Uwielbiam czytać książki podróżnicze. Są one dla mnie oknem na świat i dzięki nim mogę choć trochę poznać różnorodną mentalność, kulturę, tradycje i obyczaje panujące nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie. "Zwiedzić" zabytki, wyobrazić sobie smak, barwę i zapach danego kraju czy regionu- jest to dla nie zawsze cenna lekcja, a gdy jeszcze autor danej książki opowiada o historii danego regionu, nie ubarwia i nie koloryzuje, zachowuje neutralność i dystans co do wydarzeń które działy się w tym miejscu, a w zamian intryguje, rozbudza wyobraźnię, a przy tym nie przynudza masą zbędnych dat (które za chwilę i tak zapomnę) jestem wielce uradowana i z radością wyruszam w kolejną "podróż"...
W przypadku "Nostalgii Wschodu..." nie wszystko przypadło mi jednak do gustu. O tym trochę niżej...
Książka przekonuje mnie do siebie barwnymi opowieściami i trzeba tu przyznać, że napisana jest pięknym literackim językiem (pomijając kwestie polityczne itp.) Autor włożył w nią dużo pracy i naprawdę widać jego zaangażowanie na każdym kroku. Czyta się ją momentami fenomenalnie, a barwne opisy łatwo pozwalają wyobrazić sobie rozgrzane pola pełne zbóż, zachodzące nad nimi słońce, bzyczenie owadów czy ptasi trel.
Wraz z autorem i jego przyjaciółmi wybieramy się w podróż rowerem, zwiedzamy większe i mniejsze miasteczka, zaglądamy na wsie i przysiółki. Z wysokości rowerowego siodełka oglądamy pałace, zamki i mniejsze dworki, zaglądamy do zniszczonych, zapomnianych cerkwi i kościołów, oglądamy słynne na cały świat kapliczki i prawosławne ikony, z zadumą odwiedzamy zapomniane cmentarze i poznajemy wspomnienia ludzi żyjących na tych terenach od wielu lat, oglądających zmiany które tam zachodziły, na własne oczy. Autor w książce przytacza mnóstwo takich historii, opowiada o dziejach całych rodów. Poznamy historię "zwykłego" chłopa jak i wielkiego właściciela ziemskiego. Wszystkie te historie i opisy są niezwykle szczegółowe, ale przez to pozwalają poznać i "poczuć" tamten klimat. Dowiemy się, co ludzi inspiruje, czego pragną, jakie mają obawy związane z przyszłością.
Całość okraszona jest mnóstwem fotografii, które odzwierciedlają różnorodność, ale przede wszystkim piękno i nietuzinkowość tego regionu, Pod tym względem książka bardzo przypadła mi do gustu, ale...
No właśnie to, co mnie najbardziej rozczarowało, momentami zniesmaczyło, a nawet przeraziło to, to, że autor mocno i zbyt często akcentuje swoje poglądy polityczne, momentami nachalnie "wciskając" swoje przysłowiowe trzy grosze w tematy, przy których naprawdę należałoby zachować pamięć o ofiarach, zadumać się przez chwilę nad historią niezwykle tragiczną i bolesną po dzień dzisiejszy, oddać się zadumie, a nie politykować, wyzywać ludzi od hołoty, czerwonych szmat itd. itp. straszyć wydumaną ideologią i wróżyć z przysłowiowych fusów. Nie raz i nie dwa poczułam olbrzymie zniesmaczenie i zażenowanie. Szkoda, bo przez to podróż po Kresach dużo straciła na swej wyjątkowości.
Mam przez to olbrzymi chaos w głowie i naprawdę trudno mi tę książkę jednoznacznie ocenić. Na pewno rozbudziła moją ciekawość, chcę jeszcze bliżej poznać te tak bardzo doświadczone przez lata tereny, a z drugiej strony czuję się jakbym przeczytała jakiś agitacyjny artykuł o tym co należy robić, kogo szanować a kogo szczerze nienawidzić.
Nie wiem, naprawdę nie wiem...
Czy polecam?
Osobiście mam bardzo mieszane uczucia. Gdyby autor mnie pisał o polityce, byłabym zdecydowanie na tak.
Teraz polecam, by każdy wyrobił sobie własne zdanie, sięgając po tą książkę, bo w niektórych momentach zdobyła jednak moje serce.