Lockdown recenzja

Podajcie mi tlen, bo nie mogę oddychać... ze śmiechu 😂😳🤭

To była świetnaksiążka, bawiłam się na całego, tylko chyba nie tak, jak wyobrażał sobie to autor. Tutaj jest tyle absurdów i przejaskrawionych akcji, że co rusz krzyczałam, że skisnę 👀 Niektórzy czytelnicy pisali w recenzjach, że czytało się powieść bardzo szybko, bo jest napisana prostym językiem. Mnie ona zajęła niestety 3 dni, bo co chwilę musiałam robić przerwy, zamykać książkę, łapać oddech.

To nie jest opowieść o pandemii. To kryminał i wojny gangów w Warszawie, a wybuch tajemniczej chińskiej choroby, która zabija człowieka spektakularnie i w ciągu paru minut, jest tylko pretekstem do pościgu za gotówką, bo banki nie działają 😷 To mnie chyba najbardziej irytowało w tej historii, próba sklejenia ze sobą tak naprawdę dwóch różnych historii.

Główna akcja przeplata się z losowymi scenkami „z frontu”. Dla przykładu - kłótnia na dworcu kolejowym, kasjerka pada trupem, krew się leje ze wszystkich otworów ciała, klient nie zdąży zawołać pomocy, a już materializują się koło niego ratownicy w skafandrach i mówią mu, że idzie na kwarantannę 🤯 Albo ta z obezwładnieniem niedowiarka na ulicy, kiedy lekarz (też magicznie się materializujący obok) kładzie rękę żołnierzowi na ramieniu i wieszczy "będzie tylko gorzej". To jest tak irracjonalne, takie... z kosmosu po prostu! Tak się zachowują służby? Już nie mówiąc o świetnej organizacji, ale strzelanie do obywateli bez ostrzeżenia? Wtf?!

Tak naprawdę tego uziemienia mogłoby nie być i nic by to nie zmieniło dla głównych bohaterów. Po prostu matka porwanej dziewczynki nie mogła wyciągnąć pieniędzy z konta, musiała iść do mafii. Bo jej kierowca okazał się dawnym płatnym zabójcą, którego wszyscy znają. John Wick. No 🤷‍♀️

Ok, już więcej dziwnych rzeczy nie wyliczam, bo nie starczy miejsca 🚔 Ta historia była tak dziwna, że aż śmieszna. Koniec końców cieszę się, że ją przeczytałam, niezły kabaret.