryminałów. U mnie na półce już czeka kolejny kryminał tego małżeństwa – Pionek. Ten kryminał powinien rekomendować Tatrzański Park Narodowy, najlepiej pod hasłem: pamiętaj, aby poruszać się tylko po wyznaczonych drogach.
Szczerze polecam!