O pani Michalak z pewnością większa część czytelników zdołała usłyszeć, recenzje jej powieści przeplatają się na wielu blogach. Usłyszałam o niej dość dawno, jednak dopiero w ubiegłych tygodniach miałam okazję zapoznać się z jej książkami, a dokładniej z serią „Sklepiku z niespodzianką”. Niedawno ukazała się jej druga część, „Adela”, o której było głośno jeszcze przed premierą. Byłam nastawiona na lekką i przyjemną lekturę, tymczasem muszę z bólem stwierdzić, że jestem rozczarowana. Prócz braków w wątkach i infantylnego podejścia do narracji, można łatwo zauważyć, że to, co miało być o Adeli, niestety zdominowała osoba Bogusi…
Sklepik z niespodzianką to miejsce wyjątkowe dla mieszkańców Pogodnej. Zwłaszcza dla Bogusi, Adeli, Lidki i Stasi – przyjaciółek, które urządzają w nim babskie spotkania. Atmosfera niestety nie jest już tak idealna, jak była. Po powrocie zaginionej Anny, żony Wiktora, wiele spraw się komplikuje. Na jaw wychodzi wiele sekretów, które wstrząsną mieszkańcami Pogodnej. Również między przyjaciółkami dochodzi do kilku spięć, które mogą doprowadzić kobiety na skraj. Ich znajomość zostanie poddana ciężkiej próbie…
Wiele spodziewałam się po kontynuacji „Sklepiku z niespodzianką”. Przede wszystkim miałam nadzieję, że po pierwszej części autorka będzie pisała lepiej, będzie mniej popełniała błędów, jednak przeliczyłam się. „Adela” mieści w sobie jeszcze więcej niedoskonałości, aniżeli jej poprzedniczka. Po pierwsze wciąż denerwujący jest infantylny styl narracji, który przeplata się częściej niż w „Bogusi”. Dodatkowo wielokrotnie można dostrzec brzydkie słowa, przekleństwa, które mnie oczywiście z reguły nie przeszkadzają, jednak w przypadku tej książki ich użycie wygląda okropnie, jakby miały one wyretuszować banalne słownictwo. W niektórych przypadkach było więcej niż zbędne, psuły ogólny charakter, a ja miałam wrażenie, jakby zostały wciśnięte ot tak, aby nadać ‘ostrzejszej’ nuty do fabuły. Może ktoś tego nie zauważy, jednak wyczuleni na infantylność czytelnicy mogą dojść do podobnego wniosku.
Po drugie – znów mamy do czynienia z sielanką, która mnie odrzuca. Zgoda, to fikcja literacka, z którą nie trzeba się zgadzać. Jednak postawmy sprawę jasno: jeśli ma to być o zwyczajnym życiu, niech to będzie miało więcej realności, niech nie zmienia się obyczajówka w fantastykę. W „Adeli” ta sielanka była bardziej stonowana, jest więcej dramatyzmu i w ogóle… Ale wciąż można odczuć jej posmak. I w tym przypadku jest podobnie jak w stosowaniu słownictwa: jest wszystko ładnie, pięknie, słodko (mdło) i w końcu pojawiają się wątki, które burzą wszystko, spadają jak grom z jasnego nieba na bohaterów. Do tego nie ma się co czepiać, wszak to książka o życiu, prawda? Jednak te dramatyczne wątki są nieco wyolbrzymione, jakby miały równoważyć się z wątkami przeciwnymi, tymi sielankowymi. Wyszedł niestety efekt odwrotny…
Trzecią sprawą jest ogólna treść książki. Tytuł zwiastował mi opowieść o Adeli, którą owszem, dostałam, jednak było jej zdecydowanie mało. Znów czytam tylko Bogusia, Bogusia i Bogusia. Spoko, to kontynuacja serii, ciąg zdarzeń i w ogóle. Ale Bogusia zdominowała całą powieść, jej losy przyćmiły Adelę, która powinna być wysunięta na pierwszy plan. Zabrakło mi tej postaci w fabule, po skończeniu lektury wciąż nie wiem, co o niej myśleć. Mam nadzieję, że w części zatytułowanej „Lidka” będzie więcej o tytułowej bohaterce, aniżeli o jej poprzedniczkach. O nich już zdążyłam się naczytać, zwłaszcza o Bogusi.
Mimo sporych minusów, plusem pozostają niezmiennie barwne postacie powieści. Niektórzy urzekają, niektórzy bawią, a nawet denerwują oraz wzbudzają poruszenie. Jeśli chodzi o ich kreacje, to pani Michalak postarała się o ciekawe dobranie cech osobowości, stworzyła bohaterów, którzy radzą sobie doskonale w dość nieudanej konstrukcji fabuły. To stwarza większe nadzieje na kolejną część serii.
Ciężko mi podsumować całą książkę. Poszczególne elementy niestety nie współgrają ze sobą, jest wiele minusów, chociaż pojawiają się też przebłyski ciekawych form. To utrudnia mi ocenę całości, z jednej strony mam ochotę powiedzieć: nie, to była kompletna porażka, z drugiej jestem w stanie zachęcić do sięgnięcia po „Sklepik z niespodzianką”. Pewna jestem jednego: że książka mnie zawiodła i z pewnością niejedną osobę, mimo iż wciąż można przeczytać o niej: „Rewelacyjna!”. Nie mogę zgodzić się z tą opinią, do świetności bardzo wiele jej brakuje. Posiada swoje zalety, jednak przeważają w niej wady, które pojawiały się w „Bogusi”, a w „Adeli” jedynie się nasiliły. Szkoda, że większość wątków jest banalnych i przewidywalnych, bo widać, że sam pomysł ma potencjał. Jednak sama idea nie jest w stanie zapracować na sukces książki, który w tym przypadku jest zbyt przesadzony …