Już wcześniej miałam do czynienia z twórczością Debbie Macomber, która jest mi znana z takich dzieł, jak choćby ,, Willa wśród róż’’, ,,Dom nad zatoką’’ czy ,,Hotel na rozdrożu’’. Bardzo lubię książki tej autorki, gdyż pisze ciepłym, pięknym językiem, historie ludzi, które mogą zdarzyć się nam samym, czy naszym bliskim, dlatego z ogromną przyjemnością sięgnęłam po kolejną najnowszą powieść Debbie Macomber ,,W cieniu naszego domu’’, wydaną przez wydawnictwo Mira.
Sama okładka budzi już cieplejsze uczucia a co dopiero treść, która jest przesiąknięta miłością, nadzieją i wiarą w lepsze jutro. Wiem, że seria Satine z pewnością ma wiele swoich zwolenników, jak również i przeciwników, którzy nie przepadają za ,, słodzonymi bajkami’’. Ja natomiast, mimo iż lubię przeczytać mocniejszą prozę, to nie mam nic przeciwko lżejszym powieścią, dzięki którym mogę przeżyć cudowne chwile euforii i radość ze szczęśliwego zakończenia. Tym razem także poszybowałam w piękny świat wzruszeń, śledząc losy bohaterów książki ,,W cieniu naszego domu’’.
Na pierwszy plan wysuwa się sylwetka byłego wojskowego Zane’a Ackermana, który postanawia wrócić do miasteczka Sleepy Valley, do posiadłości niegdyś należącej do jego dziadków. Towarzyszy mu Carl Saks, z którym wspólnie dzielił losy najemnika. Przyjaciel pomaga w gospodarstwie przy koniach i w obejściu a w wolnych chwilach wdaje się w słowne utarczki z Candy Hoffman, równie upartą i pełną temperamentu kobietą. Oboje mimo wzajemnej fascynacji nie potrafią się dogadać, gdyż mają zupełnie odmienne wyobrażenie związku. Candy interesuje tylko małżeństwo, zaś Carl, zatwardziały kawaler, nie zamierza się tak poświęcać. Czy te dwa jak ogień i woda żywioły, dojdą wspólnie do porozumienia?
Tymczasem Zane, po odkupieniu rodzinnej posiadłości, postanawia ją odremontować. W tym celu prosi przyjaciela Jordana Larabee, przedsiębiorcę budowlanego mieszkającego w Chicago, o pomoc w kapitalnym remoncie. Zlecenie przyjmuje podwładna Jordana, bardzo piękna i uzdolniona architektka Lesley Walker. Już przy pierwszym spotkaniu tych dwojga ludzi, towarzyszy dziwne napięcie. Choć nie chcą się do tego przyznać, ulegają wzajemnej fascynacji. Oboje marzą o założeniu rodziny i kiedy po paru miesiącach znajomości Zane prosi o rękę zaskoczoną architektkę, kobieta zgadza się mimo wszystko. Czy taki skok na głęboką wodę, wyjdzie Lesley na dobre? Przecież tak naprawdę nie zna dobrze swojego przyszłego męża, więc jaki będzie wielki szok i zdziwienie, gdy niedługo po ślubie, zaraz po ogłoszeniu radosnej nowiny, że spodziewa się dziecka, małżonek zniknie w tajemniczych okolicznościach. Czy tak właśnie ma wyglądać szczęśliwa przyszłość? Przekonajcie się sami a dowiedzie się wielu zaskakujących informacji.
Przyszedł czas na podzielenie się swymi wrażeniami po przeczytaniu książki ,,W cieniu naszego domu’’. Muszę powiedzieć, że raczej nie spodziewałam się niczego wielkiego, ot całkiem zwyczajny romans. Jednak Debbie Macomber, potrafi zainteresować czytelnika swoją historią. Czytając niejednokrotnie przyłapywałam się na tym, że moje myśli krążyły wokół dwóch słów: szczerość i rozmowa. O ile nasze życie byłoby prostsze, gdybyśmy potrafili w swoich związkach, szczerze rozmawiać o tym, co nas boli i jakie mamy oczekiwania względem drugiej osoby. Podobnie właśnie było między relacjami Zane’a i Lesley oraz Carla i Candy, którzy dość często nie potrafili dojść ze sobą do porozumienia, w wyniku czego sami skazywali się na cierpienie.
Nie mniej ,,W cieniu naszego domu’’, czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Akcja powieści, choć na początku jest bardzo przewidywalna, to z kolei końcówka ścina z nóg. Nie myślałam, że dam się zaskoczyć a jednak.
Pragnę polecić tę powieść każdej kobiecie, która chce poczytać o uczuciach, emocjach i walce z przeciwnościami losu. Czasem dobrze jest złapać oddech od własnych codziennych problemów, by móc wspólnie przeżywać życiowe rozterki bohaterów książki i kibicować im w drodze do szczęścia. Zapraszam.