„Skorek i czarownica” Diany Wynne Jones to historia dla dzieci, tych młodszych i nieco starszych. Dlaczego więc zdecydowałam się na przeczytanie i napisanie kilku słów opinii? Bo urzekła mnie oprawa graficzna oraz zaciekawił opis. Ukrytej w moim wnętrzu małej dziewczynce, uwielbiającej fantastyczne opowiastki, aż zaświeciły się oczy.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim wykonanie i cudowne ilustracje. Twarda oprawa nie pozwoli szybko zniszczyć się książce, a większy font ułatwi dzieciom samodzielne czytanie. Obrazki, autorstwa Miho Satake, przyciągają wzrok i zachwycają nie tylko ilością detali, ale i historią, którą opowiadają. Aż sobie z ciekawości wyszukałam w sieci innych grafik tej ilustratorki i naprawdę są niesamowite.
Jedyne co mi dość mocno przeszkadzało to brak wyjustowania tekstu.
***
„Skorek i czarownica” opowiada historię dziewczynki, która niemal całe życie spędziła w sierocińcu. Pewnego dnia zostaje wybrana przez bardzo nietypową parę i trafia do nowego domu. Domu przesiąkniętego na wskroś magią i zamieszkiwanego przez niezwykłych domowników: czarownicę Bellę Jagę, władającego demonami Madragora oraz gadającego kota Tomasza. Skorek nie jest zachwycona takim obrotem spraw, w sierocińcu było jej bardzo dobrze, tym bardziej że wszyscy robili co chciała. Niestety dziewczynce nie pozostaje nic innego jak zacisnąć zęby i wymyślić jak pokazać nowym opiekunom kto od tej pory będzie rządził w domu.
***
Przeczytanie zajęło mi krótką chwilę. Fabuła jest prosta, a opisy dość ogólne, uzupełnione pięknymi grafikami czynią tę pozycję idealną dla młodszego czytelnika. Pomimo że Bella Jaga i Mandragor mogą się wydawać dość przerażającymi postaciami (ta pierwsza zarówno z wyglądu, jak i charakteru, ale i ona ma swoje słabe punkty) nie wzbudzą w młodych czytelnikach bądź słuchaczach mocnych negatywnych emocji. Poznajemy też inne oblicza tych postaci.
Sama bohaterka jest dziewczynką odważną, wiedzącą czego chce, nie poddającą się w trudnej sytuacji, tylko próbującą z niej znaleźć wyjście. I zdecydowanie daje się lubić. Jednak i ona potrzebuje wsparcia. Otrzymuje je w postaci zwierzaka – gadającego kota Tomasza, który towarzyszy Skorkowi odkąd trafiła do domu Belli. I tak myślę, że właśnie o tym jest ta historia. O wytrwałości i pójściu na ustępstwa, choć bywa to trudne, ale finalnie może przynieść korzyści.
Dom Belli i Mandragora przesiąknięty jest magią i da się to odczuć. Przy czym owa magia nie jest jakaś spektakularna, a księga czarów Belli skrywa dość zabawne i, jakby nie było, użyteczne zaklęcia. Opowieść pokazuje, że za pozornie zwykłymi mogą się kryć się niezwykłe rzeczy. Nierozwiązany sekret pochodzenia Skorka (owszem wiemy o liście, który zostawiła mama Skorka i ogólnych okolicznościach, które zmusiły ją do porzucenia córeczki) oraz klimat i stworzony świat pozwalają przypuszczać, że nie będzie to jednorazowa wycieczka do świata małej czarownicy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
***
Z przyjemnością sprawiłam radość małej Kasi we mnie, kochającej ten gatunek, jeszcze nim potrafiła go nazwać. Myślę, że gdybym miała dziecko, któremu chciałabym zaszczepić miłość do fantastyki albo takie, które fantastykę już lubi wzięłabym „Skorka i czarownicę” pod uwagę jako propozycję lektury.
Polecam!